niedziela, 20 stycznia 2013

One Shot

Przepraszam że nie wstawiałam nic nowego. Rozdziały do 17 są napisane. Muszę jednak powiedzieć że to wszystko zmierza ku końcowi. Nie wiem dlaczego.
Chciałabym zając się pisaniem czegoś poważnego ale chyba mnie nie stać psychicznie na to. Co sądzicie o moim opowiadaniu pod względem bardziej językowym ( nie chodzi o błędy a o składnie ). Myślicie że coś bardziej poważnego nadaje się dla mnie?

Jako wynagrodzenie i przeprosiny wrzucam wam jak to mówi Always OneShot ale tak na prawdę to urywek czegoś co wpadło mi do głowy. Nie wiem czy kiedykolwiek to kontyuuję. Także proszę o kompetentne komentarze pełniejsze niż "fajne" :)

Profesor Severus Snape. Wysoki, chudy mezczyzna o kruczoczarnych dlugich wlosach, siegajacych do ramion. Uczy Eliksirow. Porywczy, odizolowany. Niesamowicie chlodny w stosunkach z innymi. A wszystko przez niespelniona milosc.



Nowa uczennica Hogwartu szla korytarzem, kierujac sie do dormitorium Slytherinu. Miala krawat w barwach domu dokladnie zawiazany pod szyja, biala koszule, szate i oczywiście spodnice do kolan.

Zapomniala hasla, dzieki któremu moglaby znalezc sie w pokoju wspolnym podopiecznych profesora Snapea. Stala zaklopotana, rozgladajac sie czy aby nikt nie spieszy z pomoca. I dojrzala. W swojej czarnej todze i rozlozystej, powiewajacej na wietrze ktory tworzyl sie od predkosci poruszania sie, szedl owy profesor. Czyzby na ratunek? Stanal przed nia i dokladnie zmierzyl ja wzrokiem. Spojrzal na obraz przed którym stala. Spojrzal na dziewczyne z politowaniem i odparl:

- czy tak trudno jest zapamietac 2 slowa? - zapytal, przeszywajac ja lodowatym spojrzeniem.

- nie panie profesorze, ale wlasnie uczylam sie skladu eliksiru ktory będziemy przyrzadzac na nastepnej lekcji i zupelnie sie pogubilam - wskazala na ksiazke w skorzanej, pomarszczonej okladce, tlumaczac sie. Odwazyla sie spojrzec w jego oczy, spodziewajac sie arktycznej odpowiedzi.

-zaskakujace... - wymruczal unaszac jedna brew. Spojrzal na nia i przypomnialy mu sie oczy pewnej kobiety, ktora niestety już niezyje - doprawdy, zdumiewajace. Skonczylas sie podlizywac? - wrocil do poprzedniego zimnego tonu i spojrzenia.

- alez profesorze Snape jak tylko, chcialam zdobyc wiecej punktow dla Slytherinu i.. I.. - zajaknela sie, czujac nadal na sobie to przerazliwie chlodne spojrzenie - chcialam być najlepsza w pana klasie - przyznala, rumieniac sie.

- natychmiast idz do sypialni. Nie chce widzec ani slyszec ze wloczylas sie jeszcze gdzies dzisiaj. Tym bardziej z Malfoyem - syknal na nia. Podal haslo do dormitorium, odwrocil sie i tym samym krokiem którym przyszedl, odszedl czym predzej.



Oszolomiona April weszla do salonu wspolnego, widac na kanapie chlopaka o przerazliwie bialych wlosach wesolo i w podskokach zmierzala ku niemu.

- Smith czy ty sie dobrze czujesz? - bruknal Malfoy, patrzac jak dziewczyna emanuje radoscia.

- Nie Malfoy, po prostu mam dobry humor. A poza tym - te slowa przeciagnela - dostalam na ciebie szlaban od profesora Snape'a wiec wolalabym udac sie już do lozka jeśli pozwolisz - udala ze sie klania i z mina przepelniona satysfakcja wspiela sie po kamiennych schodkach i weszla do dormitorium.



*



Nastepnego ranka, Smith obudzila sie z bolem plecow. Nie wiedzac dlaczego spala na ksiazce od eliksirow ktora miala przy sobie gdy profesor Snape uratowal jej tylek i nie dal szlabanu.

Usmiechnela sie na sama mysl o tym wspomnieniu i przeciagnela sie, siadajac na lozku i wkladajac nogi do wysokich, cieplych kapci. Owinawszy sie szlafrokiem wyszla z sypialni i przeszla do pokoju wspolnego. Do sniadania była jeszcze godzina, dlatego prawie wszyscy jeszcze spali. Prawie bo na nieszczescie April, na skorzanym fotelu siedzial Draco.

- Nie spisz Smith? - syknal na powitanie, widac ze dziewczyna siada obok niego.

- Nie - mruknela i usiadla na jego kolanach. Nie zdziwil sie, przeszyl ja chlodnym spojrzeniem.

- Jestes paskudna szlama - prychna, patrzac wyglodnialy na jej usta.

- Nie jestem szlama. Dobrze wiesz.. - urwala a on wpil sie w jej wargi, zachlannie je calujac. Ich relacje byyly bardzo dziwne, obrazali sie i klocili ale to nie przeszkadzalo im w spelnaniu swoich potrzeb - odczep sie Malfoy bo zaraz ktos przyjdzie - syknela do jego ucha.

- Jak tylko przyjdzie to oberwie - odparl ponownie muskajac jej usta.

April, mloda czwartoklasistka ktora przeniosla sie z Boubatoux do Hogwartu ze względu na jej chorego ojca ktory chcial przeniesc sie do Angli.

Draco wsadzil swoje chude rece pod jej koszulke i zaczal nimi bladzic w poszukiwaniu zapiecia od stanika.

- Nie przeginaj - prychnela odrywajac sie od niego. Jego oczy plonely goracym blekitem. Policzki miał czerwone, ktore były bardzo widoczne i komponowaly sie z jego bialymi niemal wlosami.

- Daj spokoj Smith - wyszeptal do jej ucha, nie cofajac rak.

- Powiedzialam przestan - warknela, wyciagnela jego rece spod szlafroka i bluzki od pizamy. Spojrzala z triumfem w jego oczy i wstala z jego kolan. Malfoy nie dal za wygrana i zacisnal dlon na jej nadgarstku, przyciagnal ja ponownie do siebie. Wpil sie jeszcze raz w jej pelne, cieple usta i posadzil ja na sobie okrakiem. April calkowicie zamroczylo, przymknela oczy i cieszyla sie goracym tancem ich jezykow. Blondyn przejechal dlonmi po jej udach, kladac je w tali. Dziewczyna owinela rekami jego szyje, przyciagajac go jeszcze blizej. Drzwi do pokoju wspolnego huknely glosno, i przed nimi ukazala sie wysoka postac w czarnych szatach ze zniesmaczona mina. Machnal rozdzka. Smith odrzucilo od mlodego czarodzieja az tak ze wpadla na kamienna sciane. Draco z kolei zostal nietkniety.

- Smith. Szlaban do konca semestru, w kazda sobote i niedziele. W moim gabinecie - prcyhnal Severus. Malfoy siedzial usatysfakcjonowany na kanapie i oparl ramiona o oparcie mebla -Draco. Od kiedy interesuja cie szlamy? - warknal do swojego chrzesniaka.

- Od momentu gdy szlamy maja tak niezle cialo, wycwiczony jezyk i nogi ktore otwieraja sie na kazde pstrykniecie - odparl chlopak z trimfem.

- Malfoy. Szlaban w poniedzialki po lekcjach - wcale nie chcial dawac mu szlabanu, ale nie dopuszczal takiego slownictwa wzgledem dziewczat. Zwlaszcza slizgonek ktore mialy być traktowane z szacunkiem.

- Ale...?! - wyjakal tylko blondyn ale po chwili dostal policzek z otwartej dloni, a po chwili zostal sam w pokoju.

April siedziala w dormitorium i przebierala w kufsze szukajac swojej ulubionej bialej bluzki z kolnierzykiem. Pech chcial ze tego dnia wypadala sobota. Pierwszy szlaban u jej ulubionego nauczyciela. Wcale na niego nie zasluzyla. Nic wielkiego sie nie wydarzylo ale może miał racje, majac na mysli ze popelnila by blad gdyby przespala sie z jej chrzesniakiem. Na pewno by zalowala. Nie była typem latwej dziewczyny, po prostu slawa Malfoya uderzyla jej do glowy i wydawalo jej sie ze może mu sie spodobac. I spodobala ale tylko fizycznie co zrozumiala przykrywajac swoje kragle piersi w czarnym biustonoszu biala koszula.

Zebrala z lozka krotka, szara spodnice i zalozyla ja na siebie. Zawiazala kawat pod szyja i wyszla z dormitorium. Na dole czekal jej kolega. Starszy, kolega Malfoya. Teodore Nott.

- Glodna? - zagadnal gdy stanela obok niego.

- Może troche. Zwlaszcza ze czeka mnie szlaban u Snape'a - mruknela spokojnie i wyszli z pokoju wspolnego. Przeszli dlugim korytarzem, z którego skrecili w lewo a pozenij w prawo i staneli przed duzymi drzwiami wielkiej sali. Weszli do niej pewnym krokiem, z glowa ulozona ku gorze pokazujac reszte swoja wyzszosc. Zasiedli przy dlugim drewnianym stole. Smith nalozyla sobie cos na talerz po czym wypila kilka lykow herbaty, zjadla troche i wstala od stolu.

- Widzimy sie wieczorem Nott. Ide na smierc - mruknela i ucalowala jego policzek. Wyszla flegmatycznie z sali i udala sie do lochow. Zblizajac sie coraz bardziej do nich, robilo jej sie coraz zimniej. Doszla do duzych machoniowych drzwi, do których zapukala.

- Wejsc - uslyszala spokojny, opamietany, lodowaty glos. Dziewczyna weszla do srodka i zamknela za soba drzwi. Spogladala ze strachem w jego oczy, po czym usiadla przed nim na jego biurku.

- Tesknilam za panem - wyszeptala spokojnie, oblizujac sie na jego widok.

- Widzialem.. - prychnal ostro i zrzucil ja delikatnie z biurka.

- Oh. Panie profesorze. Niech pan nie będzie zazdrosny - wymruczala w jego strone.

- Panno Smith prosze isc na zaplecze i posprzatac i poukladac alfabetycznie wszystkie ingrediencje - powiedzial beznamietnym glosem. April nieco sie zdziwila bo poprzednie jej szlabany wygladaly tak samo. Zaspokajala Mistrza Eliksirow, czerpiac z tego przyjemnosc. W jego ramionach czula sie bezpiecznie a jego umiejetnosci były wspaniale dlatego czula sie cudownie. Wlasciwie gdy miala pierwszy szlaban sama to zaproponowala a on o dziwo nie protestowal. Udala sie pokornie do zaplecza i zaczela sprzatanie. Siedziala na kamiennej posadzce i uwaznie czytala kazda etykietke. Po trzech godzinach zmagan skonczyla i z triumfem wyszla z malego pomieszczenia. Podeszla do jego biurka i usmiechnela sie niesmialo. Wstal i obszedl mebel stajac przed nia.

- Czas na nagrode - wymruczal do jej ucha podnoszac ja do gory i sadzajac na biurku. April owinela rece wokół jego szyi i przylgnela ustami do jego szyi, z pasja ja calujac. Czekala na to od kiedy weszla do gabinetu Mistrza Eliksirow. Najbardziej w tej chorej sytuacji podobalo jej sie to ze wcale nie dawal jej lepszych ocen, czy był milszy. ByŁ taki sam jak dla innych.

- Wreszcie - wyszeptala z usmiechem po czym rozpiela pasek od jego spodni, wczesniej rozpinajac przeszkadzajaca bariere jaka była szata.

Severus wsadzil lodowate dlonie pod jej bluzke i nie rozpinajac jej, pozbyl sie biustonosza. Zaczal masowac i sciskac jej piersi, caly czas muskajac skore na jej szyi. Jedna reke wyciagnal spod koszulki i wsadzil ja pod spodnice. Nie owijali dlugo w bawelne. Zszarpnal jej majtki, ktore zsunely sie na kostki, klinujac sie przy butach. Smith machnela nogami tak ze pozbyla sie ich. Mezczyzna wyjal swojego czlonka ze spodni, ulozyl April wygodnie, rozchylil jej nogi i wszedl w nia. Czarnowlosa jeknela, a jej cialo wygielo sie w luk. Coraz wolniej calowal jej szyje, a coraz szybciej poruszal sie w niej, slyszac coraz glosniejsza reakcje partnerki. Owinela nogi wokół jego bioder, aby poczuc sie jeszcze blizej niego.

- Powiedz... - wysyczal, przyspieszajac.

- Severusie... - wyjeczala, poruszajac biodrami. Biurko sie trzeslo, zgodnie z ich ruchami. Oboje byli blisko spelnienia. Doszli jednoczesnie, jeczac glosno. Objal ja, i przycisnal do siebie. Chlonal jej zapach. Chwile pozniej zapinal spodnie i szate, a ona zbierala bielizne z ziemi.

- Jestem dzisiaj wolna? - zapytala stojac nadal przed nim.

- Jutro powtorka - powiedzial spokojnie nie patzrac na nia. Smith nie dala za wygrana, podeszla do niego i wpila sie w jego wargi ostatni raz.

- Do jutra - wyszeptala jeszcze i na jego policzku zlozyla pocalunek. Wyszla z lochow, pedzac do pokoju wspolnego.

2 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc.. nie podoba mi się. Snape nie pasuje do takiej roli.

    proszę skończ jakoś to opowiadanie. wciągnęłam się w tą historię. czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest bardzo dobre, szkoda tylko, że tak dużo błędów w nim jest i w ogóle zero polskich znaków typu ''ą'', ''ę'' itp.
    Kontynuuj to opowiadanie, ale może skończ poprzednie? Do tamtego strasznie się wciągnęłam :)

    Serdecznie pozdrawiam i czekam na jakiś nowy wpis :D
    kawi :D

    OdpowiedzUsuń