czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 18 - Bal jesienny - End of the War

Uwielbiam sama ten rozdział. Nie wiem dlaczego ale udał mi się jako chyba jeden z nielicznych. Jestem z niego w pełni zadowolona! Liczę że Wy też będziecie! :)

P.S. Piszę dramat na konkurs i potrzebuje kilku opinii, kto chętny proszę o komentarz z kontaktem!


Emcia jako beta. I tak nie lubie Cie za to że się ze mnie śmiejesz :c 


Rozdział 18 - Bal jesienny



Severus jak na upartego nietoperza przystało, z nadal złamana ręką nie miał zamiaru iść na bal. Ale Minerwa nie dała mu wyboru. Polecenie służbowe, jakie otrzymał to przebywanie w Wielkiej Sali w godzinach od 17 do północy, w grę wchodzą tańce i dobra zabawa.

I co miał biedny zrobić? Wcale nie chciał tam iść. Co więcej, nawet jeśli musiał to nie miał zamiaru ubierać się inaczej niż zwykle. Nie dość, że ciągle namawiała go na to McGonagall to jeszcze teraz doszła do tego Hermiona, która przeżywała z oburzeniem fakt, że ma zamiar iść na ten bal jedynie w todze i szatach, które nosi codziennie.

- Bardzo cię proszę. Nie zachowuj się jak małe dziecko. Załóż szatę wyjściową, która wisi w twojej szafie od wieków i nigdy nie była ruszana. Kiedyś będziesz musiał to zrobić. - mówiła błagalnym, ale stanowczym głosem Granger. Nie miała już siły do mężczyzny. Był tak uparty i opierał się wszystkim argumentom.

- Kiedyś może owszem, ale to nie ten wieczór. Daj mi spokój. Nie dam się przekonać - zbył ją, przekładając następną stronę Proroka Codziennego. Hermiona otworzyła usta, aby coś na to odpowiedzieć, ale przebiegły Snape ja uprzedził

- Możesz się do mnie nie odzywać. Nie licz na to. Nie założę tego. - prychnął i wrócił do lektury. Zupełnie jak dziecko, westchnęła dziewczyna i wyjęła z szafy swoja kremowo-różową sukienkę, którą miała na ślubie Cho i George’a. Przebrała się i wyszła z komnat z trzaskiem drzwi. Udała się na korytarz, na którym była umówiona z Ginny. Po krótkiej chwili oczekiwania ujrzała przyjaciółkę w czarnej, zwiewnej i długiej sukni. Nigdy wcześniej nie widziała Weasley w tak kobiecym wydaniu, ale trzeba było przyznać, była piękna.

- Wyglądasz ślicznie! – Zachwycona Granger uśmiechnęła się wesoło.

- Ty też. Gdzie twoja zguba? - zapytała, rozglądając się dookoła.

- A jak myślisz? Uparty osioł siedzi w lochach, czyta Proroka i nie zamierza się przebierać , ani tym bardziej przychodzić wcześniej niż należy. - wyjąkała przewracając oczami.

- Dobrze, że Draco lubi się przebierać w niecodzienne stroje. Chociaż stroi się tam na górze dłużej niż ja. - zachichotała ruda. Obie weszły do sali.

Pod sufitem lewitowały liście w jesiennych kolorach, a czasem całe gałązki. Stoły przystrojone były polnymi kwiatami. Całość świetnie oddawała jesień.

- McGonagall maczała w tym palce. - szepnęła Ginewra z podziwem. Pomieszczenie robiło spore wrażenie. Obie były przekonane, że zaczaruje uczniów i sprawi, że będą się lepiej bawili.

- Masz racje. - odpowiedziała Hermiona, gdy stały jus na środku sali. Zostało kilka minut do rozpoczęcia balu. Do środka wtargnęła Minerwa, a zaraz za nią kroczył Draco z dumnie podniesioną głową. Ujrzawszy Granger nieco się speszył, ale wiedział, że nie będzie robić problemów, ani nie wywoła kłótni. Była na to zbyt rozważna.

- Granger. - zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął się półgębkiem.

- Malfoy. - ukłoniła się i uśmiechnęła ciepło. Wiedziała, że chłopak sam ostatnio nie wiedział co robi, ale była mu wdzięczna za ściągniecie Ginny do Hogwartu.

- Przestańcie! Bo zaczynam czuć się niezręcznie! - warknęła do nich ruda. Jej wrażenie było dobre, bo miedzy blondynem, a jej przyjaciółka wytworzyło się dziwne napięcie.

Hermiona odpuściła i zostawiła ich samych. Podeszła do Dyrektorki.

- Wspaniała sala! Przeszła pani sama siebie. - powiedziała z zachwytem i podziwem do starszej kobiety.

- To nie moja zasługa. - powiedziała z uśmiechem Minerwa.

- Jeśli nie pani, to czyja? - dziewczyna otworzyła szeroko usta i zdumiona rozglądała się po sali.

- Dracon. - wymamrotała zadowolona z siebie i odeszła w poszukiwaniu Filcha. Hermiona odruchowo podeszła do pary, która właśnie dyskutowała na jakiś temat.

- Wspaniale! Jesteś geniuszem! - powiedziała głośno i wyraźnie. Dostała w odpowiedzi czarujący uśmiech.

