Rozdział
taki sobie, bo Severus okazał się być jak dla mnie zbyt troskliwy
i miękki. Ale oceńcie sami.
Chapter 10 – „Brak szacunku do kobiety, to brak szacunku do samego
siebie”
Hermiona
nie pojawiła się na śniadaniu. Severus nieco się zaniepokoił, bo
nie widział jej od dwóch dni. Postanowił sprawdzić, co się z nią
dzieje. Bardziej ciekawość niż obawy skłoniły go do wizyty na 5
piętrze. Zapukał w drzwi. Ale nie usłyszał odpowiedzi. Odczekał
chwilę i ponownie zapukał. Po chwili, drzwi się otworzyły a w
nich stanęła dziewczyna z do połowy zasłoniętą ręcznikiem
twarzą.
-
Witaj.
Wejdź
– powiedziała ustępując mężczyźnie. Wszedł do środka i
usiadł na fotelu.
-
Czemu nie było cię na śniadaniu?
– zapytał rozglądając się po pokoju.
-
Miałam
mały wypadek wieczorem i nie chciałam się pokazywać w takim
stanie
– zdjęła ręcznik a przed nim ukazało się sine, spuchnięte oko
i rozcięty łuk brwiowy. Severus szybko podniósł się i podszedł
do dziewczyny.
-
Co
się stało?
– zapytał delikatnie kładąc dłoń na jej policzku.
-
Upadłam i wpadłam na biurko. Nieszczęśliwie trafiając okiem w
róg –
wytłumaczyła. Skłamała, ale nie mogła powiedzieć prawdy.
Wiedziała, że Snape źle zareaguje i mógłby zrobić krzywdę
Draco. Oddał
mi za trzecią klasę
– pomyślała.
-
To
nie wygląda na uderzenie od biurka. Co się wydarzyło?
– spojrzał jej głęboko w oczy i zarządał wyjaśnień.
Wiedziała że nie będzie potrafiła skłamać prosto w jego oczy.
-
Nie
słyszałeś o wczorajszej awanturze?
– zapytała siadając z rezygnacją. Poddała się.
-
Nie. Jakiej awanturze?! –
zmierzył ją wzrokiem. Jego spojrzenie przepełnione było troską,
ale było chłodne a gdzieś głębiej można było wyczytać złość.
-
Pokłóciłam
się z Draconem
– odparła spokojnie. Musiała wszystko opowiedzieć ale wcale się
do tego nie paliła – tak
głośno, że Neville który miał dyżur nas usłyszał. Zwrócił
nam uwagę. Draco się wkurwił…
- nie skończyła, bo Severus zerwał się szybko z fotela, który
ponownie zajął.
-
Chcesz mi powiedzieć, że ten tchórz to zrobił?!
– warknął nerwowo przechadzając się po komnacie. Milczała, a
łzy spływały po jej policzkach – Nie
płacz. Bo go kurwa zabiję!
– syknął podchodząc do niej bliżej.
-
On był zły. To tylko dlatego
– starałą się wytłumaczyć zachowanie rówieśnika.
-
Jeszcze
go tłumaczysz?!
– krzyknął odchodząc. Wymachiwał rękami mrucząc do siebie.
Gdy zobaczył, że dziewczyna odruchowo się kuli gdy podnosi nad nią
rękę – Zabiję
go. Umrze w męczarniach –
usiadł obok niej na łóżku i objął ją ramieniem – nie
skrzywdzę cię. Przynajmniej nie w taki sposób
– szepnął do jej ucha. Zerwał się z łóżka i pobiegł
schodami do góry.
*
-
Malfoy, szanowałem twojego ojca, a w szczególności twoją matkę,
która chciała się dla ciebie poświęcić. Ale kurwa po tym co
zrobiłeś to do ciebie szacunku nie mam i mieć nie będę.
Wyobrażasz sobie że twój ojciec bije twoją matkę?
– był opanowany. Oddychał spokojnie. Chwycił blondyna za ubrania
i oparł go o ścianę z niezwykłą siłą.
-
Pojebało
cię Snape? Będziesz mieć przesrane
– syknął Draco.
-
Brak
szacunku do kobiety, to brak szacunku do siebie. Rozumiesz śmieciu
co zrobiłeś?!
– zaczął mówić nerwowym, podniesionym tonem.
-
Zasłużyła
– odparł Malfoy szarpiąc się z własnym ojcem chrzestnym.
-
Żałuję
że przeszedłeś na naszą stronę. Może dzisiaj byś już nie żył
– prychnął Severus tonem przepełnionym jadem.
-
A
ja żałuję że ty jesteś moim ojcem chrzestnym
– splunął na ziemię blondyn.
-
Wkurwiasz
się bo woli mnie od ciebie? Ale ona w przeciwieństwie do ciebie się
szanuje. A nie szuka sobie na siłę kogoś. Jesteś głupcem. Jak
mogłeś uderzyć kobietę?! Tak cię wychowałem?!
– krzyknął bez zastanowienia prosto w jego twarz.
-
Ale ona pieprzyła się z tobą, gdy była ze mną!
– odgryzł się zły chłopak.
-
Użyłeś
na niej legilimencji?! Wątpię że sama ci o tym powiedziała.
Miarka się przebrała –
Mistrz Eliksirów zrobił się czerwony.
-
Tak!
Bo chciałem wiedzieć czy jej zależy
– odparł Dracon.
-
Tak
cię wychowałem?
– powtórzył – tak
nie zachowują się ślizgoni. Jesteś nikim
– prychnął mężczyzna , puścił go. Ten spadł na ziemię.
Podniósł się i poprawił ubranie. Odszedł w milczeniu.
Severus
uderzył jeszcze w ścianę ze wściekłością. Był zły i nie
wiedział jaką nauczkę dać swojemu wychowankowi. Postanowił
wrócić do komnaty Hermiony co też zrobił. Popędził schodami w
dół.
Wszedł
bez pukania i popchnął ją na łóżko. Wyjął różdżkę.
-
Leż spokojnie-
syknął gdy chciała się wymknąć. Zaczął rzucać jakieś uroki
pod nosem. Starał się by jej twarz wyglądała jak najlepiej. Gdy
skończył pocałował ją delikatnie i chciał odejść.
-
I
co? Teraz sobie pójdziesz, tak?
– zapytała smutna, gładząc sobie czoło. Bolała ją jeszcze
głowa od uderzenia w drzwi.
-
Chyba
nie myślałaś, że będę teraz mówić jaka jesteś biedna.
Obcałowywać cię dzień i noc. Spodziewałaś się tak
romantycznego aktu ode mnie?
– parsknął ze śmiechem.
-
Nie.. ale możesz zostać
– wymruczała uśmiechając się. Nie odpowiedział tylko usiadł
obok i przysnął ją bliżej siebie. Po chwili Granger położyła
go obok siebie i tuliła się w niego. Przymknęła oczy. Wreszcie
poczuła się bezpiecznie. Objął ją ramieniem i zaczął mruczeć
do jej ucha. Drugą ręką gładził jej ramię.
Gdy
spała była taka krucha, bezbronna. A on czuł, że nie może
obronić ją przed całym światem. Nie spał do późna. Wolał
patrzeć jak spokojnie oddycha. Jak jej klatka piersiowa opada i
unosi się w równym tempie. Jej przymknięte oczy, nie wpatrujące
się w niego. Gdy ucałował jej usta, uśmiechnęła się
delikatnie, przez sen. Ale nie dał radę wytrzymać do momentu aż
się obudzi. Zasnął. Wtulił się jej miękkie włosy, otulił jej
zapachem. Wreszcie czuł się szczęśliwy. Spał spokojnie i nie
budził się co chwilę. Zasnął wieczorem, i przespali razem całą
noc.
Hermiona
obudziła się o odopowiedniej na śniadanie godzinie. Chciała go
obudzić ale tak spokojnie spał. Weszła do łazienki i ku jej
zdziwieniu oko było tylko lekko zaczerwienione, a po siniaku nie
było śladu. Mogła spokojnie iść na posiłek i lekcje.
-
Severusie, śniadanie
– mruknęła mu do ucha, a widząc jego reakcję uśmiechnęła
się. Odwrócił się na drugi bok i przykrył kołdrą –
przyniosę ci coś
– odparła na to a on wymamrotał coś w rodzaju „dobrze”.
Dziewczyna przebrała się w świeże szaty, wyszła z komnaty i
rzuciła na nie zaklęcie. Z podniesioną głową wkroczyła do
wielkiej Sali. Z uśmiechem na twarzy witała się z uczniami.
Zasiadła do stołu.
-
Witaj Minerwo
– powiedziała z uśmiechem i nałożyła sobie bigos, który
wcześniej przyniosły skrzaty.
-
Czy
wiesz może gdzie jest Severus?
– zapytała ze znaczącym uśmiechem.
-
Śpi.
Wezmę mu coś, żeby coś dzisiaj zjadł bo sam by o to nie zadbał
– odpowiedziała przeżuwając kolejny kęs chleba, z którym jadła
bigos.
*
Podczas
sprawdzianu trzecioklasistów do Sali wleciała sowa z pięknie
udekorowaną kopertą. Rzuciła ją na biurko Granger i odleciała.
Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło do siebie. Otworzyła kopertę
i ujrzała złoty napis „zaproszenie”. Przypomniała sobie że na
śniadaniu nie było Neville’a. Czyżby wyjechał już na jakiś
czas? Otworzyła zaproszenie.
Droga
Hermiono!
Serdecznie
zapraszamy na ślub oraz weselę z osobą towarzyszącą ( błagam
tylko nie Draco – Luna) dnia 15 czerwca o godzinie 14 przy
rodzinnym domu Lovegoodów.
Buziaczki
Luna
i Neville
Na
tę wiadomość Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Wreszcie
trochę się wyluzuje. Impreza! Kilka osób, które skończyło test
siedziało spokojnie w ławkach.
-
Kto skończył, może oddać i wyjść
– odparła głośno, a wszyscy unieśli głowy. Pięć osób wstało
i kolejno składało pracę na biurku – zostało
wam dziesięć minut
– poinformowała resztę uczniów.
*
Hermiona
wybrała się na Pokontną, za pomocą sieci fiuu. Miała
zaoszczędzone kilkanaście galeonów. Wybrała się Madam Malkin.
Przymierzała kilka sukienek ale żadna jej nie odpowiadała. W końcu
wybrała, błękitną sukienkę do przed kolana. Była zwiewna ale z
klasą. Miała dość duży dekolt eksponujący jej niewielkie
kształty.
Wróciła
do Hogwartu, odwiesiła sukienkę do szafy i udała się do lochów.
Zapukała w mahoniowe drzwi, by po chwili ujrzeć czarnowłosego
mężczyznę.
-
15 czerwca jest ślub. Mam zabrać osobę towarzyszącą. Pójdziesz
ze mną?
– zapytała od razu. Nie weszła do środka tylko stała w
drzwiach. Czekała na moment kiedy się cofnie i wpuści ją do
środka. Ale ten nie nastąpił.
-
Oszalałaś? Nie ma mowy. Zapomnij. Nie lubię takich imprez
– syknął rozbawiony i zamknął grube drzwi przed jej nosem. No
to klops.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz