Kolejny rozdział. Krótki. Wyjątkowo. Ale już niedługo następne :) Czekam na komentarze!
Chapter
3 - Podziękowania
Po
kilku dniach Hermiona wyszła ze swoich komnat. Udała się do
gabinetu Minerwy. Wyglądała lepiej niż wcześniej. Doprowadziła
się do porządku. Uczesała włosy, bo wyglądały na niesforne.
Szaty były świeżo wyprane. Szła korytarzem spokojnie. Doszła do
gargulca. Od kiedy McGonagall była dyrektorem stała się bardziej
ufna i zniosła hasło do gabinetu. Nie trzymała tam nic cennego,
żadnych cennych informacji, a gdy Voldemort został całkowicie
zniszczony nie było się czego obawiać. Dotknęła posągu, a zza
niego pokazały się kamienne schody, po których wspięła się i
zastukała do drzwi.
-
Proszę –
usłyszała w odpowiedzi, dlatego popchnęła wielkie drzwi.
-
Minerwo –
powiedziała lekko się kłaniając – jestem
gotowa by uczyć –
dokończyła spokojnym głosem, pozbawionym uczuć.
-
Cieszę się Hermiono,
że wreszcie doprowadziłaś się do porządku
– powiedziała z lekkim uśmiechem, siedzą cały czas za swoim
biurkiem – jest
wtorek, dziś masz zajęcia z trzeciorocznymi. Zaczynasz po
śniadaniu. Następnie masz godzinę przerwy. Później mamy
zebranie, tutaj. Drugie zajęcia masz po obiedzie
– dokończyła dyrektor.
-
Oczywiście –
przytaknęła na znak, że przyjęła informację do wiadomości.
Wyszła z gabinetu i udała się do wielkiej Sali. Spojrzała na
swoje miejsce, dojrzała obok siedzącego już na swoim starego
nietoperza. Odwróciła wzrok. Szła powoli, między stołami. Nagle
tuż przed nią wyrósł młody gryfon.
-
Pani profesor, czy
odbędą się dzisiaj zajęcia dla drugiej klasy?
– zapytał chłopak, spoglądając w górę.
-
Oczywiście Phlin.
Zaraz po obiedzie –
uśmiechnęła się czule i odeszła. Usiadła na swoim miejscu i
nałożyła sobie dwie kanapki. Starała się nie patrzeć na niego
mimo że tak bardzo chciała to zrobić. To przez niego, ten tydzień
spędziła w swojej komnacie, przez niego schudła i była niezdrowo
blada.
-
Dzień dobry –
odparł jednak chłodno Severus, zachowując się przyzwoicie.
-
Może i dla ciebie
dobry – syknęła,
nie patrząc w jego stronę.
-
już się tak ze sobą
nie pieść. Bez przesady –
mruknął, biorąc łyk herbaty.
-
Jak śmiesz!
– krzyknęła Hermiona – To
że nigdy nie miałeś przyjaciół że byłeś krwiożerczym
odrażającym straszydłem który zabijał kobiety i dzieci nie znacz
że mnie nie boli to że mój przyjaciel zginął. A ty bez krztyny
wdzięczności za uratowanie życia masz tupet jeszcze się wtrącać!?
– krzyczała, niemal na całą salę. Była cała czerwona i ciężko
oddychała.
-
Hermiono
– mruknęła Minerwa, słysząc każde jej słowo.
-
Może i nie miałem
przyjaciół i robiłem potworne rzeczy, ale ja w przeciwieństwie do
ciebie, Granger, nie użalam się nad sobą
– miał błysk w oku. Ona również powiedziała mu całą prawdę
o jego życiu i wcale mu się to nie podobało.
-
Robię co mi się
podoba – nie dawała
za wygraną.
-
Ale cierpi na tym
szkoła, bo ty nie uczęszczasz na lekcje. Czarodzieje nie uczą się,
bo ty siedzisz w swoich komnatach i płaczesz w poduszkę –
on również nie zamierzał ustąpić.