- Twój nietoperz też trochę maczał w tym palce. - wyszczerzył się i powrócił do dyskusji. Nauczycielka zaklęć planowała wyjść z sali i pochwalić Severusa ale zablokował ją tłum młodych ludzi, bardzo eleganckich, wygłodniałych zabawy. Nie dała rady się przez nich przebić. Cofnęła się do stołu nauczycieli, który nadal stał tam, gdzie zawsze, jednak był przystrojony dekoracjami, świecami i inną niż zwykle zastawą. Zza swoich pleców usłyszała szmery, kroki, a po chwili poczuła na szyi ciepłe usta. Odwróciła się i zobaczyła Snape'a. Tak jak się spodziewała- nie założył wyjściowych szat, ale sam fakt, że nie złamał polecenia służbowego ją cieszył. Spojrzała w jego czarne, płonące oczy. Mężczyzna przeniósł usta na jej i zachłannie je całował.

- Nie wiem jak to zrobiłeś ale sala prezentuje się wspaniale. - wymruczała i odepchnęła go lekko od siebie. Dobrze wiedziała, że oboje mogą się łatwo nakręcić, a mieli spędzić tam razem z uczniami jeszcze kilka godzin. Uśmiechnęła się do niego ciepło i przepraszająco, ale otrzymała tylko lodowate spojrzenie, szelest szat i czarna postać udała się na skrawek parkietu, aby pilnować uczniów. Jak zawsze, uparty osioł - pomyślała i uśmiechnęła się do siebie.

Muzyka grała, rozpoczynał się spokojny utwór. Większość uczniów zza stolików przeniosła się na parkiet, przełamując pierwsze nieśmiałości. Do Hermiony podszedł szóstoklasista. Ukłonił się w pas.

- Czy uczyni mi pani ten zaszczyt i pozwoli zaprosić się do tańca? - spytał młodzieniec, uśmiechając się czarująco. Granger nie kryła zaskoczenia, ale widząc stres w oczach chłopaka pokiwała twierdząco głową i podała mu rękę. Nie zwracała uwagi na gryzącego nerwowo wargi i przestępującego z nogi na nogę Severusa, który stał w kącie i wszystkiemu się przyglądał.

Chłopak położył ostrożnie dłoń w jej pasie, a druga splótł ich dłonie. Uśmiechnął się niepewnie i zaczęli tańczyć.

- Chciałem w ten sposób okazać szacunek pani i pani przedmiotowi. Zaklęcia to moje ulubione zajęcia w tej szkole. – zagaił, aby nie czuć się zbytnio skrepowanym.

- To bardzo miłe z twojej strony. Dziękuję. - uśmiechnęła się szeroko i wsłuchała się w muzykę.

- Czy ten referat... - zaczął ale skarciła go morderczym spojrzeniem.

- Dzisiejszego wieczora nie chce o niczym takim słyszeć. - powiedziała, reagując śmiechem na jego przestraszoną minę.

Tańczyli w rytm muzyki, śmiejąc się i żartując. Nikt z uczniów nie dziwił się, że młody Thomson posunął się do czegoś takiego. Wszyscy chłopcy uważali profesor Granger za 'niezłą' a nawet 'laskę' dlatego po tym jak wyraziła zgodę na taniec z nim, ustawiła się do niej kolejka. Zatańczyła kolejne trzy utwory, nadal nie zwracając uwagi na Severusa. Czekała, aż się zdenerwuje. I się doczekała. Poszedł i szarpnął chłopakiem z którym tańczyła.

- Wystarczy przedstawienia. - warknął i chwycił Hermione za nadgarstek. Wszyscy bacznie obserwowali scenę. Draco szeptał coś do Ginny, a McGonagall uśmiechała się i wzdychała z zachwytu.

Granger była przekonana, że zaraz zostanie wyprowadzona z Sali, ale otrzymała zbliżenie i taniec. Mistrz Eliksirów przyciągnął ją blisko. Silnie złapał jej talie i splótł ich dłonie. Stykali się policzkami i tańczyli. Ku zdumieniu uczniów, którzy nie mieli przyjemności widzieć swojego nauczyciela od eliksirów w tańcu. Ale musieli przyznać, że był niezłym tancerzem. Chichoczące dziewczyny miały cichą nadzieję na taniec ze starym nietoperzem ale nie doczekały się tego. W zamian dostały lodowate spojrzenia.

Gdy utwór się skończył Hermiona przeszła na bok, a w jej ślady Severus. Rozpoczęły się szybkie, szalone kawałki, do których wszyscy szaleli.

Po chwili, jakby na czyjeś życzenie znowu można było usłyszeć powolną, smętną melodie. Granger spojrzała pytająco na mężczyznę, mając nadzieje ze zdradzi jej o co chodzi.

Ale to nie był on. Był równie zdziwiony co ona. Przed nim pojawiła się postać o rudych włosach. Ginny Weasley.

- Zapraszam. - powiedziała w jego stronę spokojnym i ciepłym głosem. Snape z kamienną miną ruszył za nią na parkiet. Przyjaciółka rudej spoglądała na nią pytająco. Wbrew pozorom z tak niewinnego balu dla młodzieży zrobił się jakiś dancing dla nauczycieli, bo Minerwa od kilku utworów nie schodziła z parkietu, tańcząc z Filchem.

Przed Hermiona pojawił się blondyn. Miał czarujący uśmiech. Widząc to, Mistrz Eliksirów zaczął się wyrywać. Chciał podejść i powiedzieć mu po raz kolejny, że żałuje, że jest jego chrześniakiem.

- Muszą załatwić wszystko ze sobą. - szepnęła Ginny aksamitnym głosem.

Draco podał Hermionie rękę i przeszli z gracja na parkiet. W sercu Severusa oprócz zazdrości pojawiły się setki pytań. Wyglądali ze sobą dobrze. Wiec może to on popełnia błąd, wiążąc ją ze sobą? W końcu znajdzie kogoś w swoim wieku..

Malfoy objął ją i przysunął do siebie. Jego usta znalazły się na wysokości jej ucha. Idealnie, żeby coś do niego szeptać.

- Nie wiem, co musiałbym zrobić, aby zapłacić za to, jak cię potraktowałem... - wyszeptał - Byliśmy dobrymi znajomymi, a potem myślałem, że będzie mi lepiej, bo Ginny mnie zostawiła. Ale nie było. Przepraszam, ale cały czas o niej myślałem i starałem się być miły. Wpadłem w furie, gdy no wiesz.. Tak na prawdę to było jednorazowe. Nigdy bym nie postąpił tak z uczennicą... – urwał, bo ona nie patrzyła na niego. Cierpliwie słuchała co ma do powiedzenia - Nawet się nie wkurzasz? Nie protestujesz, nic? - nie wierzył, że była cały czas spokojna i wpatrzona w przyjaciółkę tańczącą z nietoperzem.

- Draco. To, że mnie uderzyłeś było najgorszym co zrobiłeś, ale ja nie umiem się gniewać.. - powiedziała z uśmiechem, przenosząc wzrok na partnera.

- Czyli miedzy nami okej? - zapytał zaszokowany.

- Jasne. Tylko pamiętaj. Skrzywdź Ginny, a pożałujesz - powiedziała poważnie.



Severus trzymał Ginewrę mocno i tańczył z nią po całej sali. Liczył na to, że nie będą musieli rozmawiać. Dziewczyna zagadnęła jednak.

- Mam nadzieje, że nie bawi się pan jej uczuciami. - wypaliła nagle, nadal się uśmiechając.

- Za kogoś się uważasz Ginewro, żeby wtykać nos w moje sprawy? - prychnął, prowadzać ją w tańcu.

- Za przyjaciółkę pańskiej... Ee.. Aa.. Yy.. Pańskiej Hermiony. - nie wiedziała jak określić ich związek, ale pogubiła się w tym co mówiła. Stąd wyszło tak niezgrabne i śmieszne zdanie.

- Czy to coś zmienia? - syknął złośliwie, udając, że nie wie, o co chodzi. Ale Ginny nie dała sobie w kaszę dmuchać.

- Kocha ją pan? - zapytała wprost, a on wybałuszył na nią oczy. Nie spodziewał się takiej bezpośredniości. Zacisnął usta i pomyślał jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji. Widząc to dziewczyna uprzedziła go. - Jeśli pan nie odpowie teraz, to zapytam przy niej. - ostrzegła z uśmiechem pełnym satysfakcji.

- Tak - poddał się zrezygnowany, nadal utrzymując tempo tańca. Weasley powitała odpowiedz z szerokim uśmiechem i lekkim rumieńcem.

- Wićc niech pan będzie dla niej oparciem. Nadal rozpacza po śmierci Harry'ego - powiedziała uparcie. Severus nazwałby to zachowanie impertynenckim.

- Co ty nie powiesz.. – mruknął, dobrze wiedząc, jak Hermiona czasem krzyczy w nocy imię Pottera.

- Niech pan się jej oświadczy. Będzie szczęśliwa. - dodała jeszcze, okręcając się wokół własnej osi.

- Nie podołam .- przyznał nieśmiało. Dobrze wiedział, że prędzej czy później dziewczyna to z niego wyciągnie.

- Zapraszam pana i Hermionę do Nory na święta. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Święta to nie czas na oświadczyny. Zwłaszcza na oczach Ronalda. - parsknął złośliwie.

- Do niczego pana nie zmuszam. Po prostu chce, żeby pan wiedział, że ona zawsze będzie pana. Czeka na to i będzie zawsze czekać. Ona pana bardzo kocha. Niech pan mi wierzy, ona nie chce nikogo innego. Żadnego młodego czarodzieja który tutaj cytuje jej słowa 'nie dorówna mu intelektem’. - Snape nieco się zmieszał i ukrył twarz we włosach. Na prawdę tak powiedziała? Wiec może wcale nie chce młodszego?



Hermiona kręciła się w kółko z Draconem, śmiejąc się głośno. Był szarmancki i wesoły. To nie był ten sam Malfoy. To był ktoś zupełnie inny. Pogodny, młody czarodziej, który wie czego chce.

- Zaraz będzie mi niedobrze Draco! - chichotała wesoło, gdy jeszcze się zakręcili.

- Dopiero wtedy będziesz mogła powiedzieć ze bal był udany. - wykrzyknął kręcąc się dalej.

- Wystarczy! - krzyknęła wreszcie, nadal się uśmiechając. Muzyka ustala i zapadła cisza. Severus podbiegł do niej i zmierzył wzrokiem chrześniaka.

- Co jej.. - nie dokończył, bo Granger weszła mu w słowo.

- Przestań. To była tylko zabawa. - skarciła go, za jego zbytnia troskę. Przytuliła się do blondyna. – Dziękuje.. - wyszeptała i stanęła obok Snape'a. Ginny miała na ustach szeroki uśmiech. Nie czuła się ani trochę zazdrosna. Muzyka ponownie zaczęła grać, dlatego Dracon porwał rudowłosą na parkiet. Hermiona stała nadal obok Mistrza Eliksirów. Miał wzrok przepełniony złością.

- C co ci chodzi? - zapytała wreszcie. Wydawało jej się, że szturchnęła kijem jakiegoś robaka na drodze i że ten robak zaraz na nią naskoczy.

- O nic. – mruknął, odwrócił się na piecie i odszedł. Stanął w kącie i obserwował uczniów. Nie sadziła, że Severus będzie tak zaborczy i upierdliwy. Rozumiała jego troskę, ale trochę przesadził.




sobota, 26 stycznia 2013

Chapter 17 – Po moim trupie! - End of the War

Strasznie dużo dialogów mi się wydaje, ale może raz na jakiś czas tak powinno być? Zaczynam pisać 20 tak więc, muszę nadrabiać bo zostało mi tylko 3 różnicy!



