sobota, 12 stycznia 2013

Chapter 10 – „Brak szacunku do kobiety, to brak szacunku do samego siebie”

Rozdział taki sobie, bo Severus okazał się być jak dla mnie zbyt troskliwy i miękki. Ale oceńcie sami.

Chapter 10 – „Brak szacunku do kobiety, to brak szacunku do samego siebie”

Hermiona nie pojawiła się na śniadaniu. Severus nieco się zaniepokoił, bo nie widział jej od dwóch dni. Postanowił sprawdzić, co się z nią dzieje. Bardziej ciekawość niż obawy skłoniły go do wizyty na 5 piętrze. Zapukał w drzwi. Ale nie usłyszał odpowiedzi. Odczekał chwilę i ponownie zapukał. Po chwili, drzwi się otworzyły a w nich stanęła dziewczyna z do połowy zasłoniętą ręcznikiem twarzą.
- Witaj. Wejdź – powiedziała ustępując mężczyźnie. Wszedł do środka i usiadł na fotelu.
- Czemu nie było cię na śniadaniu? – zapytał rozglądając się po pokoju.
- Miałam mały wypadek wieczorem i nie chciałam się pokazywać w takim stanie – zdjęła ręcznik a przed nim ukazało się sine, spuchnięte oko i rozcięty łuk brwiowy. Severus szybko podniósł się i podszedł do dziewczyny.
- Co się stało? – zapytał delikatnie kładąc dłoń na jej policzku.
- Upadłam i wpadłam na biurko. Nieszczęśliwie trafiając okiem w róg – wytłumaczyła. Skłamała, ale nie mogła powiedzieć prawdy. Wiedziała, że Snape źle zareaguje i mógłby zrobić krzywdę Draco. Oddał mi za trzecią klasę – pomyślała.
- To nie wygląda na uderzenie od biurka. Co się wydarzyło? – spojrzał jej głęboko w oczy i zarządał wyjaśnień. Wiedziała że nie będzie potrafiła skłamać prosto w jego oczy.
- Nie słyszałeś o wczorajszej awanturze? – zapytała siadając z rezygnacją. Poddała się.
- Nie. Jakiej awanturze?! – zmierzył ją wzrokiem. Jego spojrzenie przepełnione było troską, ale było chłodne a gdzieś głębiej można było wyczytać złość.
- Pokłóciłam się z Draconem – odparła spokojnie. Musiała wszystko opowiedzieć ale wcale się do tego nie paliła – tak głośno, że Neville który miał dyżur nas usłyszał. Zwrócił nam uwagę. Draco się wkurwił… - nie skończyła, bo Severus zerwał się szybko z fotela, który ponownie zajął.
- Chcesz mi powiedzieć, że ten tchórz to zrobił?! – warknął nerwowo przechadzając się po komnacie. Milczała, a łzy spływały po jej policzkach – Nie płacz. Bo go kurwa zabiję! – syknął podchodząc do niej bliżej.
- On był zły. To tylko dlatego – starałą się wytłumaczyć zachowanie rówieśnika.
- Jeszcze go tłumaczysz?! – krzyknął odchodząc. Wymachiwał rękami mrucząc do siebie. Gdy zobaczył, że dziewczyna odruchowo się kuli gdy podnosi nad nią rękę – Zabiję go. Umrze w męczarniach – usiadł obok niej na łóżku i objął ją ramieniem – nie skrzywdzę cię. Przynajmniej nie w taki sposób – szepnął do jej ucha. Zerwał się z łóżka i pobiegł schodami do góry.

*

- Malfoy, szanowałem twojego ojca, a w szczególności twoją matkę, która chciała się dla ciebie poświęcić. Ale kurwa po tym co zrobiłeś to do ciebie szacunku nie mam i mieć nie będę. Wyobrażasz sobie że twój ojciec bije twoją matkę? – był opanowany. Oddychał spokojnie. Chwycił blondyna za ubrania i oparł go o ścianę z niezwykłą siłą.
- Pojebało cię Snape? Będziesz mieć przesrane – syknął Draco.
- Brak szacunku do kobiety, to brak szacunku do siebie. Rozumiesz śmieciu co zrobiłeś?! – zaczął mówić nerwowym, podniesionym tonem.
- Zasłużyła – odparł Malfoy szarpiąc się z własnym ojcem chrzestnym.
- Żałuję że przeszedłeś na naszą stronę. Może dzisiaj byś już nie żył – prychnął Severus tonem przepełnionym jadem.
- A ja żałuję że ty jesteś moim ojcem chrzestnym – splunął na ziemię blondyn.
- Wkurwiasz się bo woli mnie od ciebie? Ale ona w przeciwieństwie do ciebie się szanuje. A nie szuka sobie na siłę kogoś. Jesteś głupcem. Jak mogłeś uderzyć kobietę?! Tak cię wychowałem?! – krzyknął bez zastanowienia prosto w jego twarz.
- Ale ona pieprzyła się z tobą, gdy była ze mną! – odgryzł się zły chłopak.
- Użyłeś na niej legilimencji?! Wątpię że sama ci o tym powiedziała. Miarka się przebrała – Mistrz Eliksirów zrobił się czerwony.
- Tak! Bo chciałem wiedzieć czy jej zależy – odparł Dracon.
- Tak cię wychowałem? – powtórzył – tak nie zachowują się ślizgoni. Jesteś nikim – prychnął mężczyzna , puścił go. Ten spadł na ziemię. Podniósł się i poprawił ubranie. Odszedł w milczeniu.
Severus uderzył jeszcze w ścianę ze wściekłością. Był zły i nie wiedział jaką nauczkę dać swojemu wychowankowi. Postanowił wrócić do komnaty Hermiony co też zrobił. Popędził schodami w dół.
Wszedł bez pukania i popchnął ją na łóżko. Wyjął różdżkę.
- Leż spokojnie- syknął gdy chciała się wymknąć. Zaczął rzucać jakieś uroki pod nosem. Starał się by jej twarz wyglądała jak najlepiej. Gdy skończył pocałował ją delikatnie i chciał odejść.
- I co? Teraz sobie pójdziesz, tak? – zapytała smutna, gładząc sobie czoło. Bolała ją jeszcze głowa od uderzenia w drzwi.
- Chyba nie myślałaś, że będę teraz mówić jaka jesteś biedna. Obcałowywać cię dzień i noc. Spodziewałaś się tak romantycznego aktu ode mnie? – parsknął ze śmiechem.
- Nie.. ale możesz zostać – wymruczała uśmiechając się. Nie odpowiedział tylko usiadł obok i przysnął ją bliżej siebie. Po chwili Granger położyła go obok siebie i tuliła się w niego. Przymknęła oczy. Wreszcie poczuła się bezpiecznie. Objął ją ramieniem i zaczął mruczeć do jej ucha. Drugą ręką gładził jej ramię.
Gdy spała była taka krucha, bezbronna. A on czuł, że nie może obronić ją przed całym światem. Nie spał do późna. Wolał patrzeć jak spokojnie oddycha. Jak jej klatka piersiowa opada i unosi się w równym tempie. Jej przymknięte oczy, nie wpatrujące się w niego. Gdy ucałował jej usta, uśmiechnęła się delikatnie, przez sen. Ale nie dał radę wytrzymać do momentu aż się obudzi. Zasnął. Wtulił się jej miękkie włosy, otulił jej zapachem. Wreszcie czuł się szczęśliwy. Spał spokojnie i nie budził się co chwilę. Zasnął wieczorem, i przespali razem całą noc.
Hermiona obudziła się o odopowiedniej na śniadanie godzinie. Chciała go obudzić ale tak spokojnie spał. Weszła do łazienki i ku jej zdziwieniu oko było tylko lekko zaczerwienione, a po siniaku nie było śladu. Mogła spokojnie iść na posiłek i lekcje.
- Severusie, śniadanie – mruknęła mu do ucha, a widząc jego reakcję uśmiechnęła się. Odwrócił się na drugi bok i przykrył kołdrą – przyniosę ci coś – odparła na to a on wymamrotał coś w rodzaju „dobrze”. Dziewczyna przebrała się w świeże szaty, wyszła z komnaty i rzuciła na nie zaklęcie. Z podniesioną głową wkroczyła do wielkiej Sali. Z uśmiechem na twarzy witała się z uczniami. Zasiadła do stołu.
- Witaj Minerwo – powiedziała z uśmiechem i nałożyła sobie bigos, który wcześniej przyniosły skrzaty.
- Czy wiesz może gdzie jest Severus? – zapytała ze znaczącym uśmiechem.
- Śpi. Wezmę mu coś, żeby coś dzisiaj zjadł bo sam by o to nie zadbał – odpowiedziała przeżuwając kolejny kęs chleba, z którym jadła bigos.

*
Podczas sprawdzianu trzecioklasistów do Sali wleciała sowa z pięknie udekorowaną kopertą. Rzuciła ją na biurko Granger i odleciała. Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło do siebie. Otworzyła kopertę i ujrzała złoty napis „zaproszenie”. Przypomniała sobie że na śniadaniu nie było Neville’a. Czyżby wyjechał już na jakiś czas? Otworzyła zaproszenie.

Droga Hermiono!
Serdecznie zapraszamy na ślub oraz weselę z osobą towarzyszącą ( błagam tylko nie Draco – Luna) dnia 15 czerwca o godzinie 14 przy rodzinnym domu Lovegoodów.

Buziaczki
Luna i Neville

Na tę wiadomość Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Wreszcie trochę się wyluzuje. Impreza! Kilka osób, które skończyło test siedziało spokojnie w ławkach.
- Kto skończył, może oddać i wyjść – odparła głośno, a wszyscy unieśli głowy. Pięć osób wstało i kolejno składało pracę na biurku – zostało wam dziesięć minut – poinformowała resztę uczniów.

*

Hermiona wybrała się na Pokontną, za pomocą sieci fiuu. Miała zaoszczędzone kilkanaście galeonów. Wybrała się Madam Malkin. Przymierzała kilka sukienek ale żadna jej nie odpowiadała. W końcu wybrała, błękitną sukienkę do przed kolana. Była zwiewna ale z klasą. Miała dość duży dekolt eksponujący jej niewielkie kształty.
Wróciła do Hogwartu, odwiesiła sukienkę do szafy i udała się do lochów. Zapukała w mahoniowe drzwi, by po chwili ujrzeć czarnowłosego mężczyznę.
- 15 czerwca jest ślub. Mam zabrać osobę towarzyszącą. Pójdziesz ze mną? – zapytała od razu. Nie weszła do środka tylko stała w drzwiach. Czekała na moment kiedy się cofnie i wpuści ją do środka. Ale ten nie nastąpił.
- Oszalałaś? Nie ma mowy. Zapomnij. Nie lubię takich imprez – syknął rozbawiony i zamknął grube drzwi przed jej nosem. No to klops.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz