Przepraszam
że nie wstawiałam nic nowego. Rozdziały do 17 są napisane. Muszę
jednak powiedzieć że to wszystko zmierza ku końcowi. Nie wiem
dlaczego.
Chciałabym zając
się pisaniem czegoś poważnego ale chyba mnie nie stać psychicznie
na to. Co sądzicie o moim opowiadaniu pod względem bardziej
językowym ( nie chodzi o błędy a o składnie ). Myślicie że coś
bardziej poważnego nadaje się dla mnie?Jako wynagrodzenie i przeprosiny wrzucam wam jak to mówi Always OneShot ale tak na prawdę to urywek czegoś co wpadło mi do głowy. Nie wiem czy kiedykolwiek to kontyuuję. Także proszę o kompetentne komentarze pełniejsze niż "fajne" :)
Profesor
Severus Snape. Wysoki, chudy mezczyzna o kruczoczarnych dlugich
wlosach, siegajacych do ramion. Uczy Eliksirow. Porywczy,
odizolowany. Niesamowicie chlodny w stosunkach z innymi. A wszystko
przez niespelniona milosc.
Nowa
uczennica Hogwartu szla korytarzem, kierujac sie do dormitorium
Slytherinu. Miala krawat w barwach domu dokladnie zawiazany pod
szyja, biala koszule, szate i oczywiście spodnice do kolan.
Zapomniala
hasla, dzieki któremu moglaby znalezc sie w pokoju wspolnym
podopiecznych profesora Snapea. Stala zaklopotana, rozgladajac sie
czy aby nikt nie spieszy z pomoca. I dojrzala. W swojej czarnej todze
i rozlozystej, powiewajacej na wietrze ktory tworzyl sie od predkosci
poruszania sie, szedl owy profesor. Czyzby na ratunek? Stanal przed
nia i dokladnie zmierzyl ja wzrokiem. Spojrzal na obraz przed którym
stala. Spojrzal na dziewczyne z politowaniem i odparl:
-
czy tak trudno jest zapamietac 2 slowa? - zapytal, przeszywajac ja
lodowatym spojrzeniem.
-
nie panie profesorze, ale wlasnie uczylam sie skladu eliksiru ktory
będziemy przyrzadzac na nastepnej lekcji i zupelnie sie pogubilam -
wskazala na ksiazke w skorzanej, pomarszczonej okladce, tlumaczac
sie. Odwazyla sie spojrzec w jego oczy, spodziewajac sie arktycznej
odpowiedzi.
-zaskakujace...
- wymruczal unaszac jedna brew. Spojrzal na nia i przypomnialy mu sie
oczy pewnej kobiety, ktora niestety już niezyje - doprawdy,
zdumiewajace. Skonczylas sie podlizywac? - wrocil do poprzedniego
zimnego tonu i spojrzenia.
-
alez profesorze Snape jak tylko, chcialam zdobyc wiecej punktow dla
Slytherinu i.. I.. - zajaknela sie, czujac nadal na sobie to
przerazliwie chlodne spojrzenie - chcialam być najlepsza w pana
klasie - przyznala, rumieniac sie.
-
natychmiast idz do sypialni. Nie chce widzec ani slyszec ze wloczylas
sie jeszcze gdzies dzisiaj. Tym bardziej z Malfoyem - syknal na nia.
Podal haslo do dormitorium, odwrocil sie i tym samym krokiem którym
przyszedl, odszedl czym predzej.
Oszolomiona
April weszla do salonu wspolnego, widac na kanapie chlopaka o
przerazliwie bialych wlosach wesolo i w podskokach zmierzala ku
niemu.
-
Smith czy ty sie dobrze czujesz? - bruknal Malfoy, patrzac jak
dziewczyna emanuje radoscia.
-
Nie Malfoy, po prostu mam dobry humor. A poza tym - te slowa
przeciagnela - dostalam na ciebie szlaban od profesora Snape'a wiec
wolalabym udac sie już do lozka jeśli pozwolisz - udala ze sie
klania i z mina przepelniona satysfakcja wspiela sie po kamiennych
schodkach i weszla do dormitorium.
*
Nastepnego
ranka, Smith obudzila sie z bolem plecow. Nie wiedzac dlaczego spala
na ksiazce od eliksirow ktora miala przy sobie gdy profesor Snape
uratowal jej tylek i nie dal szlabanu.
Usmiechnela
sie na sama mysl o tym wspomnieniu i przeciagnela sie, siadajac na
lozku i wkladajac nogi do wysokich, cieplych kapci. Owinawszy sie
szlafrokiem wyszla z sypialni i przeszla do pokoju wspolnego. Do
sniadania była jeszcze godzina, dlatego prawie wszyscy jeszcze
spali. Prawie bo na nieszczescie April, na skorzanym fotelu siedzial
Draco.
-
Nie spisz Smith? - syknal na powitanie, widac ze dziewczyna siada
obok niego.