Chapter 17 – Po moim trupie! 



Ostatnie dni lata. Ostatnie dni wakacji. Wszystko minęło tak szybko, że kolejny rok szkolny był już za pasem.

 Hermiona siedziała z Ginny w trawie nad małym jeziorkiem.
- Nie chce mi się wracać do szkoły. Mogłabym tak leżeć na słońcu cały czas – wyciągnęła się i wystawiła twarz ku ciepłu.
- A ja muszę znaleźć pracę. Nie mogę kolejny rok być na czyjejś głowie – szepnęła jakby do siebie – A nawet nie ukończyłam Hogwartu – wszystko przez wojnę która przerwała naukę jedynej córce państwa Weasley. Później wpadła w sidła Dracona i nie zdołała już wrócić.
- Co z Malfoyem? Odezwał się? - zmieniła temat Hermiona.
- Pisałam z nim ostatnio. Wahał się czy wracać do szkoły – odparła spokojnie Ginny.
- Nie dziwię się. Po tym co zrobił.. - prychnęła Granger.
- A co zrobił?! - oburzyła się uda.
- Zapomniałam że nic nie wiesz – odparła z zażenowaną miną.
- Już powiedz. Już trudno... - powiedziała spokojnie przyjaciółka. Była przygotowana na najgorsze.
- Przeleciał szóstoklasistkę, tyle widziałam. Nie wiem czy tylko ją.. - zrezygnowana Granger odpowiedziała nie patrząc w oczy dziewczyny.
- Taki już jest Draco – mruknęła trochę smutno – wiedziałam o jego zdradach, bo sam się przyznawał w chwilach słabości – opowiedziała, przypominając sobie zapłakanego blondyna.
- Nie wiedziałam.. - Hermiona zawiesiła głos.
- No to już wiesz – powiedziała szybko i uśmiechnęła się.
- Dlatego nie chcesz z nim znów być? - zapytała delikatnie.
- Nie. Po prostu nie wiem czego chcę. Nie sądziłam że Dean będzie wstanie posunąć się do czegoś takiego. Żałuję że nie poznałam takiego Kruma, jak ty.. - rozmarzyła się rudowłosa.
- Nie masz czego zazdrościć. Z nim nie da się rozmawiać. Jedyne o czym chce i jest dość wylewny to Quiddich – i wtedy zrozumiała. Jej przyjaciółka kochała tą grę, więc na pewno miałaby o czym rozmawiać z Wiktorem. Więc może warto by było przedstawić ich sobie i poznać ich bliżej?
- No właśnie. A w dodatku nadal gra. Dogadałabym się z nim.. chociaż z drugiej strony Draco... trochę tęsknię za nim – wbiła wzrok w brzeg jeziora.
- Pogadaj z nim na spokojnie. A potem możesz napisać do Wiktora. Nic ci nie zaszkodzi – powiedziała rozważnie Wiem-To-Wszystko.
- Masz pewnie rację, ale ja działam pochopnie. Nie potrafię tak rozważnie jak ty – mruknęła Ginny.


*

- Ginny proszę. Myślałem że go zabiję. Zrozumiałem że ciągle mi zależy. Proszę.. - jęczał Draco.
- Ja też dużo myślałam. I trochę za tobą tęsknie. Ale zrozum, że twój ojciec mnie nienawidzi. Presja twojej rodziny. I twoje zdrady. Przychodzisz do mnie gdy jest źle, a jak jest dobrze to puszczasz się a ja przestaje istnieć – zmierzała do tego że już czas wyznaczyć jakieś zasady.
- Myślę że to nie powinno się nigdy wydarzyć. Ale teraz naprawdę mi zależy. Chcę obronić cię przed wszystkim – powiedział poważnie i podszedł bliżej. Stali na Pokontnej, między Madam Malkin a sklepem z kociołkami. Ginny nie cofnęła się. Uśmiechnęła się na jego słowa.
- Draco ja sama nie wiem – nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Miała ochotę przytulić się do niego i spędzić w jego ramionach wieczność. Ruda nie wiedziała czy kochała Malfoya ale wiedziała czego chce. Nic nie odpowiedział. Podszedł do niej i objął ją. Nie protestowała. Również wtuliła się w niego, chłonąc jego zapach.
- Może chciałabyś ubiegać się o stanowisko nauczyciela i sędziego Quiddicha w szkole? - zaproponował jej.
- Dlaczego? - zapytała nie puszczając go.
- Bo chciałbym mieć cię zawsze obok – wyszeptał do jej ucha. Właściwie, dlaczego nie? Lubiła to, a poza tym faktycznie mogliby spędzać więcej czasu razem.



*



Hogwart Express o godzinie 11 odjechał z peronu 9 i 3/4 z nowymi uczniami. Hermiona siedziała w wielkiej sali, spoglądając na puste pomieszczenie.

Nikogo nie było. Była sama. Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła się zastanawiać jak będzie wyglądać ten rok. Ginny będzie trochę bliżej. Z Snape'em nie powinno być większych problemów. Część rzeczy była wyjaśniona,a to sprawiało że czuła się pewniej. Nie musiała na każdym kroku zastanawiać się czy po tym co zrobi on wyrzuci ją za drzwi.

Minerwa dobrze wiedziała co się między nimi działo dlatego połączyła lochy Severusa i komnaty Hermiony siecią fiuu. To było bardzo miłe z jej strony. Wcale nie musiała tego robić.

 Do przyjazdu uczniów było jeszcze kilka godzin. Granger nadal była w wielkiej sali, do której właśnie wszedł Severus. Stanął w drzwiach i zawahał się chwilę. Podszedł do stołu nauczycieli pewnym krokiem.
- Powinnaś odpoczywać, zanim banda niewyżytych małp wkroczy za bramy – wybełkotał stojąc przed nią.
- Jakieś propozycje? - uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Gdy stał przed nią, obserwowała uważnie każdy jego ruch.
- Po prostu idź spać – prychnął w jej stronę. Oczywiście że się martwił, ale okazywał to na swój, specyficzny sposób.
- Wiesz że nie zasnę bez ciebie – zachichotała wesoło.
- Zaraz zwymiotuję. To takie przesłodzone, obleśne... - syknął w jej stronę.
- Wprowadzam się do twoich komnat – odparła spokojnie, nie zwracając uwagi na jego złośliwy komentarz.
- Po moim trupie. Zaburzysz mój spokój! - odskoczył oburzony.
- Znowu musimy przez to przechodzić? Przemilcz to a będzie dobrze  – uśmiechnęła się i wymijając Mistrza Eliksirów wyszła z wielkiej sali.

Warknął gdy przechodziła obok niego. Z uśmiechem na ustach i wysoko podniesioną głową wyszła. Zaczarowała swoje rzeczy tak aby znalazły się w komnatach mężczyzny.



*



Gdy kolejne rozpoczęcie roku się skończyło, Hermiona w pośpiechu udała się do komnat Severusa aby być tam przed nim. I udało jej się to. Usiadła w jednym z fotelów przy kominku i rozpaliła w nim. Podkuliła nogi pod brodę i oparła się o nie.

Snape wszedł spokojnym ale pewnym krokiem do komnat. Widząc Hermionę która dziwnym trafem zasnęła w jego ulubionym fotelu, wykrzywił usta. Nie miał wyjścia, bo sam chciał w nim posiedzieć i przeczytać kilkanaście stron książki, czy gazetę. Wziął ją na ręce, jakby była lekka jak piórko. Przeniósł ją na swoje jedyne w komnatach łóżko. Przykrył kocem i wyszedł.

Nie był zły na nią że faktycznie przeniosła się do niego, ale na siebie że dał jej się usidlić.

Usiadł przed kominkiem i wyciągnął Proroka Codziennego. Przeczytał artykuł o odbudowującym się ministerstwie Magii i zasnął.



*



 Następnego dnia na pierwszym śniadaniu dyrektor Minerwa McGonagall ogłosiła informację o jesiennym balu.
- Jeżeli ktoś będzie chciał udać się na Pokątną na zakupy których nie zrobił wcześniej, proszę poinformować pana Filcha lub opiekunów domu – zakończyła siadając. Wszyscy zaczęli rozmawiać na temat balu oraz jedli posiłek po którym odbywały się lekcje. Severus nie odzywał się do Granger od rozmowy przed rozpoczęciem roku. Mijali się. Hermiona czuła że na balu wydarzy się coś przyjemnego. Wiedziała że ją zaskoczy. Dlatego przez większość czasu go unikała. Prowadziła swoje lekcje. Gdy jednocześnie byli w jego komnatach, wymijali się, czasem o coś ktoś kogoś prosił.

Zazwyczaj pierwsza wracała wieczorem do lochów, kładła się spać a on zastawał ją śpiącą więc kładł się obok i również szedł spać. Ona z kolei gdy przychodziła, a Severus już spał przyglądała mu się, gładziła jego głowę. Cieszyła się jego spokojną twarzą i tym że mogła na niego bezkarnie patrzeć.

To kompletnie nie było w jej stylu. Dziewczyna była gadatliwa. Ciągle się zgłaszała, była promienna. Ale przez zachowanie Snape'a jakby zaczęła się zachowywać tak jak on. Beznadziejna i toksyczna dla nich sytuacja. Było pewne że to Hermiona pierwsza się podda i zrobi awanturę. Gdy wycieczka jej domu i Slytherinu, do Londynu miała odbyć się w spokoju, akurat tam wybuchła. Miała pod opieką cztery dziewczyny i dwóch chłopaków, dwa razy mniej niż Severus.

 Gdy mieli czas wolny na Pokątnej, chwyciła Severusa za nadgarstek i wzięła go na stronę.
- Czy ty chcesz mnie wykończyć? - syknęła złowrogo przeszywając go lodowatym spojrzeniem. Dokładnie takim samym on patrzył na innych.
- O czym mówisz? - udawał że nie ma zielonego pojęcia o czym mówi.
- O tym że od dwóch tygodni męczysz mnie psychicznie. Omijasz, ignorujesz i nie rozmawiasz ze mną – wydyszała. Brakowało jej tylko piany z ust bo wyglądała na chorą na wściekliznę.
- Chyba jesteś przewrażliwiona – odparł powstrzymując rozbawienie.
- Przestań się ze mną droczyć! - krzyknęła mierząc się z jego spojrzeniem. Patrzyła na niego z pogardą, wściekłością i niezrozumieniem. Miała ochotę go spoliczkować, ale z drugiej strony obawiała się jego reakcji na to.
- To ty bezczelnie zajęłaś połówkę mojego łóżka. To ty wparowałaś ze swoimi ciuchami do mojej szafy i wzięłaś połowę wieszaków. To ty zakłócasz mój spokój wiercąc się i przewracając ciągle. To ty kazałaś mi to przemilczeć – wychrypiał, spoglądając z zaciekawieniem na jej reakcję.
- Sam doskonale wiesz, że gdyby nie ja to nie mógłbyś spokojnie spać. Więc nie narzekaj żę to przeze mnie się nie wysypiasz. Wątpię abyś chciał żebym zniknęła tylko znowu chcesz postawić na swoim, tworząc między nami przepaść ! - mówiła coraz głośniej, coraz szybciej, oddychając nerwowo. W środku już dawno wybuchła tylko na zewnątrz starała się trzymać fason.
- Nie przesadzaj. Bariera zawsze była, tylko czasem sprawiam że jest niewidzialna – dodał z rozbawieniem. Lubił gdy była zła, gdy biła się z myślami. Stali w wąskiej uliczce, przez którą nikt nie przechodził. Severus zrobił kilka kroków naprzód i Hermiona oparła się o ścianę.
- Nienawidzę twojej gry aktorskiej – oburzyła się jeszcze, ale on pożerał ją wzrokiem nie słysząc co mówi. Starała się nie zwracać na to uwagi. Jednak to było trudniejsze do zrobienia niż się wydawało.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - wymruczał niskim głosem z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- Skądże profesorze Snape – zachichotała. Mężczyzna pobladł, po czym zrobił się czerwony. Uderzył pięścią w ścianę, łamiąc kilka kości.
- Tyle razy cię prosiłem abyś... - syknął z bólu gdy dziewczyna dotknęła jego opuchniętej już ręki – tak do mnie nie mówiła, bo czuję się jak pedofil – dokończył.
- Złamana – wydała werdykt, patrząc na niego z przerażeniem.
- Daj mi szalik – poprosił spokojnym głosem. Pomogła mu umieścić rękę na stabilizatorze w postaci gryfońskiego szalika. Wyglądał jakoś inaczej. Dziwnie wyglądał opiekun Slytherinu w szaliku naturalnego rywala.  

 O wyznaczonej godzinie, przed jedną z latarni zebrali się młodzi ślizgoni i gryfoni.
- Wracamy do zamku. Wszyscy wszystko mają? - zapytała Hermiona, patrząc na uczniów.

 Dzieci pokiwały głowami, więc wszyscy udali się do Dziurawego Kotła aby za pomocą sieci fiuu wrócić do zamku. Po powrocie wszyscy wrócili do swoich pokoi wspólnych. Hermiona pobiegła do skrzydła szpitalnego i poprosiła Poppy o napój na zrost kości. Otrzymała go i wróciła do lochów.
- Wypij – poprosiła, ale odmówił.
- Samo przejdzie – prychnął złośliwie.
- Ale tak będzie szybciej – wymamrotała co w rezultacie przyniosło akceptację i skutkowało wypiciem mikstury.
- Niech ci będzie – prychnął przez zaciśnięte zęby.

czwartek, 24 stycznia 2013

Chapter 16 – Drugie Wesele - End of the War

Bardzo podoba mi się ten rozdział. Wyszedł mi tak jak chciałam. Teraz widzę że im dalej w las tym lepiej mi idzie. Mam nadzieje że też tak to odczuwacie. Liczę na jakieś opinie bo ostatnio zrobiło się pusto jeśli chodzi o dział komentarzy!


Chapter 16 – Drugie Wesele



George siedział w kuchni w Norze, a po jego prawej stronie siedziała Cho. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Z jej oczu można było wyczytać szczęście.

- Jesteś pewna? – chichotał Weasley

- Tak! Tak! Tak! Na pewno – odpowiedziała Chang, nadal się uśmiechając.

- Co na pewno? – zapytała Hermiona, wchodząc akurat do kuchni.

- Trafiło się że pierwsza się dowiesz – powiedział rudzielec – za tydzień bierzemy ślub – spojrzał na ucieszoną i rozpromienioną narzeczoną.

- Wspaniale! Bardzo się cieszę – powiedziała Hermiona z uśmiechem. Dobrze ze sobą wyglądali ale dziewczynie nadal do Cho najbardziej pasował Harry albo Cedric a nie jeden z rudowłosej pary bliźniaków. Mimo że było jej dobrze w obecnym stanie, jej myśli otaczały Severusa i irytowała się że wszyscy dookoła się pobierają przecież mają na to mnóstwo czasu. Ale wszyscy spieszą się jakby dawali za to nagrody. Jeszcze tylko brakuje ślubu Rona. Ale on jest tchórzem. Woli być sam ale mieć partnerkę na boku. To była trudna prawda ale Ron był obleśny, chamski i bardzo niemiły. Nie był nawet uprzejmy dla dziewczyn z którymi spał. Pomiatał nimi. Dla Lavender też nie był. Pamiętała jak przyłapała ich na seksie w bibliotece.

- Jakie wesele? – zapytała Ginny, przerywając rozmyślania Granger.

- Wesele?! – krzyknęła Molly wbiegając do kuchni. Plotka szybko się rozniosła i po 5 minutach wszyscy obecni w Norze już wiedzieli. Co więcej, matka pana młodego już planowała imprezę.

- Mamo, ale nie musisz. Cho już o wszystkim myślała. Mamy plany – odparł spuszczając powietrze. Nie był przekonany co do tradycyjnych ślubów Weasley’ów.

- Ale ceremonia może odbyć się w Norze? – zapytała zrezygnowana ruda kobieta.

- Oczywiście, jeśli pani się zgodzi – powiedziała z uśmiechem Cho.

Hermiona postanowiła wrócić na górę i posiedzieć w samotności. Skośnooka pobiegła za nią i chwyciła ją za ramię.

- Hermiono, mam pytanie – zaczęła spokojnie, opanowując emocje.

- Tak? – wyraźnie zmęczona dziewczyna uśmiechnęła się zaciekawiona.

- Zostaniesz moją druhną? – zapytała poważnie, z kamienną miną patrząc na reakcję koleżanki. Czyli nie było szansy aby ominąć to wesele? Cholera a tak bardzo nie miała na to siły.

