Jeśli
kogoś interesuje informowanie o nowych rozdziałach to podawajcie e-mail lub gg
w komentarzach : ) Lubię ten
rozdział. Jest taki niespodziewany. Ale kolejny też niczego sobie!
Rozdział
4 – Ognista Whisky
- Dzień dobry –
krzyknęła wychodząc z kominka w Norze. Nikt jej nie odpowiedział – halo!
– zaczęła rozglądać się po pokoju. W końcu po schodach zaczął schodzić Ron.
- Cześć – mruknął pod
nosem jakby się wstydząc.
- Ron proszę, dlaczego się
nie przyjaźnimy? Od kiedy nie ma z nami Harry’ego zostaliśmy sami. Powinniśmy
móc na siebie liczyć – spoglądając mu w oczy, z wymalowanym na twarzy
zmęczeniem.
- Nie wiem, jakoś trudno
mi się z tobą przyjaźnić. Po tym wszystkim. Ale są święta więc powinniśmy być
mili. Co słychać, Snape nadal jest nieprzyjemny? – zapytał zupełnie
zmieniając temat.
- Prawdę mówiąc to od
dwóch tygodni go nie widziałam. Jakby mnie unikał. Na posiłki przychodzi albo
wcześniej albo później. To trochę dzwine ale jest spokojnie, chociaż tyle. Nie
kosztuje mnie to tyle nerwów. A uczenie dzieci sprawa mi przyjemność, tylko
ślizgoni trochę mnie irytują ale daje sobie z nimi radę – uśmiechnęła się
do niego i usiadła przy stole.
- Będziesz zła że dopiero
teraz ci o tym mówię, ale Ginny przyjechała – chrząknął – tyle że z
Malfoyem – dodał po chwili. Nie za bardzo podobał mu się pomysł z tym ich
ślubem, ale jeśli jego siostra miała być szczęśliwa.
- Ginny tu jest?! Gdzie?
– była zła tylko dlatego że jej nic nie powiedział, a Dracon już jej nie
przeszkadzał. Pracowali ze sobą, dlatego przywykła do jego obecności.
-
Są na
spacerze. Ginny jest ostatnio chorowita i musi odpoczywać – wytłumaczył Ron. Gdy tylko skończył do kuchni
weszła jego siostra z młodym Malfoyem.
-
Ginny! - krzyknęła Hermiona widząc ją drugi raz od wakacji.
-
Dobrze cię
widzieć – szeroko uśmiechnięta
rudowłosa dziewczyna przytuliła przyjaciółkę.
-
Musimy tyle
nadrobić! - powiedziała Granger,
wpuszczając dziewczynę z objęć.
-
Zostajesz po
świętach? - zapytała Weasley, uśmiechając
się do Dracona.
-
Szczerze
mówiąc miałam pewne plany co do świąt. Jednak nie zależą one ode mnie. Ale gdy
nie wypalą chętnie spędzę z wami święta
– uśmiechnęła się tajemniczo.
-
Opowiesz mi
później – mrugnęła porozumiewawczo
Ginewra.
-
A gdzie, gdzie
jest George? - zadając to pytanie
nieco się zarumieniła.
-
Wyprowadził
się – mruknął Ron. Poczuła jakby
kubeł wody na głowie. Tęskniła za nim i chętnie by zamieniła z nim kilka słów.
Było jej przykro że nie poinformował jej o tym.
*
Była wigilia. Śnieg przestał
padać ale wszystko już dawno było nim pokryte. W całym Hogwarcie było mnóstwo
choinek i ozdób Bożonarodzeniowych.
Wieczór był chłodny, zwłaszcza w lochach. Hermiona w swojej komnacie
szykowała się do wyjścia. Chwyciła Ognistą Whisky i ruszyła korytarzem do
lochów.
Gdy stała już pod drzwiami
komnat Severusa Snape'a, chwilę pomyślała to co ma zamiar zrobić po czym
zapukała.
-
Wejść – burknął mężczyzna, leniwie wstając z fotela. I
wtedy zobaczył ją w drzwiach. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.
-
Tak sądziłam,
że spędzasz wigilię sam – powiedziała
robiąc kilka kroków do przodu.
-
Nic ci do tego
– syknął jadowicie.
-
Przyniosłam
prezent – powiedziała podnosząc
butelkę . Przyjrzał się jej i butelce po czym postanowił dać za wygraną.
