piątek, 11 stycznia 2013

Chapter 9 – Jest nadzieja - End of the War


Tym razem Sevmione trochę na drugim planie, ale nawet mi to wyszło. Tak mi się wydaje. Bardzo podoba mi się moje połączenie Luna – Neville. Życzę miłego czytania i czekam na komentarze.

Chapter 9 – Jest nadzieja

- Nie mogę zmarnować twojej szansy, rozumiesz? Musisz być szczęśliwa. Szaleć. Znaleźć kogoś młodego, a ja jestem… - urwał, wpatrując się nadal w jej błyszczące oczy z których płynęły łzy. Nie dokończył. Podszedł do niej, objął ją ramieniem i przycisnął do klatki piersiowej. Wszyscy uczniowie, którzy byli światkami zajścia rozprzestrzenili plotkę która była prawdą – nie płacz, proszę. To najgorsze co możesz zrobić – wyszeptał do jej ucha, głaszcząc powoli jej głowę. Zaprowadził ją do lochów. Do swojej komnaty. Miał dość wysłuchiwania chichotów za swoimi plecami. Obejmował ja cały czas, aby tylko jej nie stracić. By czuć jej zapach, mieć w objęciach.
- Nie sądziłam że zabijałeś dzieci – wybuchła płaczem, wtulając się w niego mocniej.
- Proszę, nie płacz. Dla Czarnego Pana robiłem różne straszne rzeczy. Ale nie wiesz też, że każdego dnia, gdy zasypiałem nie mogłem uciec przed oczami twarzy tych których zabiłem. Żałuję tego. Ale nic nie mogę z tym zrobić. Jestem straszny, jestem mordercą, dlatego… - nie pozwoliła mu dokończyć, bo po chwili spoglądała w jego zmartwione oczy, ucałowała jego chłodne wargi i uśmiechnęła się szeroko.
- Może przestaniesz wymieniać wady i przejdziemy do zalet? – zachichotała widząc zdziwienie na jego twarzy.
- Oszalałaś? Ja nie mam zalet – prychnął, odsuwając się od niej.
- Jesteś głupcem Severusie – mruknęła do niego, siadając w fotelu. Rozpalił zaklęciem w kominku.
- Wiem-To-Wszystko mam ci wypomnieć jak wielu rzeczy jeszcze nie wiesz? – uniósł lewą brew, siadając w fotelu naprzeciwko.
- Przestań – syknęła poirytowana, mierząc go wzorkiem.
- Dobrze, ale… ale gdy tylko pucujesz obrzydzenie masz się wycofać. I musisz też wiedzieć że chcę mieć cię na wyłączność – wypalił nie do tematu. Ale potrzebowała  kogoś, kto byłby stanowczy i miał własne zdanie, a nie jak Draco który skakał wokół niej o każdej porze dnia i nocy. To było zbyt natarczywe.
Na wyłączność? Zabrzmiało groźnie, jakby nie miała prawa rozmawiać z nikim innym oprócz niego. Ale myśl, że jej uczucie było odwzajemnione, tylko nie zostało to wypowiedziane sprawiało w jej brzuchu zalęgły się motyle. Wszystkie inne wypowiedziane dzisiejszego dnia słowa przestały mieć znaczenie. Wstała i podeszła do jego fotela. Uśmiechnęła do się delikatnie i wdrapała się na jego kolana.
- Jesteś idealny – powtórzyła, szeptają mu do ucha a dłońmi badała jego smukłą, podłużną twarz. Objęła go, wtuliła się w jego ramię i przymknęła oczy. Wreszcie czuła się dobrze. Nie musiała niczego udawać. Chłonęła zapach jego osby, mrucząc pod nosem. To było najlepsze poza nocą w lesie co przydarzyło się jej od śmierci Harry’ego.

Następnego dnia do Hermiony przyszła sowa.