- Jasne – uśmiechnęła się i westchnęła – a teraz pozwól że wrócę do domu – dodała. Aportowała się na Spinner’s End. Była cholernie zmęczona. Nie wysypiała się w Norze, w której było ostatnio coraz bardziej tłoczno. Zapukała w wielkie drzwi. Po chwili otworzył je mężczyzna jej marzeń.

- Mogę wejść? – zapytała, na twarzy mając ogromne zmęczenie. Była blada jak ściana a jej oczy ledwo się otwierały.

- Coś się stało?! – zapytał znudzony ustępując jej miejsca.

- Nie potrafię się wyspać. Potrzebuje spokoju ducha – powiedziała stojąc w ogromnym holu.

- Chyba nie rozumiem… - urwał cicho i ręką wskazując jej salon przeszedł do pomieszczenia. Przeszła do niego, usiadła na dwuosobowej, małej ale miękkiej kanapie.

- Muszę poczuć się na kilka godzin bezpiecznie żeby spokojnie się wyspać – odparła wyjaśniając jak jej się zdawało oczywistą oczywistość. Nie odpowiedział, uniósł lewą brew pytająco – muszę przespać się z tobą, blisko ciebie – uściśliła. Wyglądał na rozbawionego – nie patrz tak na mnie! Po prostu idźmy do sypialni i daj mi się do siebie przytulić, ucałuj mnie w czoło i bądź – powiedziała coraz bardziej wyczerpana.

- Mh… - mruknął z tym samym rozbawieniem. Wstał, co ona poczyniła i idąc w jego ślady przeszli do małego pokoju, w którym oprócz łóżka stała tylko szafa. Hermiona od razu rzuciła się na łóżku i wpełzła pod kołdrę.

- No chodź – mruknęła do niego, wystawiając rękę spod kołdry. On stał tylko patrząc jak mości się w jego własnym łóżku. Podszedł jednak i ułożył się obok niej. Nie dotykał jej. Po prostu leżał i patrzył w sufit.

- O co ci chodzi? – zapytał gdy dostrzegł jej ostry wzrok.

- Mogę spytać o to samo – odparła przysuwając się do niego. Objął ją w końcu ramieniem. Westchnęła ciężko, zamknęła oczy i wtuliła się w niego bardziej. Mruknął coś do siebie i leżał spokojnie. Zasnęła. Chciał odejść i w spokoju wypić drugi kieliszek wina. Ale obejmował ją. Przycisnął ją do siebie aby czuła się bezpieczna. W końcu sam zasnął, uwiedziony jej zapachem i słodkim, spokojnym oddechem. Obudził go jej chichot. Poczuł ciężar na klatce piersiowej. Otworzył oczy i ujrzał Hermionę siedzącą na nim okrakiem.

- Co ty do… do cholery wyprawiasz? Czy straciłaś rozum? – zapytał oburzony.

- W twoim łóżku jeszcze tego nie robiliśmy – zachichotała wesoło. Dlaczego zachowywała się jakby była pod wpływem uroku? Ona nigdy by czegoś takiego nie powiedziała. Ale to on tak na nią działał. Przy nim, jego mocnych ramionach i zapachu który ją oplatał traciła zdrowy rozsądek. Tak było i nie potrafiła tego powstrzymać. Samokontrola Severusa puściła. Nie mógł się powstrzymać gdy słyszał coś takiego z ust młodej czarownicy. Chwycił jej nadgarstki i pociągnął na siebie. Zamruczał i wpił się jej soczyste usta.



*



- Przecież chciałaś się wyspać – wymruczał do jej ucha, obejmując jej nagie ciało. Gładził dłonią jej plecy.

- Wyspałam się zanim cię obudziłam – powiedziała z uśmiechem tuląc się do jego gorącej klatki piersiowej.

- Gotowa na drugą rundę? – odpowiedział na to, a na policzkach Hermiony pojawiły się rumieńce.

- I kto tu oszalał? – zachichotała. Musnęła jego policzek.

Tak wyglądał cały ich dzień i wieczór.

Gdy za oknami było już ciemno, Granger niechętnie zaczęła się ubierać.

- Zostań – szepnął prawie bezgłośnie. Nie miała tego słyszeć, ale usłyszała. Nie spodziewała się że będzie kiedyś zdolny do wypowiedzenia takich słów. Uśmiechnęła się i odrzuciła to co założyła, na ziemię ponownie wtulając się w Snape’a. nie sądził że usłyszała co powiedział. Ale została i leżała nadal obok niego. W ciągu roku szkolnego nie będzie mógł się nią nacieszyć. Tyle obowiązków. Postanowił na zapach wdychać jej zapach i całować ją najczęściej jak się dało.



*



Hermiona wróciła do Nory aby zabrać swoje rzeczy. Była bardzo wdzięczna Weasley’om za to że mogła tak długo z nimi przebywać ale musiała dać im odpocząć.

- Tylko pamiętaj. Jutro musisz być od rana. Druhna według tradycji ma dużo do roboty w dzień ślubu – powiedziała na pożegnanie pani Weasley.

- Oczywiście, będę – powiedziała poważnie lecz niechętnie – Dziękuję za wszystko. To na zawsze będzie mój dom – powiedziała trochę ze smutkiem. Miała aportować się na Spinner’s End ale wróciła do Hogwartu. Musiałaby być na łasce kolejnej osoby. Miała być samodzielna, a stała się zależna od innych. Weszła do swojej komnaty i uchyliła okno aby wywietrzyć pokój. Otworzyła szafę w której oprócz codziennych szat i ubrań wisiały dwie sukienki. Błękitna i zielona. Błękitna przywoływała wspomnienia pierwszego wesela magicznego na jakim była, druga przypomniała kolację z Draconem oraz jak wygłupiali się na wewnętrznym dziedzińcu.