-
nie wierze! Masz tupet
Severusie! – wstała
od stołu i wyszła pośpiesznie z Sali. Wbiegła do gabinetu zaklęć.
Usiadła za swoim biurkiem i odetchnęła. Nie chciała dać mu się
wyprowadzić z równowagi.
Snape
siedział na swoim miejscu wyraźnie rozbawiony. Wypowiedziała jego
imię, co utkwiło mu w głowie. Ciągle w niej wirowało. Musiała
przyznać, miał rację. Dzieciaki straciły tydzień, przez jej
użalanie się nad sobą. Drzwi do Sali, otworzyły się i weszła do
nich klasa łączona. Ślizgoni i gryfoni. Musiało być ciężko, bo
pamiętała swoje lekcje łączone ze Slytherinem.
-
Przeczytajcie rozdział
1 i 2. Następnie zacznijcie wypracowanie, na rolkę pergaminu. Chcę
mieć wszystkie do końca tygodnia na moim biurku
– powiedziała stanowczo siadając na obrzeżach mebla –
słucham? Jakieś
pytania? - Zgłosił
się ślizgon, wysoki brunet o zielonych oczach – słucham?
– wskazała na niego.
-
Dlaczego krzyczała pani na profesora Snape’a przy śniadaniu?
– zapytał, wyraźnie złośliwie.
-
Nie twój interes 20 od Slytherinu –
syknęła jadowicie. Spojrzała wprost w jego oczy z szyderczym
uśmiechem.
Mistrz
Eliksirów był w nadzwyczaj dobrym humorze, zapewne dlatego że
objechał i wygrał z Granger.
Jego
uczniowie z czwartego roku warzyli jakiś eliksir. Siedział
spokojnie, na skraju biurka. Wtedy jeden z krukonow się zgłosił.
-
Czego?
– mruknął Severus, wbijając wzrok w ucznia.
-
Dlaczego był pan
niemiły dla profesor Granger?
– wtedy coś w nim eksplodowało. Spokój z jego twarzy natychmiast
zniknął. Zrobił się czerwony.
-
Nawet nie chce mi się
ponownie robić wykładu. 20 od krukonów i masz szlaban dzisiaj
wieczorem – syknął,
a na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Lekcja dobiegła
końca. Snape pośpiesznie opuścił lochy. Pobiegł do Sali zaklęć
i wparował do niej.
-
Granger! –
syknął – Mam dość tego że nasyłasz na mnie uczniów. – darł
się na całą salę.
-
Uratowałam cię bo
chciałam żebyś przeżył. Żeby móc się jeszcze wkurzać, żeby
patrzeć jak robisz się czerwony –
powiedziała to co chciał usłyszeć. Ale wcale nie kłamała. Dała
mu odpowiedź na nurtujące go pytanie.
-
O czym ty mówisz do
cholery?! – udawał
że kompletnie nie wie o co chodzi.
-
Dobrze wiesz –
stanęła bliżej niego. Wpatrywała się w jego czarne oczy,
przepełnione smutkiem. Przez moment stali tak, jednak po chwili
Mistrz Eliksirów potrząsnął głową jakby otrząsnął się z
myśli.
-
Może wcale nie
chciałem przeżyć? –
mruknął ciągnąc nagle temat. Odsunął się od niej i udał się
do wyjścia – ale
dziękuję –
powiedział łagodnie i stanowczo wyszedł. Zatkało ją. Jeszcze
nigdy nie usłyszała tego słowa z jego ust.
*
Rudowłosy
mężczyzna czekał przed trzema miotłami. Był chłodny
listopadowy dzień. Czekał na kogoś, bo przestępował z nogi na
nogę, stale się rozglądając. Doczekał się wreszcie, bo na jego
twarzy pojawił się uśmiech.
Hermiona
pędziła w jego stronę, starając sięnie potknąć o długą
szatę.
-
Witaj George –
uśmiechnęła się szeroko i przytuliła go.
-
Cześć Hermiono,
dobrze cię widzieć –
odparł na to, również się przytulając – to
jak kremowe piwo czy ognista dla odmiany?
– zaproponował wskazując wzrokiem na pub obok którego właśnie
stali.
-
Chętnie ale jednak kremowe. Nie chcę stracić głowy, a mam jutro
lekcje – powiedziała
wpatrując się w jego brązowe oczy. Weszli do środka i usiedli w
rogu. Kelner podał dwa kremowe piwa.
Nie
zauważyli ale po drugiej stronie, przy szklance ognistej siedział
stary obrzydliwy nietoperz. Wpatrywał się w nią i czuł ukłucie
zazdrości, gdy Weasley obejmował ją ramieniem.
Granger musnęła usta rudowłosego, a wtedy mężczyzna stanowczo wstał, trzasnął szklanką o blat i wyszedł. W brzuchu Hermiony balowały teraz motyle. Jej oczy nie odrywały się od chłopaka.
Granger musnęła usta rudowłosego, a wtedy mężczyzna stanowczo wstał, trzasnął szklanką o blat i wyszedł. W brzuchu Hermiony balowały teraz motyle. Jej oczy nie odrywały się od chłopaka.
-
Wiesz, że to nie
powinno się dziać? –
zapytał drżącym głosem George.
-
Oczywiście, że wiem
– cofnęła się nieco, a na jej twarzy pojawił się rumienieć.
Czuła się dobrze z bratem Rona ale wkrótce ona zrozumiała że to
faktycznie byłoby dziwne i niezręczne. Traktowali się przecież
jak rodzeństwo.
Wróciła
do zamku, a pod jej drzwiami stał Mistrz Eliksirów.
-
Co tu robisz?
– zapytała zdziwiona. Czyżby coś się stało?
-
Nie możesz spotykać
się z Weasleyem –
mruknął pod nosem.
-
Mogę się spotykać z
kim mi się podoba, Severusie
– znów to robiła. Wypowiadała jego imię.
-
Nie jest dość dobry
dla ciebie – syknął
jakby nie słysząc jej zdania.
-
Słucham?!-
uniosła się nieco a jej twarz poczerwieniała.
Snape
podszedł do niej bliżej. Cofnęła się, czując na plecach drzwi
do swojej komnaty. On jednak jeszcze podszedł. Spojrzał w jej
brązowe oczy. Drżała. Ze strachu? Raczej się nie bała. Nie
wiedziała bardziej czego ma się spodziewać. Jego usta ułożył
się w lekki uśmiech, co zazwyczaj nie miało miejsca. Zbliżał się
coraz bardziej. Wsunął nos w jej włosy, aby dostać się do ucha.
-
Bo jesteś moja
– wyszeptał, po czym zniknął. Stała tam jeszcze chwilę, po
czym weszła do swojej sypialni. Zastanawiała się co to miało
znaczyć? Jak to była jego? Przecież niczego sobie nie deklarowali.
Nie spotykali się. Właściwie to ciągle się kłócili. Potem
przypomniała sobie to co powiedziała mu gdy wparował do Sali
zaklęć, dlaczego go uratowała. Następnego dnia nie było go na
śniadaniu. Nie natknęła się na niego przez prawie cały tydzień.
To jest ŚWIETNE!!! Pisz dalej masz talent :) Czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńja też czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń<3
Zajebiste ! Pisz dalej !
OdpowiedzUsuńMasz talent. :D
najlepszeeeee;)
OdpowiedzUsuńNiestety strasznie naciągane, Severus czający się po kątach, kłócący się przy uczniach i pozwalający się obrażać? Raczej wątpię.
OdpowiedzUsuńPopietam przedmowce. Troche naciagane..
OdpowiedzUsuńAle lece dalej. Moze bedzie lepiej :)