No cóż, jakoś nie lubię tego rozdziału i jest przerażająco
krótki ale od razu szykuję się do przepisywania 7 i 8 aby zaspokoić Was : )
Rozdział 6 – Tęsknota
Hermiona siedziała pod wielkim kamieniem, niedaleko błoni,
na drodze do chatki Hagrida. W miejscu gdzie w
wolnych chwilach siedziała z Ronem i Harry'm.
Właśnie... Ron. Ciekawe co teraz robił. Czy nudził się w
Norze czy wziął się wreszcie do roboty. Jakoś w to nie mierzyła. Weasley zawsze
był leniwy i próżny. Nigdy nie chciało mu się nic robić. Wolał leżeć w łóżku
albo jeść. Przypomniała sobie jak na każdym posiłku pochłaniał niezliczone
ilości jedzenia. I wcale nie tył. Nabierał masy ale nie aż takiej, która
odzwierciedlałaby ilości zjedzonych produktów.
Spojrzała na polanę obok bijącej wierzby. Tym razem
przypominała jej się pełnia księżyca, podczas której w trzeciej klasie poznała
Syriusza. Zobaczyła też przemianę Remusa. Łzy. Zakręciły jej się w oczach. Obaj
nie żyli. Obaj zginęli. Tak samo jak Lavender. Nienawidziła jej gdy tak bardzo zależało jej na Ronie. Ale gdy
poległa w boju było jej bardzo przykro.
Harry także nie przeżył. Na tą myśl rozkleiła się jeszcze
bardziej. Przypomniała sobie chwile gdy byli w pierwszej klasie. Gdy jechali w
Hogwart Expressem pierwszy raz. Gdy uratował ją z Ronem w łazience, gdy
Qurrivel wpuścił do zamku Trolla Górskiego.
Przeniosła myśli na drugą klasę, gdy ważyła dla nich eliksir
wieloskokowy. Zaraz na myśl wrócił turniej trójmagiczny. Gdy w proroku
codziennym ukazała się notka o ich rzekomym romansie. Przed oczami stanął jej
obraz martwego Cedrica. Kolejne łzy ściekały po jej policzkach. W piątej
klasie, gdy była przy śmierci Syriusza, gdy Harry cierpiał. W klasie kolejnej
gdy przyszła kolejna śmierć. Śmierć dyrektora. Potter był wtedy dzielny. I
wreszcie gdy znaleźli wspólnie i gdy zniszczyli te wszystkie horkruksy.
Padał deszcz. Hermiona była cała morka. Nie zwróciła na to
uwagi. Płakała. Tęskniła za Harry’m. najbardziej na świecie. Nigdy wcześniej
nie czuła takiej tęsknoty.
Poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Spojrzała w górę i była
przekonana że widzi Rona, jednak był to Malfoy. Przykucnął przy niej, a ona
szybko wtuliła się w niego nadal płacząc.
- Tęsknie za nim
– szlochała, a on przytulił ją do siebie.
- Głupi Potter,
zawsze coś zepsuje – starał się rozładować sytuację ale tylko ją pogorszył
sprawę. Dziewczyna płakała jeszcze głośniej.
- Muszę cię stąd
zabrać, przeziębisz się Granger – syknął i pomógł jej wstać. Zaprowadził ją
do skrzydła szpitalnego, jednak pani Pomfrey nie było – Przykro mi. Muszę cię zaprowadzić do lochów – odparł prowadząc ją
schodami na dół. Prawie nie kontaktowała. Cały czas płakała, co chwile wpadając
w histerię.
- Czego?! –
mruknął głos, a drzwi się otworzyły. Gdy Severus zobaczył Dracona a na nim
umieszczoną Granger w histerii, jego oczy zapłonęły – co jej się stało? – burknął obejmując ją w talii. Posadzili ją na
fotelu, a Snape zaczął przeszukiwać szuflady.
- Za dużo Harry’ego
Potter’a – syknął Malfoy stojąc obok. Mistrz eliksirów wyciągnął wreszcie
flakon podpisany „eliksir spokojnego snu”. Podał go jej.
- Trzeba ją zabrać do
jej komnat – odparł widząc że dziewczyna już odpływa.
- Ty to zrób. Ja już
przyprowadziłem ją tutaj i moje plecy odmawiając posłuszeństwa – wymigał
się szybko blondyn.
Severus jęknął na myśl że musi z nią przebywać. Nie miał
jeszcze ustalonego planu działania, zemsty na niej. Nie była ciężka. Chwycił ją
w ramiona i ułożył głowę by było jej wygodnie. Ruszył schodami zostawiając
Dracona gdzieś z tyłu. Otworzył drzwi do jej komnaty i ułożył ją na łóżku. Gdy
chciał ją puścić, odejść ona wtuliła się w jego ramię.
- Zostań –
mruknęła nadal śpiąc. Rzucił zaklęcie na drzwi, aby nikt nie wszedł bez pukania.
Ułożył się obok niej. Leżała sztywno patrząc w sufit. Miał ochotę przytulić się
do niej, jednak powstrzymywał się. Ona zrobiła to za niego. Wtuliła się,
przysuwając się jak najbliżej niego jak mogła – dobrze że jesteś- mruknęła ponownie i zaczęła miarowo oddychać.
Rano gdy tylko Severus się obudził, chciał uciec. Nie
wiedział co się dzieje. Leżał wtulony w Granger. Przypomniał sobie szybko atak
histerii poprzedniego dnia. Nie mógł jej uspokoić. Planował wyjść niezauważony,
jednak gdy tylko delikatnie zdjął z siebie jej niewinną rękę ona obudziła się.
- Dziękuję –
wyszeptała mu do ucha i ucałowała jego policzek. Zarumienił się. Jednak majac
to w zwyczaju ukrył twarz we włosach.
- Dobrze wiesz że
romans nauczycieli jest wzbroniony – prychnął nagle. W jego głosie było
słychać żal, żal że jest jak jest i że nie może być inaczej.
- Niczego od ciebie
nie wymagam. Dziękuję że zostałeś – odpowiedziała spokojnie. To była broń.
W tym momencie Severus zrozumiał, że nie będzie potrafił powstrzymywać się w
nieskończoność. Pochylił się nad nią i złożył delikatny pocałunek na jej
rozwartych wargach. Pośpiesznie opuścił pomieszczenie. Hermiona dobrze
wiedziała co ten pocałunek oznaczył. Dało się to łatwo wyczuć. Obietnica
powrotu. Zerknęła na zegarek. Dochodziła godzina ósma. Zaraz rozpoczynało się
śniadanie. Jednym ruchem różdżki zmieniła szaty. Mimo że nie wolno jej było
tego zbyt często robić, aportowała się przed drzwi wielkiej Sali. Weszła i
zastała wszystkich uczniów jedzących już posiłek. Ostatnio często się
spóźniała. Zajęła swoje miejsce. Kątem oka zerknęła na Snape’a. była przekonana
że będzie mogła tak na niego spoglądać zupełnie bezkarnie. Myliła się.
- Co się tak gapisz
Granger – syknął przez zaciśnięte zęby stary nietoperz.
- Patrzę na to co
lubię – odparła wymownie. Uśmiechnęła się triumfem wypisanym na twarzy.
- Nie ośmieszaj się.
Wszyscy wiedzą jak bardzo żałosna jesteś. Wiadomo że przyjęłaś tę posadę po
panna Wiem-To-Wszystko nie dostała innej. Wielka szkoda – mruknął
sarkastycznie na koniec.
- Z innego powodu
przyjęłam tę posadę – odparła wesoło a na jej twarzy pojawiły się
buraczkowe rumieńce. Skoczyła jeść śniadanie, odeszła od stołu z uśmiechem. Jej
humor był w cudownym stanie. Minęła w korytarzu Dracona, który był nieco
zdziwiony.
- Cześć Draco –
świergotała nie było wątpliwości – jak
mija ci ranek? – dodała szczerząc się.
- Jeeeej Granger. Aż
taki dobry jest w łóżku? – zapytał unosząc brew do góry.
- Chyba oszalałeś. Do
niczego nie doszło – wycedziła oszołomiona bezczelnością Malfoya.
- To czemu emanujesz
obrzydliwym szczęściem z samego rana? – trudno było mu wierzyć że Hermiona
wcale nie przespała się ze Snape’em ale stała się o tym nie myśleć.
- To już człowiek
musi być ponury codziennie? Nie można mieć dobrego humoru, bez powodu? –
prychnęła i odeszła w stronę gabinetu zaklęć. Dostrzegła na biurku mała kartkę,
zapakowaną w kopertę.
Północ, mój loch
SS
Uśmiechnęła się szeroko do siebie. Czyli miała racje. On nie
mógł się jej oprzeć. Zamyśliła się..
*
Wybiła północ, Hermiona podążała korytarzem w lochach.
Doszła do mahoniowych drzwi. Już miała zastukać, gdy one same się otworzyły.
Przed jej oczami stanął Severus. Weszła do środka i odwróciła się przodem do
niego. Nie wiedziała czego miała się spodziewać. Spoglądała z ufnością w jego
oczy. Severus stał naprzeciwko niej i zastanawiał się co ona w nim widzi. Był
stary, obleśny i w dodatku cyniczny. Podszedł do niej. Drżała. Widział to.
Jednak nie był to strach. Uśmiechnęła się, gdy poczuła jego dłoń na swojej
talii. Powoli ją do siebie przyciągnął. Granger nie czekała. Wpiła się w jego
chłodne wargi i zaczęła zachłannie je całować.
- Oszalałaś –
mruknął oddając wszystkie jej pocałunki. Gdy rozchyliła wargi, wślizgnął się
językiem aby po chwili wspólnie tańczyły pożądając się nawzajem. Ujął jej twarz
w dłonie. Otworzył oczy na chwilę i przestał ją całować – zrozum że jestem szpetny, samotny i zgryźliwy – przerwała mu
kładąc palec na jego ustach. Wrócił do całowania jej warg, jednak przeniósł się
pocałunki na szyję. Uśmiechnęła się mrucząc mu do ucha. kierował ją w stronę
sypialni. Przeczuwała co się wydarzy. I nie mogła się doczekać. Upadłem na
głowę – pomyślał gdy oboje stali już przy łóżku. Powoli, delikatnie zsunął z
jej ramion mugolską koszulkę, którą miała na sobie. Ucałował jej ramię, po czym
zaczął całować jej wgłębienie przy obojczyku a ona zachichotała. Czyżby miała
łaskotki? Oderwał usta od jej skóry i powoli ściągał swoją pelerynę. Pomogła mu
w tym. Zaczęła rozpinać guziki od surduta. Ręce jej drżały. Obłą jej dłonie
swoimi i powoli pomógł jej pozbyć się ubrania. Ekscytacja? – pomyślał, widząc
jak się szarpie z jego spodniami. Chwycił jej spodnie i zdjął je pośpiesznie.
Chciał już poczuć jej ciepło. Chciał by ich skóra płonęła pod ich wzajemnym
dotykiem.
W tym momencie dotarło do niego co wyprawia.
- Ubieraj się Granger
i do siebie – syknął udając się do łazienki. Jak to ubieraj? Hermiona stała
przez chwilę jak wryta, po czym pośpiesznie się ubrała i wyszła trzaskając
drzwiami. Nie chciał się powstrzymywać ale musiał. Nie chciał jej ze sobą
wiązać, a dobrze wiedział że gdy tylko posmakowałby jej w całości, chciałby
mieć to ciągle. Nie pozwoliłby jej odejść, a nie chciał wiązać jej z kimś takim
jak on. Zasługiwała na kogoś lepszego…
na Merlina... głupi Sev..
OdpowiedzUsuń