-
Nie - mruknela i usiadla na jego kolanach. Nie zdziwil sie, przeszyl
ja chlodnym spojrzeniem.
-
Jestes paskudna szlama - prychna, patrzac wyglodnialy na jej usta.
-
Nie jestem szlama. Dobrze wiesz.. - urwala a on wpil sie w jej wargi,
zachlannie je calujac. Ich relacje byyly bardzo dziwne, obrazali sie
i klocili ale to nie przeszkadzalo im w spelnaniu swoich potrzeb -
odczep sie Malfoy bo zaraz ktos przyjdzie - syknela do jego ucha.
-
Jak tylko przyjdzie to oberwie - odparl ponownie muskajac jej usta.
April,
mloda czwartoklasistka ktora przeniosla sie z Boubatoux do Hogwartu
ze względu na jej chorego ojca ktory chcial przeniesc sie do Angli.
Draco
wsadzil swoje chude rece pod jej koszulke i zaczal nimi bladzic w
poszukiwaniu zapiecia od stanika.
-
Nie przeginaj - prychnela odrywajac sie od niego. Jego oczy plonely
goracym blekitem. Policzki miał czerwone, ktore były bardzo
widoczne i komponowaly sie z jego bialymi niemal wlosami.
-
Daj spokoj Smith - wyszeptal do jej ucha, nie cofajac rak.
-
Powiedzialam przestan - warknela, wyciagnela jego rece spod szlafroka
i bluzki od pizamy. Spojrzala z triumfem w jego oczy i wstala z jego
kolan. Malfoy nie dal za wygrana i zacisnal dlon na jej nadgarstku,
przyciagnal ja ponownie do siebie. Wpil sie jeszcze raz w jej pelne,
cieple usta i posadzil ja na sobie okrakiem. April calkowicie
zamroczylo, przymknela oczy i cieszyla sie goracym tancem ich
jezykow. Blondyn przejechal dlonmi po jej udach, kladac je w tali.
Dziewczyna owinela rekami jego szyje, przyciagajac go jeszcze blizej.
Drzwi do pokoju wspolnego huknely glosno, i przed nimi ukazala sie
wysoka postac w czarnych szatach ze zniesmaczona mina. Machnal
rozdzka. Smith odrzucilo od mlodego czarodzieja az tak ze wpadla na
kamienna sciane. Draco z kolei zostal nietkniety.
-
Smith. Szlaban do konca semestru, w kazda sobote i niedziele. W moim
gabinecie - prcyhnal Severus. Malfoy siedzial usatysfakcjonowany na
kanapie i oparl ramiona o oparcie mebla -Draco. Od kiedy interesuja
cie szlamy? - warknal do swojego chrzesniaka.
-
Od momentu gdy szlamy maja tak niezle cialo, wycwiczony jezyk i nogi
ktore otwieraja sie na kazde pstrykniecie - odparl chlopak z trimfem.
-
Malfoy. Szlaban w poniedzialki po lekcjach - wcale nie chcial dawac
mu szlabanu, ale nie dopuszczal takiego slownictwa wzgledem
dziewczat. Zwlaszcza slizgonek ktore mialy być traktowane z
szacunkiem.
-
Ale...?! - wyjakal tylko blondyn ale po chwili dostal policzek z
otwartej dloni, a po chwili zostal sam w pokoju.
April
siedziala w dormitorium i przebierala w kufsze szukajac swojej
ulubionej bialej bluzki z kolnierzykiem. Pech chcial ze tego dnia
wypadala sobota. Pierwszy szlaban u jej ulubionego nauczyciela. Wcale
na niego nie zasluzyla. Nic wielkiego sie nie wydarzylo ale może
miał racje, majac na mysli ze popelnila by blad gdyby przespala sie
z jej chrzesniakiem. Na pewno by zalowala. Nie była typem latwej
dziewczyny, po prostu slawa Malfoya uderzyla jej do glowy i wydawalo
jej sie ze może mu sie spodobac. I spodobala ale tylko fizycznie co
zrozumiala przykrywajac swoje kragle piersi w czarnym biustonoszu
biala koszula.
Zebrala
z lozka krotka, szara spodnice i zalozyla ja na siebie. Zawiazala
kawat pod szyja i wyszla z dormitorium. Na dole czekal jej kolega.
Starszy, kolega Malfoya. Teodore Nott.
-
Glodna? - zagadnal gdy stanela obok niego.
-
Może troche. Zwlaszcza ze czeka mnie szlaban u Snape'a - mruknela
spokojnie i wyszli z pokoju wspolnego. Przeszli dlugim korytarzem, z
którego skrecili w lewo a pozenij w prawo i staneli przed duzymi
drzwiami wielkiej sali. Weszli do niej pewnym krokiem, z glowa
ulozona ku gorze pokazujac reszte swoja wyzszosc. Zasiedli przy
dlugim drewnianym stole. Smith nalozyla sobie cos na talerz po czym
wypila kilka lykow herbaty, zjadla troche i wstala od stolu.
