czwartek, 24 stycznia 2013

Chapter 16 – Drugie Wesele - End of the War

Bardzo podoba mi się ten rozdział. Wyszedł mi tak jak chciałam. Teraz widzę że im dalej w las tym lepiej mi idzie. Mam nadzieje że też tak to odczuwacie. Liczę na jakieś opinie bo ostatnio zrobiło się pusto jeśli chodzi o dział komentarzy!


Chapter 16 – Drugie Wesele



George siedział w kuchni w Norze, a po jego prawej stronie siedziała Cho. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Z jej oczu można było wyczytać szczęście.

- Jesteś pewna? – chichotał Weasley

- Tak! Tak! Tak! Na pewno – odpowiedziała Chang, nadal się uśmiechając.

- Co na pewno? – zapytała Hermiona, wchodząc akurat do kuchni.

- Trafiło się że pierwsza się dowiesz – powiedział rudzielec – za tydzień bierzemy ślub – spojrzał na ucieszoną i rozpromienioną narzeczoną.

- Wspaniale! Bardzo się cieszę – powiedziała Hermiona z uśmiechem. Dobrze ze sobą wyglądali ale dziewczynie nadal do Cho najbardziej pasował Harry albo Cedric a nie jeden z rudowłosej pary bliźniaków. Mimo że było jej dobrze w obecnym stanie, jej myśli otaczały Severusa i irytowała się że wszyscy dookoła się pobierają przecież mają na to mnóstwo czasu. Ale wszyscy spieszą się jakby dawali za to nagrody. Jeszcze tylko brakuje ślubu Rona. Ale on jest tchórzem. Woli być sam ale mieć partnerkę na boku. To była trudna prawda ale Ron był obleśny, chamski i bardzo niemiły. Nie był nawet uprzejmy dla dziewczyn z którymi spał. Pomiatał nimi. Dla Lavender też nie był. Pamiętała jak przyłapała ich na seksie w bibliotece.

- Jakie wesele? – zapytała Ginny, przerywając rozmyślania Granger.

- Wesele?! – krzyknęła Molly wbiegając do kuchni. Plotka szybko się rozniosła i po 5 minutach wszyscy obecni w Norze już wiedzieli. Co więcej, matka pana młodego już planowała imprezę.

- Mamo, ale nie musisz. Cho już o wszystkim myślała. Mamy plany – odparł spuszczając powietrze. Nie był przekonany co do tradycyjnych ślubów Weasley’ów.

- Ale ceremonia może odbyć się w Norze? – zapytała zrezygnowana ruda kobieta.

- Oczywiście, jeśli pani się zgodzi – powiedziała z uśmiechem Cho.

Hermiona postanowiła wrócić na górę i posiedzieć w samotności. Skośnooka pobiegła za nią i chwyciła ją za ramię.

- Hermiono, mam pytanie – zaczęła spokojnie, opanowując emocje.

- Tak? – wyraźnie zmęczona dziewczyna uśmiechnęła się zaciekawiona.

- Zostaniesz moją druhną? – zapytała poważnie, z kamienną miną patrząc na reakcję koleżanki. Czyli nie było szansy aby ominąć to wesele? Cholera a tak bardzo nie miała na to siły.

- Jasne – uśmiechnęła się i westchnęła – a teraz pozwól że wrócę do domu – dodała. Aportowała się na Spinner’s End. Była cholernie zmęczona. Nie wysypiała się w Norze, w której było ostatnio coraz bardziej tłoczno. Zapukała w wielkie drzwi. Po chwili otworzył je mężczyzna jej marzeń.

- Mogę wejść? – zapytała, na twarzy mając ogromne zmęczenie. Była blada jak ściana a jej oczy ledwo się otwierały.

- Coś się stało?! – zapytał znudzony ustępując jej miejsca.

- Nie potrafię się wyspać. Potrzebuje spokoju ducha – powiedziała stojąc w ogromnym holu.

- Chyba nie rozumiem… - urwał cicho i ręką wskazując jej salon przeszedł do pomieszczenia. Przeszła do niego, usiadła na dwuosobowej, małej ale miękkiej kanapie.

- Muszę poczuć się na kilka godzin bezpiecznie żeby spokojnie się wyspać – odparła wyjaśniając jak jej się zdawało oczywistą oczywistość. Nie odpowiedział, uniósł lewą brew pytająco – muszę przespać się z tobą, blisko ciebie – uściśliła. Wyglądał na rozbawionego – nie patrz tak na mnie! Po prostu idźmy do sypialni i daj mi się do siebie przytulić, ucałuj mnie w czoło i bądź – powiedziała coraz bardziej wyczerpana.

- Mh… - mruknął z tym samym rozbawieniem. Wstał, co ona poczyniła i idąc w jego ślady przeszli do małego pokoju, w którym oprócz łóżka stała tylko szafa. Hermiona od razu rzuciła się na łóżku i wpełzła pod kołdrę.

- No chodź – mruknęła do niego, wystawiając rękę spod kołdry. On stał tylko patrząc jak mości się w jego własnym łóżku. Podszedł jednak i ułożył się obok niej. Nie dotykał jej. Po prostu leżał i patrzył w sufit.

- O co ci chodzi? – zapytał gdy dostrzegł jej ostry wzrok.

- Mogę spytać o to samo – odparła przysuwając się do niego. Objął ją w końcu ramieniem. Westchnęła ciężko, zamknęła oczy i wtuliła się w niego bardziej. Mruknął coś do siebie i leżał spokojnie. Zasnęła. Chciał odejść i w spokoju wypić drugi kieliszek wina. Ale obejmował ją. Przycisnął ją do siebie aby czuła się bezpieczna. W końcu sam zasnął, uwiedziony jej zapachem i słodkim, spokojnym oddechem. Obudził go jej chichot. Poczuł ciężar na klatce piersiowej. Otworzył oczy i ujrzał Hermionę siedzącą na nim okrakiem.

- Co ty do… do cholery wyprawiasz? Czy straciłaś rozum? – zapytał oburzony.

- W twoim łóżku jeszcze tego nie robiliśmy – zachichotała wesoło. Dlaczego zachowywała się jakby była pod wpływem uroku? Ona nigdy by czegoś takiego nie powiedziała. Ale to on tak na nią działał. Przy nim, jego mocnych ramionach i zapachu który ją oplatał traciła zdrowy rozsądek. Tak było i nie potrafiła tego powstrzymać. Samokontrola Severusa puściła. Nie mógł się powstrzymać gdy słyszał coś takiego z ust młodej czarownicy. Chwycił jej nadgarstki i pociągnął na siebie. Zamruczał i wpił się jej soczyste usta.



*



- Przecież chciałaś się wyspać – wymruczał do jej ucha, obejmując jej nagie ciało. Gładził dłonią jej plecy.

- Wyspałam się zanim cię obudziłam – powiedziała z uśmiechem tuląc się do jego gorącej klatki piersiowej.

- Gotowa na drugą rundę? – odpowiedział na to, a na policzkach Hermiony pojawiły się rumieńce.

- I kto tu oszalał? – zachichotała. Musnęła jego policzek.

Tak wyglądał cały ich dzień i wieczór.

Gdy za oknami było już ciemno, Granger niechętnie zaczęła się ubierać.

- Zostań – szepnął prawie bezgłośnie. Nie miała tego słyszeć, ale usłyszała. Nie spodziewała się że będzie kiedyś zdolny do wypowiedzenia takich słów. Uśmiechnęła się i odrzuciła to co założyła, na ziemię ponownie wtulając się w Snape’a. nie sądził że usłyszała co powiedział. Ale została i leżała nadal obok niego. W ciągu roku szkolnego nie będzie mógł się nią nacieszyć. Tyle obowiązków. Postanowił na zapach wdychać jej zapach i całować ją najczęściej jak się dało.



*



Hermiona wróciła do Nory aby zabrać swoje rzeczy. Była bardzo wdzięczna Weasley’om za to że mogła tak długo z nimi przebywać ale musiała dać im odpocząć.

- Tylko pamiętaj. Jutro musisz być od rana. Druhna według tradycji ma dużo do roboty w dzień ślubu – powiedziała na pożegnanie pani Weasley.

- Oczywiście, będę – powiedziała poważnie lecz niechętnie – Dziękuję za wszystko. To na zawsze będzie mój dom – powiedziała trochę ze smutkiem. Miała aportować się na Spinner’s End ale wróciła do Hogwartu. Musiałaby być na łasce kolejnej osoby. Miała być samodzielna, a stała się zależna od innych. Weszła do swojej komnaty i uchyliła okno aby wywietrzyć pokój. Otworzyła szafę w której oprócz codziennych szat i ubrań wisiały dwie sukienki. Błękitna i zielona. Błękitna przywoływała wspomnienia pierwszego wesela magicznego na jakim była, druga przypomniała kolację z Draconem oraz jak wygłupiali się na wewnętrznym dziedzińcu.

Postanowiła przerobić zieloną suknię. Wyciągnęła różdżkę i zmieniła jej kolor na bardzo delikatny róż. Wpadał nieco w beż. Rękawy postanowiła skrócić z przedramion do krótkich wychodzących trochę za barki. Materiał w ich miejscu zmieniła w bordową koronkę. Szpilki, czarne które stały pod wieszakami zmieniła na bordowe. Tylko torebka została czarna, ale nie chciała jej specjalnie zmieniać. W takim kolorze też pasowała.

Zadowolona z siebie przymierzyła swoje dzieło. Zastanawiała się co dokładnie ma zrobić z włosami. Zakręciła wokół nich różdżką tak by na końcówkach pojawiły się schludne loki. Przebrała się w piżamę i wsunęła się pod kołdrę. Miała wrażenie że bierze ją przeziębienie. Wyjęła mugolską książkę i zaczęła czytać. Jak zawsze, jak to Wiem-To-Wszystko.



*



Severus zauważając wydłużającą się nieobecność Hermiony aportował się do Hogwartu. Musiał przedyskutować coś z Minerwą. Stanął przed gargulcem, mruknął coś pod nosem. Zapomniał że za czasów McGonagall hasło nie obowiązywało. Dotknął posągu a przed nim ukazały się kamienne schody. Wspiął się po nich i zapukał do wielkich drzwi. Odczekał chwilę i wszedł bez pozwolenia do gabinetu.

- Jesteś pewna Minerwo że chcesz wprowadzać nową tradycję?- zapytał od razu stając przy regale z książkami.

- W Hogwarcie nie było balu od ostatniego turnieju trójmagicznego – powiedziała pewnym głosem – jestem pewna że bal dobrze zrobi uczniom. Zresztą to będzie w październiku. Nie zaszkodzi. Pogoda powinna być ładna, więc nie będzie problemu ze scenerią. Myślę, że wielka sala jest na to gotowa o każdej porze roku – dodała jeszcze.

- Minerwo czy nie pamiętasz co się działo podczas zimowego balu? Musiałem pilnować tych nieodpowiedzialnych chłystków którzy zabierali się do siebie w komnatach i powozach. Wyciągnąłem stamtąd z cztery pary, z czego trzem panom musiałem zapinać rozporki – jęknął zażenowany.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale w tym roku nie będzie przyjezdnych. Będą tylko klasy od 5 do 7 naszej szkoły. Severusie, wiesz że polegam na twoim zdaniu.

- Dobrze. Rób ten bal. Ale jeśli potem będę musiał uczyć ciężarne uczennicę które będą jęczeć że ojcowie ich dzieci ich nie chcą – prychnął i wyszedł z gabinetu.



*



Hermiona była od rana w Norze.

- Cho! Nie ruszaj się! Bo włosy wyjdą ci jak siano – pisnęła Ginny czesząc włosy pannie młodej.

- Ale mnie ciągniesz Ginny – jęknęła ciemnowłosa.

- A co mam robić? – wtrąciła się Granger siedząc przy stole.

- Czy mogłabyś zmienić sukienkę na białą? – zapytała Chang.

- Jasne – uśmiechnęła się ciepło. Pobiegła schodami w górę. Zrobiła to o co ją prosiła i wróciła do stołu w kuchni.

- Zrobione – powiedziała opierając rękę o stół.

- Bardzo ci dziękuję – odwzajemniła uśmiech Cho.

Hermiona miała jeszcze kilka drobnych zadań. Wieczorem wszyscy byli odświętnie ubrani. Również ona w swojej różowej sukience.

Ślubu udzielił im Artur Weasley, najstarszy z gości ślubnych. Wszystko było spokojne ale wesołe. Bez szaleństw i nieproszonych gości. Na wesele po raz kolejny został zaproszony Wiktor Krum. Granger miała wrażenie że ktoś chce ją z nim zeswatać. Wcale jej się nie podobało, mimo że była miła dla Bułgara. Wkurzała ją jego uprzejmość. Być może był to wpływ Severusa i jego opryskliwość. Lubiła w nim, że nie był zwykły. Tylko z nim miała wiele nieprzyjemności ale czasami jego gburowatość była po prostu oderwaniem od codzienności. Czymś innym. Tak jak myślała Krum podszedł do niej z szerokim uśmiechem.

- Hermiona. Może tym razem uda się tańczyć? – powiedziała wyciągając rękę w jej kierunku. Tym razem nikt nie uratował jej przed tym.

- Chyba tak – szepnęła do siebie. Westchnęła ciężko i przybrała uśmiech na twarz. Wiktor przyciągnął ją do siebie, chwycił ją w talii i oparł jej brodę na swoim ramieniu. Tańczyli przez dwie piosenki po czym z tego milczącego horroru wyrwał ją Bill.

- Odbijany – krzyknął do Kruma i przejął Hermionę.

- Dziękuję – wyszeptała mu do ucha. Była mu bardzo wdzięczna.

- Widać było po minie – zachichotał – że nie bardzo chce ci się z nim tańczyć – odparł wesoło, uśmiechając się ciepło.

- Co u ciebie i Fleur? – zmieniła sprawnie temat.

- Fleur męczy mnie o dziecko. A ja.. chyba jeszcze tego nie chcę – powiedział trochę poważniej.

- Bill. Jesteś Weasley’em. Powinieneś mieć ogromną rodzinę – zachichotała żartobliwie.

- Powinienem ale wcale mi się do tego nie spieszy. Zwłaszcza że już teraz rodzina Fleur nawiedza nas dwa razy w tygodniu – westchnął.

3 komentarze:

  1. Jejkuuu, jak ja lubię twój styl^^ pisz dalej, pisz :D

    OdpowiedzUsuń
  2. trochę takie jakby niedokończone.. ale podoba mi się :)

    czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  3. to tylko dwa dni a ja już myślę że co najmniej tydzień.. dodaj proszę notkę bo umrę z ciekawości ciągu dalszego!
    <3

    OdpowiedzUsuń