-
Jeśli myślisz
że będę milszy tylko dlatego że przyniosłaś ognistą w wigilię to się mylisz – w jego głosie można było wyczuć coraz mniej jadu.
-
A jeśli spędzę
z tobą wigilię? - zapytała stawiając
whisky na stole. Zdjęła swój płaszcz i powiesiła go na niewielkim wieszaku.
-
Nie przeginaj
Granger – mruknął zasiadając w swoim
fotelu.
-
A jeśli ci
powiem, że mam zamiar cię upić byś wreszcie powiedział dlaczego mnie unikasz? - uniosła brew, a na jego twarzy malowało się
rozbawienie.
-
Przynajmniej
raz nie kłamiesz. Jednak mogę ci to powiedzieć bez rytuału, jeśli wyjdziesz
zaraz po tym – odparł z kpiącym
uśmiechem.
-
Nie wyjdę – stanęła teraz jeszcze bliżej fotela – aż nie
przestanę żałować że tu przyszłam – syknęła tym razem, naśladując go.
Severus wyjął z barku dwie
szklaki i podał jej jedną. Chwycił butelkę i zwinnym ruchem otworzył ją. Nadal
jej trochę i sobie też. Uniósł w górę szklankę, po czym zatopił usta w trunku.
*
-
Granger obudź
się wreszcie – wymruczał potrząsając
nią. Gdy ujrzała jego twarz rozbudziła się i zaczęła się nerwowo rozglądać.
Siedziała na fotelu, w ubraniu ale nic nie pamiętała z poprzedniego wieczora.
-
Możesz mi w
końcu powiedzieć dlaczego mnie unikałeś ? - zapytała jakby nigdy nic. Jakby znajdowali się w punkcie wyjścia.
Snape chwycił ją za ramiona wcisnął w dłonie płaszcz. Wystawił ją za drzwi.
-
Nigdy więcej
nie waż się tu przychodzić! -
krzyknął i zatrzasnął z impetem drzwi.
Był ranek. To było pewne.
Wróciła do swojej komnaty. Zmieniła szaty, wzięła prezenty i stanęła w kominku.
„Nora” zabrzmiało i znalazła się w kuchni.
-
Co robiłaś w
gabinecie mojego ojca chrzestnego? -
zapytał zdziwiony Malfoy. Nikogo innego nie było w okolicy. Na szczęście.
-
Skąd...? - zająknęła się.
-
Molly kazała
mi zaprosić go na dzisiejszy obiad. Otworzył śmiejąc się z wszystkiego. Gdy
zajrzałem głębiej, siedziałaś na fotelu z butelką, śmiejącą się tak samo jak
on. Rozumiem że nic nie pamiętasz? -
był trochę rozbawiony.
-
Do niczego nie
doszło! - krzyknęła jakby
przestraszona i starała się być spokojna, opanowywała się.
-
Tak. Dziś rano
byłem tam ponownie na wypadek gdyby nie pamiętał. Był niesamowicie wkurwiony.
Co mu zrobiłaś? Albo raczej czego nie zrobiłaś? - zapytał błyskawicznie – Granger, ty krwawisz!
- powiedział wskazując na jej usta. Złapała się za nie i uciekła do łazienki.
Gdy oglądała wargi w lustrze, nie mogła złapać oddechu. Dobrze znała powód dla
którego jej usta były opuchnięte i krwawiły. Całowali się. To było pewne. Tylko
dlaczego akurat tego nie pamiętała? Chciała to pamiętać. Chciała przypominać to
sobie za każdym razem gdy go widziała. Wróciła do kuchni, gdzie obok Dracona
siedział Ron i Ginny.
-
Draco,
proszę.. - zaczęła ale nie musiała
kończyć, bo on pokiwał twierdząco głową.
-
Draco, co? - zapytała zaciekawiona Ginny.
-
Pytałam go
wcześniej czy pomoże mi przy sprawdzaniu wypracowań. Chciałam się upewnić, czy
to nadal aktualne – wymyśliła niezłą
historyjkę na poczekaniu.
-
Rozumiem – powiedziała wesoło rudowłosa i chwyciła rękę
blondyna.
Obiad stał gotowy na stole.
Molly krzątała się w kuchni. Lokatorzy powoli zajmowali miejsca. Czy to zrządzenie
losu, że miejsce obok Hermiony było zajęte dla Snape'a? Gdy wszyscy już
siedzieli przy stole, zjawił się Mistrz Eliksirów. Rzucił Hermionie mordercze
spojrzenie i zajął miejsce obok niej.
-
Witaj Molly,
Arturze – skinął do państwa Weasley.
-
Dobrze cię
widzieć, Severusie – powiedział Artur
uśmiechając się do niego.
-
O tak. Dobrze
cię widzieć Severusie – syknęła
Hermiona, udając uśmiech. Miała wielkie, czerwone wypieki i udawała maślane
oczy.
-
Widzę że masz
powodzenie – zachichotał Malfoy
szczerząc się do ojca chrzestnego.
-
Już wszystkim
rozpowiedziałeś o naszej nocy Severusie? - powiedziała Hermiona starając
się połączyć gniew z troską – tyle razy ci mówiłam, że nasze sprawy zostają
w twoim łóżku – prawie umarła ze śmiechu, mówiąc to. Chciała się odegrać za
to jak ją wywalił, bez żadnego wytłumaczenia. Gdinny i Ron zrobili wielkie
oczy, a Draco zaczął się zwijać ze śmiechu.
-
Masz rację,
wybacz – posłał jej mordercze
spojrzenie. Chciał zachować resztkę honoru.
Gdy obiad się skończył,
wszyscy wstali od stołu. Snape chwycił ją za łokieć i nerwowo stanął w kominku.
-
Komnaty
Mistrza Eliksirów, Hogwart – mruknął
i stali oboje już w jego pokojach.
-
Po co mnie tu
zabrałeś? - warknęła trochę
rozbawiona. Dobrze wiedziała o co chodzi.
-
Co ty sobie
wyobrażasz? - krzyknął z determinacją
wpatrując się w jej jeszcze bardziej rozbawioną twarz- myśli że ci wolno mnie
tak ośmieszać? Pożałujesz tego, gorzko pożałujesz! - syknął. Był cały czerwony,
trząsł się ze złości. W jego oczach płonęły ogniki.
-
Jeszcze
zobaczymy – prychnęła uśmiechając się
szyderczo – oj zobaczymy – uniósł brew, jakby czekając na dalszą część.
Podszedł do niej, zbliżał się powoli.
-
Co ty sobie
wyobrażałaś idiotko? - mruknął do jej
ucha, stojąc tak blisko jak się da. Cofnęła się jeszcze o krok, ale poczuła ścianę
na plecach. Cholera. Nie miała dokąd uciec. Zaczęła się nerwowo rozglądać po
pokoju, szukając ratunku. Wodził nosem po jej policzku, a gdy ich usta prawie
się stykały, gdy przestała się bać i chciała go pocałować, on zaśmiał się
szyderczo – głupia idiotko. Myślałaś że do czegoś dojdzie? - prychnął i
dosunął się. Na twarzy dziewczyny czerwieniły się policzki. Poczuła się
oszukana i było jej przykro – nie ruszyłbym takiej szlamy – dodał
jeszcze, ale ona pobiegła do kominka.
-
Nora – krzyknęła i zniknęła w płomieniach. Miał rację,
była jego. Nie potrafiła się od niego uwolnić. Chciała by ją pocałował, chciała
czuć się bezpieczna w jego ramionach. Gdy tylko łapała się na tym, że w ten
sposób o nim myśli, karciła się.
-
Co się stało?- rudowłosa była trochę blada ze zdziwienia. Usiadły
na łóżku.
-
On mnie gnębi.
Najpierw udowodnił mi że to przeze mnie Harry nie żyje
-
Wiesz że to
nie prawda – przerwała jej Ginny.
-
No nie
wiem..., potem, potem tłumaczył mi że to przeze mnie żyje i że wcale tego nie
chciał. Potem mnie unikał. Byłam u niego w wigilię i według wszystkich dowodów
się całowaliśmy. Rano wywalił mnie za drzwi. Odegrałam się na nim przy
obiedzie. Po drodze jeszcze usłyszałam, że nie mogę spotykać się z Georgem, bo
jestem jego, a dzisiaj – spuściła
głowę w dół – dzisiaj prawie mnie pocałował. Wyzwał mnie od szlam i
uciekłam. Ale poczułam, że faktycznie należę do niego. Że nigdy się nie
uwolnię.
Więcej, dłużej, szybciej *.* Pragnę następnego rozdziału. Weszłam przypadkiem i zostałam ;) Daj następny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Przeczytałam ciągiem całość i czekam na kolejny rozdział! Buziaki - Always
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!
OdpowiedzUsuńŚWIETNE .
, PO PROSTU PIĘKNE !
JA CHCE JESZCZE . <3