-
Widzimy sie wieczorem Nott. Ide na smierc - mruknela i ucalowala jego
policzek. Wyszla flegmatycznie z sali i udala sie do lochow.
Zblizajac sie coraz bardziej do nich, robilo jej sie coraz zimniej.
Doszla do duzych machoniowych drzwi, do których zapukala.
-
Wejsc - uslyszala spokojny, opamietany, lodowaty glos. Dziewczyna
weszla do srodka i zamknela za soba drzwi. Spogladala ze strachem w
jego oczy, po czym usiadla przed nim na jego biurku.
-
Tesknilam za panem - wyszeptala spokojnie, oblizujac sie na jego
widok.
-
Widzialem.. - prychnal ostro i zrzucil ja delikatnie z biurka.
-
Oh. Panie profesorze. Niech pan nie będzie zazdrosny - wymruczala w
jego strone.
-
Panno Smith prosze isc na zaplecze i posprzatac i poukladac
alfabetycznie wszystkie ingrediencje - powiedzial beznamietnym
glosem. April nieco sie zdziwila bo poprzednie jej szlabany wygladaly
tak samo. Zaspokajala Mistrza Eliksirow, czerpiac z tego przyjemnosc.
W jego ramionach czula sie bezpiecznie a jego umiejetnosci były
wspaniale dlatego czula sie cudownie. Wlasciwie gdy miala pierwszy
szlaban sama to zaproponowala a on o dziwo nie protestowal. Udala sie
pokornie do zaplecza i zaczela sprzatanie. Siedziala na kamiennej
posadzce i uwaznie czytala kazda etykietke. Po trzech godzinach
zmagan skonczyla i z triumfem wyszla z malego pomieszczenia. Podeszla
do jego biurka i usmiechnela sie niesmialo. Wstal i obszedl mebel
stajac przed nia.
-
Czas na nagrode - wymruczal do jej ucha podnoszac ja do gory i
sadzajac na biurku. April owinela rece wokół jego szyi i przylgnela
ustami do jego szyi, z pasja ja calujac. Czekala na to od kiedy
weszla do gabinetu Mistrza Eliksirow. Najbardziej w tej chorej
sytuacji podobalo jej sie to ze wcale nie dawal jej lepszych ocen,
czy był milszy. ByŁ taki sam jak dla innych.
-
Wreszcie - wyszeptala z usmiechem po czym rozpiela pasek od jego
spodni, wczesniej rozpinajac przeszkadzajaca bariere jaka była
szata.
Severus
wsadzil lodowate dlonie pod jej bluzke i nie rozpinajac jej, pozbyl
sie biustonosza. Zaczal masowac i sciskac jej piersi, caly czas
muskajac skore na jej szyi. Jedna reke wyciagnal spod koszulki i
wsadzil ja pod spodnice. Nie owijali dlugo w bawelne. Zszarpnal jej
majtki, ktore zsunely sie na kostki, klinujac sie przy butach. Smith
machnela nogami tak ze pozbyla sie ich. Mezczyzna wyjal swojego
czlonka ze spodni, ulozyl April wygodnie, rozchylil jej nogi i wszedl
w nia. Czarnowlosa jeknela, a jej cialo wygielo sie w luk. Coraz
wolniej calowal jej szyje, a coraz szybciej poruszal sie w niej,
slyszac coraz glosniejsza reakcje partnerki. Owinela nogi wokół
jego bioder, aby poczuc sie jeszcze blizej niego.
-
Powiedz... - wysyczal, przyspieszajac.
-
Severusie... - wyjeczala, poruszajac biodrami. Biurko sie trzeslo,
zgodnie z ich ruchami. Oboje byli blisko spelnienia. Doszli
jednoczesnie, jeczac glosno. Objal ja, i przycisnal do siebie.
Chlonal jej zapach. Chwile pozniej zapinal spodnie i szate, a ona
zbierala bielizne z ziemi.
-
Jestem dzisiaj wolna? - zapytala stojac nadal przed nim.
-
Jutro powtorka - powiedzial spokojnie nie patzrac na nia. Smith nie
dala za wygrana, podeszla do niego i wpila sie w jego wargi ostatni
raz.
-
Do jutra - wyszeptala jeszcze i na jego policzku zlozyla pocalunek.
Wyszla z lochow, pedzac do pokoju wspolnego.
Szczerze mówiąc.. nie podoba mi się. Snape nie pasuje do takiej roli.
OdpowiedzUsuńproszę skończ jakoś to opowiadanie. wciągnęłam się w tą historię. czekam na kolejne rozdziały
Opowiadanie jest bardzo dobre, szkoda tylko, że tak dużo błędów w nim jest i w ogóle zero polskich znaków typu ''ą'', ''ę'' itp.
OdpowiedzUsuńKontynuuj to opowiadanie, ale może skończ poprzednie? Do tamtego strasznie się wciągnęłam :)
Serdecznie pozdrawiam i czekam na jakiś nowy wpis :D
kawi :D