Postanowiła przerobić zieloną suknię. Wyciągnęła różdżkę i zmieniła jej kolor na bardzo delikatny róż. Wpadał nieco w beż. Rękawy postanowiła skrócić z przedramion do krótkich wychodzących trochę za barki. Materiał w ich miejscu zmieniła w bordową koronkę. Szpilki, czarne które stały pod wieszakami zmieniła na bordowe. Tylko torebka została czarna, ale nie chciała jej specjalnie zmieniać. W takim kolorze też pasowała.

Zadowolona z siebie przymierzyła swoje dzieło. Zastanawiała się co dokładnie ma zrobić z włosami. Zakręciła wokół nich różdżką tak by na końcówkach pojawiły się schludne loki. Przebrała się w piżamę i wsunęła się pod kołdrę. Miała wrażenie że bierze ją przeziębienie. Wyjęła mugolską książkę i zaczęła czytać. Jak zawsze, jak to Wiem-To-Wszystko.



*



Severus zauważając wydłużającą się nieobecność Hermiony aportował się do Hogwartu. Musiał przedyskutować coś z Minerwą. Stanął przed gargulcem, mruknął coś pod nosem. Zapomniał że za czasów McGonagall hasło nie obowiązywało. Dotknął posągu a przed nim ukazały się kamienne schody. Wspiął się po nich i zapukał do wielkich drzwi. Odczekał chwilę i wszedł bez pozwolenia do gabinetu.

- Jesteś pewna Minerwo że chcesz wprowadzać nową tradycję?- zapytał od razu stając przy regale z książkami.

- W Hogwarcie nie było balu od ostatniego turnieju trójmagicznego – powiedziała pewnym głosem – jestem pewna że bal dobrze zrobi uczniom. Zresztą to będzie w październiku. Nie zaszkodzi. Pogoda powinna być ładna, więc nie będzie problemu ze scenerią. Myślę, że wielka sala jest na to gotowa o każdej porze roku – dodała jeszcze.

- Minerwo czy nie pamiętasz co się działo podczas zimowego balu? Musiałem pilnować tych nieodpowiedzialnych chłystków którzy zabierali się do siebie w komnatach i powozach. Wyciągnąłem stamtąd z cztery pary, z czego trzem panom musiałem zapinać rozporki – jęknął zażenowany.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale w tym roku nie będzie przyjezdnych. Będą tylko klasy od 5 do 7 naszej szkoły. Severusie, wiesz że polegam na twoim zdaniu.

- Dobrze. Rób ten bal. Ale jeśli potem będę musiał uczyć ciężarne uczennicę które będą jęczeć że ojcowie ich dzieci ich nie chcą – prychnął i wyszedł z gabinetu.



*



Hermiona była od rana w Norze.

- Cho! Nie ruszaj się! Bo włosy wyjdą ci jak siano – pisnęła Ginny czesząc włosy pannie młodej.

- Ale mnie ciągniesz Ginny – jęknęła ciemnowłosa.

- A co mam robić? – wtrąciła się Granger siedząc przy stole.

- Czy mogłabyś zmienić sukienkę na białą? – zapytała Chang.

- Jasne – uśmiechnęła się ciepło. Pobiegła schodami w górę. Zrobiła to o co ją prosiła i wróciła do stołu w kuchni.

- Zrobione – powiedziała opierając rękę o stół.

- Bardzo ci dziękuję – odwzajemniła uśmiech Cho.

Hermiona miała jeszcze kilka drobnych zadań. Wieczorem wszyscy byli odświętnie ubrani. Również ona w swojej różowej sukience.

Ślubu udzielił im Artur Weasley, najstarszy z gości ślubnych. Wszystko było spokojne ale wesołe. Bez szaleństw i nieproszonych gości. Na wesele po raz kolejny został zaproszony Wiktor Krum. Granger miała wrażenie że ktoś chce ją z nim zeswatać. Wcale jej się nie podobało, mimo że była miła dla Bułgara. Wkurzała ją jego uprzejmość. Być może był to wpływ Severusa i jego opryskliwość. Lubiła w nim, że nie był zwykły. Tylko z nim miała wiele nieprzyjemności ale czasami jego gburowatość była po prostu oderwaniem od codzienności. Czymś innym. Tak jak myślała Krum podszedł do niej z szerokim uśmiechem.

- Hermiona. Może tym razem uda się tańczyć? – powiedziała wyciągając rękę w jej kierunku. Tym razem nikt nie uratował jej przed tym.

- Chyba tak – szepnęła do siebie. Westchnęła ciężko i przybrała uśmiech na twarz. Wiktor przyciągnął ją do siebie, chwycił ją w talii i oparł jej brodę na swoim ramieniu. Tańczyli przez dwie piosenki po czym z tego milczącego horroru wyrwał ją Bill.

- Odbijany – krzyknął do Kruma i przejął Hermionę.

- Dziękuję – wyszeptała mu do ucha. Była mu bardzo wdzięczna.

- Widać było po minie – zachichotał – że nie bardzo chce ci się z nim tańczyć – odparł wesoło, uśmiechając się ciepło.

- Co u ciebie i Fleur? – zmieniła sprawnie temat.

- Fleur męczy mnie o dziecko. A ja.. chyba jeszcze tego nie chcę – powiedział trochę poważniej.

- Bill. Jesteś Weasley’em. Powinieneś mieć ogromną rodzinę – zachichotała żartobliwie.

- Powinienem ale wcale mi się do tego nie spieszy. Zwłaszcza że już teraz rodzina Fleur nawiedza nas dwa razy w tygodniu – westchnął.