Droga Hermiono!
Chciałabym Cię odwiedzić , razem z Nevillem ponieważ się zaręczyliśmy i jesteśmy nierozłączni.
Możemy spotkać się w Hogsmeade pod Trzema Miotłami, jutro o 17
Będziemy czekać.
Całusy
Luna Lovegood
- Co to? – zapytał, czytając pod jej ramieniem Draco, przy śniadaniu.
- Sowa od Luny- odparła beznamiętnie. Starała się go pozbyć. Ale było to niezwykle trudne.
- Pokaż – ale gdy schowała list do szaty, zmarszczył brwi. Użył legilimencji. Hermiona poczuła ból głowy. Nie potrafiła się bronić. Blondyn ujrzał wspomnienia dotyczące jej nocy z jego ojcem chrzestnym. A także noc którą spędziła na jego kolanach, wtulona po kłótni którą wszyscy widzieli. Zobaczył też ból na myśl że ma go zranić, no i tęsknotę i moment śmierci Pottera.
- Widziałem dostatecznie dużo – syknął, wstał od stołu i stanowczo wyszedł z wielkiej Sali. Oszołomiona Hermiona, domyśliła się że wkradł się do jej umysłu.
Severusa nie było na śniadaniu. Odsypiał noc, której nie przespał i czuwał nad snem nauczycielki zaklęć. Domyśliła się też że zobaczył myśli o Snape’ie. Ale może to lepiej? Przynajmniej trochę się wyjaśniło.

- Luna! Luna, gdzie znowu idziesz? – zapytał wystraszony Neville, gdzie jego narzeczona odeszła do jakiegoś sklepu w Hogsmeade. Było tam tyle ludzi że obawiał się że ją zgubi.
- Spokojnie Neville, muszę tylko obejrzeć coś w miodowym królestwie – odpowiedziała z uśmiechem i odeszła od chłopaka.
Rozglądał się nerwowo, szukając kogoś znajomego.
- Hej Neville – wykrzyknęła z uśmiechem Hermiona, przytulając się do wysokiego chłopaka, który w jednej chwili zmienił wyraz twarzy na bardzo szczęśliwą.
- Witaj Hermiono – odparł nadal się uśmiechając.
- A gdzie jest Luna? – zapytała rozglądając się dookoła – Neville! Gratulacje! Wspaniała decyzja! – nagle poczuła że ktoś dotknął jej ramię.
- Witaj Hermiono – powiedziała spokojnie Luna, spoglądając na nią z uśmiechem.
- Luna! Gratulacje! – przytuliła dziewczynę.

Ich spotkanie w trzech miotłach przebiegło bez zarzutów. Nie było długie, ale Hermiona dowiedziała się kilku ploteczek.
Ale martwiła się o Neville’a. przy stole na posiłkach był niewidzialny. Nieobecny. Postanowiła sprawdzić dlaczego tak jest. Przecież zaręczył się z Luną, więc powinien być szczęśliwy, prawda?
- Neville możemy porozmawiać? – zapytała spoglądając na pracującego w szklarni chłopaka.
- Jasne Hermiono. O co chodzi?- zainteresował się. Wstał z ziemi i otrzepał ubranie z czarnego pyłu.
- Co cię martwi? – zapytała spokojnie przybliżając się do rozmówcy.
- Martwię się, że Luna jest ze mną z litości. I że przyjęła te oświadczyny. Że to wszystko tylko dlatego że jest miła – mruknął, spoglądając pod nogi. Wstydził się. A więc o to chodziło. Ale to przecież byłoby dziwne i nienormalne wychodzić za kogoś z uprzejmości. Postanowiła przekazać mu to co myśli na ten temat. Lubiła Neville’a ale nigdy nie radził sobie z problemami.
- Neville, jak mogłeś tak pomyśleć? Luna jest… - zamilkła aby dobrać odpowiednie słowa – inna niż wszyscy. Ale nie sądze że chciałaby wyjść za mąż z uprzejmości. Wydaje mi się że Luna jest osobą która uważa że miłość jest ważna. Więc proszę, przestań mówić takie rzeczy. Luna na pewno cię kocha, skoro się zgodziła. I będzie z tobą szczęśliwa – skończyła, kładąc mu rękę na ramieniu aby dodać mu otuchy.
- Myślisz? – na szczęście, nie trzeba go było przekonywać zbyt długo. Tym lepiej dla niego.
- Tak, jestem przekonana – uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję Hermiono. Bardzo dziękuję – uśmiechnął się z uznaniem i ponownie zajął się nasionami.

Zaczęła się zastanawiać dlaczego tak perfidnie potraktowała Malfoya. To nie było odpowiednie załatwienie sprawy. Powinna była mu wszystko powiedzieć, przeprosić go za zamieszanie. A ona pozwoliła mu na liegilimencję, pozwoliła by sam dowiedział się prawdy. Było jej głupio, że poszła na łatwiznę. Wspięła się po schodach i weszła na szóste piętro, gdzie swoje pokoje miał Malfoy. Zapukała w jego drzwi. Nikt nie odpowiadał. Zapukała jeszcze raz ale nadal nic. Nacisnęła klamkę i ku jej zdumieniu były otwarte. Klamka poddała się jej naciskowi. Pchnęła drzwi i weszła do środka. Nigdy wcześniej tam nie była. Usłyszała hałas w drugim pokoju. Powoli przeszła do pokoju. Ujrzała Dracona, który pieprzył jakąś szóstoklasistkę. Hermiona zrobiła wielkie oczy, otworzyła usta i zanim, ktoś z nich cokolwiek powiedział wybiegła zatrzaskując drzwi. W jednej chwili przestało być jej szkoda blondyna. Czy to jest normalne? Czy to jest skandal? Lub czy on wybuchnie gdy komukolwiek zdradzi co widziała?
Romans miedzy nauczycielami był tematem dyskusyjnym ale romans między uczniem a profesorem był chory. To było surowo zabronione i nie do pomyślenia.
Wróciła do siebie i starała się wymazać z pamięci to co ją tak zniesmaczyło. Wzięła księgę i czytała coś o czarnej magii, ale co chwila przypomniała sobie zdziwioną twarz Dracona. Ktoś zapukał do drzwi. Przerażona leniwie wstała z łóżka i otworzyła drzwi.
- Musimy porozmawiać – syknął blondyn. Tak jak się spodziewała. Ustąpiła i wpuściła go do środka. Nie zaczynała tematu. Nie miała ochoty wysłuchiwać gróźb, które zapewne by wypowiedział. Westchnęła i nie zwracając uwagi na niego, położyła sobie książkę na kolanach.
- Hmm, ciekawe o czym? Czyżby o tym że pieprzysz swoją uczennicę? – zapytała w końcu. To było tak obleśne, nieetyczne i odrzucające że nie mogła pojąć dlaczego to robił.
- A ty jesteś lepsza?  Pieprzysz się ze Snape’em jak pojebana. I to za moimi plecami! – wybuchnął. Wiedziała że to wykorzysta przeciwko niej.
- Ale on nie jest moim uczniem! Ani nauczycielem! Jesteśmy równi sobie – krzyknęła głośno spoglądając ze złością w jego oczy.
- A kto wie, czy nie robiliście tego, gdy jeszcze byliśmy uczniami? Dlatego miałaś lepsze oceny niż reszta. A może nie tylko on? Może jeszcze ktoś z kadry nauczycielskiej ? – warknął, robiąc się cały czerwony.
- Jak śmiesz?! Jak możesz tak mówić i myśleć?! Szłam tam aby wszystko ci wytłumaczyć, bo było mi głupio że musiałeś dowiedzieć się tego z mojej głowy. Chciałam ci powiedzieć to wprost. Szczerze. Ale nie wiedziałam jak. Bo i tak łóżko by mnie zagłuszyło – syknęła, odwracając się do niego plecami.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Granger nerwowo ruszyła do nich, ale Draco ją wyprzedził. Odepchnął ją i otworzył je.
- Co się tu dzieje? – Hermiona usłyszała znajomy głos. Ale nie był to niestety głos Severusa.
- Spadaj Longbottom. Zajmij się sobą – syknął Malfoy.
- Draco zostaw go ! – ryknęła dziewczyna i podbiegła do drzwi – o co chodzi Neville? – zapytała łagodnym głosem, uśmiechając się delikatnie.
- Miałem dyżur, a was słychać w całej szkole. Przełóżcie to na dzień, bo ja oberwę – poprosił Neville, błagającym wzrokiem.
- Może zasłużyłeś?! – mruknął Malfoy. Hermiona odepchnęła go od drzwi.
- Jasne, przepraszam – powiedziała łagodnie i zamknęła drzwi. Odwróciła się do chłopaka aby go wyprosić ale nie zdążyła nic powiedzieć. Poczuła ból głowy, a krew trysnęła z jej łuku brwiowego. Momentalnie pod jej okiem wyrósł fioletowy krwiak.
- Nigdy więcej mnie nie traktuj, szlamo – syknął ciszej aby nikt go nie słyszał oprócz niej. Wyszedł, obchodząc ją szerokim łukiem i przesunął drzwiami.
Dziewczyna zalała się łzami, ale ból był tak nie do zniesienia że nie wiedziała co ma zrobić. O tej porze skrzydło szpitalne było zamknięte. Nie odważyła by się iść do Mistrza Eliksirów w takim stanie. Przyłożyła sobie do głowy i oka zimną szmatę i poszła spać. Miała nadzieję, że rano będzie wyglądać normalnie. Myliła się…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz