niedziela, 6 stycznia 2013

Chapter 3 - Podziękowania - End of the War

Kolejny rozdział. Krótki. Wyjątkowo. Ale już niedługo następne :) Czekam na komentarze! 
Chapter  3 - Podziękowania
Po kilku dniach Hermiona wyszła ze swoich komnat. Udała się do gabinetu Minerwy. Wyglądała lepiej niż wcześniej. Doprowadziła się do porządku. Uczesała włosy, bo wyglądały na niesforne. Szaty były świeżo wyprane. Szła korytarzem spokojnie. Doszła do gargulca. Od kiedy McGonagall była dyrektorem stała się bardziej ufna i zniosła hasło do gabinetu. Nie trzymała tam nic cennego, żadnych cennych informacji, a gdy Voldemort został całkowicie zniszczony nie było się czego obawiać. Dotknęła posągu, a zza niego pokazały się kamienne schody, po których wspięła się i zastukała do drzwi.
- Proszę – usłyszała w odpowiedzi, dlatego popchnęła wielkie drzwi.
- Minerwo – powiedziała lekko się kłaniając – jestem gotowa by uczyć – dokończyła spokojnym głosem, pozbawionym uczuć.
- Cieszę się Hermiono, że wreszcie doprowadziłaś się do porządku – powiedziała z lekkim uśmiechem, siedzą cały czas za swoim biurkiem – jest wtorek, dziś masz zajęcia z trzeciorocznymi. Zaczynasz po śniadaniu. Następnie masz godzinę przerwy. Później mamy zebranie, tutaj. Drugie zajęcia masz po obiedzie – dokończyła dyrektor.
- Oczywiście – przytaknęła na znak, że przyjęła informację do wiadomości. Wyszła z gabinetu i udała się do wielkiej Sali. Spojrzała na swoje miejsce, dojrzała obok siedzącego już na swoim starego nietoperza. Odwróciła wzrok. Szła powoli, między stołami. Nagle tuż przed nią wyrósł młody gryfon.
- Pani profesor, czy odbędą się dzisiaj zajęcia dla drugiej klasy? – zapytał chłopak, spoglądając w górę.
- Oczywiście Phlin. Zaraz po obiedzie – uśmiechnęła się czule i odeszła. Usiadła na swoim miejscu i nałożyła sobie dwie kanapki. Starała się nie patrzeć na niego mimo że tak bardzo chciała to zrobić. To przez niego, ten tydzień spędziła w swojej komnacie, przez niego schudła i była niezdrowo blada.
- Dzień dobry – odparł jednak chłodno Severus, zachowując się przyzwoicie.
- Może i dla ciebie dobry – syknęła, nie patrząc w jego stronę.
- już się tak ze sobą nie pieść. Bez przesady – mruknął, biorąc łyk herbaty.
- Jak śmiesz! – krzyknęła Hermiona – To że nigdy nie miałeś przyjaciół że byłeś krwiożerczym odrażającym straszydłem który zabijał kobiety i dzieci nie znacz że mnie nie boli to że mój przyjaciel zginął. A ty bez krztyny wdzięczności za uratowanie życia masz tupet jeszcze się wtrącać!? – krzyczała, niemal na całą salę. Była cała czerwona i ciężko oddychała.
- Hermiono – mruknęła Minerwa, słysząc każde jej słowo.
- Może i nie miałem przyjaciół i robiłem potworne rzeczy, ale ja w przeciwieństwie do ciebie, Granger, nie użalam się nad sobą – miał błysk w oku. Ona również powiedziała mu całą prawdę o jego życiu i wcale mu się to nie podobało.
- Robię co mi się podoba – nie dawała za wygraną.
- Ale cierpi na tym szkoła, bo ty nie uczęszczasz na lekcje. Czarodzieje nie uczą się, bo ty siedzisz w swoich komnatach i płaczesz w poduszkę – on również nie zamierzał ustąpić.
- nie wierze! Masz tupet Severusie! – wstała od stołu i wyszła pośpiesznie z Sali. Wbiegła do gabinetu zaklęć. Usiadła za swoim biurkiem i odetchnęła. Nie chciała dać mu się wyprowadzić z równowagi.
Snape siedział na swoim miejscu wyraźnie rozbawiony. Wypowiedziała jego imię, co utkwiło mu w głowie. Ciągle w niej wirowało. Musiała przyznać, miał rację. Dzieciaki straciły tydzień, przez jej użalanie się nad sobą. Drzwi do Sali, otworzyły się i weszła do nich klasa łączona. Ślizgoni i gryfoni. Musiało być ciężko, bo pamiętała swoje lekcje łączone ze Slytherinem.
- Przeczytajcie rozdział 1 i 2. Następnie zacznijcie wypracowanie, na rolkę pergaminu. Chcę mieć wszystkie do końca tygodnia na moim biurku – powiedziała stanowczo siadając na obrzeżach mebla – słucham? Jakieś pytania? - Zgłosił się ślizgon, wysoki brunet o zielonych oczach – słucham? – wskazała na niego.
- Dlaczego krzyczała pani na profesora Snape’a przy śniadaniu? – zapytał, wyraźnie złośliwie.
- Nie twój interes 20 od Slytherinu – syknęła jadowicie. Spojrzała wprost w jego oczy z szyderczym uśmiechem.

Mistrz Eliksirów był w nadzwyczaj dobrym humorze, zapewne dlatego że objechał i wygrał z Granger.
Jego uczniowie z czwartego roku warzyli jakiś eliksir. Siedział spokojnie, na skraju biurka. Wtedy jeden z krukonow się zgłosił.
- Czego? – mruknął Severus, wbijając wzrok w ucznia.
- Dlaczego był pan niemiły dla profesor Granger? – wtedy coś w nim eksplodowało. Spokój z jego twarzy natychmiast zniknął. Zrobił się czerwony.
- Nawet nie chce mi się ponownie robić wykładu. 20 od krukonów i masz szlaban dzisiaj wieczorem – syknął, a na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Lekcja dobiegła końca. Snape pośpiesznie opuścił lochy. Pobiegł do Sali zaklęć i wparował do niej.
- Granger! – syknął – Mam dość tego że nasyłasz na mnie uczniów. – darł się na całą salę.
- Uratowałam cię bo chciałam żebyś przeżył. Żeby móc się jeszcze wkurzać, żeby patrzeć jak robisz się czerwony – powiedziała to co chciał usłyszeć. Ale wcale nie kłamała. Dała mu odpowiedź na nurtujące go pytanie.
- O czym ty mówisz do cholery?! – udawał że kompletnie nie wie o co chodzi.
- Dobrze wiesz – stanęła bliżej niego. Wpatrywała się w jego czarne oczy, przepełnione smutkiem. Przez moment stali tak, jednak po chwili Mistrz Eliksirów potrząsnął głową jakby otrząsnął się z myśli.
- Może wcale nie chciałem przeżyć? – mruknął ciągnąc nagle temat. Odsunął się od niej i udał się do wyjścia – ale dziękuję – powiedział łagodnie i stanowczo wyszedł. Zatkało ją. Jeszcze nigdy nie usłyszała tego słowa z jego ust.

*

Rudowłosy mężczyzna czekał przed trzema miotłami. Był chłodny listopadowy dzień. Czekał na kogoś, bo przestępował z nogi na nogę, stale się rozglądając. Doczekał się wreszcie, bo na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Hermiona pędziła w jego stronę, starając sięnie potknąć o długą szatę.
- Witaj George – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła go.
- Cześć Hermiono, dobrze cię widzieć – odparł na to, również się przytulając – to jak kremowe piwo czy ognista dla odmiany? – zaproponował wskazując wzrokiem na pub obok którego właśnie stali.
- Chętnie ale jednak kremowe. Nie chcę stracić głowy, a mam jutro lekcje – powiedziała wpatrując się w jego brązowe oczy. Weszli do środka i usiedli w rogu. Kelner podał dwa kremowe piwa.
Nie zauważyli ale po drugiej stronie, przy szklance ognistej siedział stary obrzydliwy nietoperz. Wpatrywał się w nią i czuł ukłucie zazdrości, gdy Weasley obejmował ją ramieniem.
Granger musnęła usta rudowłosego, a wtedy mężczyzna stanowczo wstał, trzasnął szklanką o blat i wyszedł. W brzuchu Hermiony balowały teraz motyle. Jej oczy nie odrywały się od chłopaka.
- Wiesz, że to nie powinno się dziać? – zapytał drżącym głosem George.
- Oczywiście, że wiem – cofnęła się nieco, a na jej twarzy pojawił się rumienieć. Czuła się dobrze z bratem Rona ale wkrótce ona zrozumiała że to faktycznie byłoby dziwne i niezręczne. Traktowali się przecież jak rodzeństwo.

Wróciła do zamku, a pod jej drzwiami stał Mistrz Eliksirów.
- Co tu robisz? – zapytała zdziwiona. Czyżby coś się stało?
- Nie możesz spotykać się z Weasleyem – mruknął pod nosem.
- Mogę się spotykać z kim mi się podoba, Severusie – znów to robiła. Wypowiadała jego imię.
- Nie jest dość dobry dla ciebie – syknął jakby nie słysząc jej zdania.
- Słucham?!- uniosła się nieco a jej twarz poczerwieniała.
Snape podszedł do niej bliżej. Cofnęła się, czując na plecach drzwi do swojej komnaty. On jednak jeszcze podszedł. Spojrzał w jej brązowe oczy. Drżała. Ze strachu? Raczej się nie bała. Nie wiedziała bardziej czego ma się spodziewać. Jego usta ułożył się w lekki uśmiech, co zazwyczaj nie miało miejsca. Zbliżał się coraz bardziej. Wsunął nos w jej włosy, aby dostać się do ucha.
- Bo jesteś moja – wyszeptał, po czym zniknął. Stała tam jeszcze chwilę, po czym weszła do swojej sypialni. Zastanawiała się co to miało znaczyć? Jak to była jego? Przecież niczego sobie nie deklarowali. Nie spotykali się. Właściwie to ciągle się kłócili. Potem przypomniała sobie to co powiedziała mu gdy wparował do Sali zaklęć, dlaczego go uratowała. Następnego dnia nie było go na śniadaniu. Nie natknęła się na niego przez prawie cały tydzień.

6 komentarzy:

  1. To jest ŚWIETNE!!! Pisz dalej masz talent :) Czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też czekam z niecierpliwością :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste ! Pisz dalej !
    Masz talent. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety strasznie naciągane, Severus czający się po kątach, kłócący się przy uczniach i pozwalający się obrażać? Raczej wątpię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popietam przedmowce. Troche naciagane..
    Ale lece dalej. Moze bedzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń