Bardzo podoba mi się ten rozdział.
Wyszedł mi tak jak chciałam. Teraz widzę że im dalej w las tym
lepiej mi idzie. Mam nadzieje że też tak to odczuwacie. Liczę na
jakieś opinie bo ostatnio zrobiło się pusto jeśli chodzi o dział
komentarzy!
Chapter 16 – Drugie Wesele
George siedział w kuchni w Norze, a po
jego prawej stronie siedziała Cho. Była uśmiechnięta od ucha do
ucha. Z jej oczu można było wyczytać szczęście.
- Jesteś pewna? – chichotał
Weasley
- Tak! Tak! Tak! Na pewno –
odpowiedziała Chang, nadal się uśmiechając.
- Co na pewno? – zapytała
Hermiona, wchodząc akurat do kuchni.
- Trafiło się że pierwsza się
dowiesz – powiedział rudzielec – za tydzień bierzemy
ślub – spojrzał na ucieszoną i rozpromienioną narzeczoną.
- Wspaniale! Bardzo się cieszę
– powiedziała Hermiona z uśmiechem. Dobrze ze sobą wyglądali
ale dziewczynie nadal do Cho najbardziej pasował Harry albo Cedric a
nie jeden z rudowłosej pary bliźniaków. Mimo że było jej dobrze
w obecnym stanie, jej myśli otaczały Severusa i irytowała się że
wszyscy dookoła się pobierają przecież mają na to mnóstwo
czasu. Ale wszyscy spieszą się jakby dawali za to nagrody. Jeszcze
tylko brakuje ślubu Rona. Ale on jest tchórzem. Woli być sam ale
mieć partnerkę na boku. To była trudna prawda ale Ron był
obleśny, chamski i bardzo niemiły. Nie był nawet uprzejmy dla
dziewczyn z którymi spał. Pomiatał nimi. Dla Lavender też nie
był. Pamiętała jak przyłapała ich na seksie w bibliotece.
- Jakie wesele? – zapytała
Ginny, przerywając rozmyślania Granger.
- Wesele?! – krzyknęła Molly
wbiegając do kuchni. Plotka szybko się rozniosła i po 5 minutach
wszyscy obecni w Norze już wiedzieli. Co więcej, matka pana młodego
już planowała imprezę.
- Mamo, ale nie musisz. Cho już o
wszystkim myślała. Mamy plany – odparł spuszczając
powietrze. Nie był przekonany co do tradycyjnych ślubów
Weasley’ów.
- Ale ceremonia może odbyć się w
Norze? – zapytała zrezygnowana ruda kobieta.
- Oczywiście, jeśli pani się
zgodzi – powiedziała z uśmiechem Cho.
Hermiona postanowiła wrócić na górę
i posiedzieć w samotności. Skośnooka pobiegła za nią i chwyciła
ją za ramię.
- Hermiono, mam pytanie –
zaczęła spokojnie, opanowując emocje.
- Tak? – wyraźnie zmęczona
dziewczyna uśmiechnęła się zaciekawiona.
- Zostaniesz moją druhną? –
zapytała poważnie, z kamienną miną patrząc na reakcję
koleżanki. Czyli nie było szansy aby ominąć to wesele? Cholera a
tak bardzo nie miała na to siły.
- Jasne – uśmiechnęła się
i westchnęła – a teraz pozwól że wrócę do domu –
dodała. Aportowała się na Spinner’s End. Była cholernie
zmęczona. Nie wysypiała się w Norze, w której było ostatnio
coraz bardziej tłoczno. Zapukała w wielkie drzwi. Po chwili
otworzył je mężczyzna jej marzeń.
- Mogę wejść? – zapytała,
na twarzy mając ogromne zmęczenie. Była blada jak ściana a jej
oczy ledwo się otwierały.
- Coś się stało?! – zapytał
znudzony ustępując jej miejsca.
- Nie potrafię się wyspać.
Potrzebuje spokoju ducha – powiedziała stojąc w ogromnym
holu.
- Chyba nie rozumiem… - urwał
cicho i ręką wskazując jej salon przeszedł do pomieszczenia.
Przeszła do niego, usiadła na dwuosobowej, małej ale miękkiej
kanapie.
- Muszę poczuć się na kilka
godzin bezpiecznie żeby spokojnie się wyspać – odparła
wyjaśniając jak jej się zdawało oczywistą oczywistość. Nie
odpowiedział, uniósł lewą brew pytająco – muszę przespać
się z tobą, blisko ciebie – uściśliła. Wyglądał na
rozbawionego – nie patrz tak na mnie! Po prostu idźmy do
sypialni i daj mi się do siebie przytulić, ucałuj mnie w czoło i
bądź – powiedziała coraz bardziej wyczerpana.
- Mh… - mruknął z tym samym
rozbawieniem. Wstał, co ona poczyniła i idąc w jego ślady
przeszli do małego pokoju, w którym oprócz łóżka stała tylko
szafa. Hermiona od razu rzuciła się na łóżku i wpełzła pod
kołdrę.
- No chodź – mruknęła do
niego, wystawiając rękę spod kołdry. On stał tylko patrząc jak
mości się w jego własnym łóżku. Podszedł jednak i ułożył
się obok niej. Nie dotykał jej. Po prostu leżał i patrzył w
sufit.
- O co ci chodzi? – zapytał
gdy dostrzegł jej ostry wzrok.
- Mogę spytać o to samo –
odparła przysuwając się do niego. Objął ją w końcu ramieniem.
Westchnęła ciężko, zamknęła oczy i wtuliła się w niego
bardziej. Mruknął coś do siebie i leżał spokojnie. Zasnęła.
Chciał odejść i w spokoju wypić drugi kieliszek wina. Ale
obejmował ją. Przycisnął ją do siebie aby czuła się
bezpieczna. W końcu sam zasnął, uwiedziony jej zapachem i słodkim,
spokojnym oddechem. Obudził go jej chichot. Poczuł ciężar na
klatce piersiowej. Otworzył oczy i ujrzał Hermionę siedzącą na
nim okrakiem.
- Co ty do… do cholery wyprawiasz?
Czy straciłaś rozum? – zapytał oburzony.
- W twoim łóżku jeszcze tego nie
robiliśmy – zachichotała wesoło. Dlaczego zachowywała się
jakby była pod wpływem uroku? Ona nigdy by czegoś takiego nie
powiedziała. Ale to on tak na nią działał. Przy nim, jego mocnych
ramionach i zapachu który ją oplatał traciła zdrowy rozsądek.
Tak było i nie potrafiła tego powstrzymać. Samokontrola Severusa
puściła. Nie mógł się powstrzymać gdy słyszał coś takiego z
ust młodej czarownicy. Chwycił jej nadgarstki i pociągnął na
siebie. Zamruczał i wpił się jej soczyste usta.
*
- Przecież chciałaś się wyspać
– wymruczał do jej ucha, obejmując jej nagie ciało. Gładził
dłonią jej plecy.
- Wyspałam się zanim cię
obudziłam – powiedziała z uśmiechem tuląc się do jego
gorącej klatki piersiowej.
- Gotowa na drugą rundę? –
odpowiedział na to, a na policzkach Hermiony pojawiły się
rumieńce.
- I kto tu oszalał? –
zachichotała. Musnęła jego policzek.
Tak wyglądał cały ich dzień i
wieczór.
Gdy za oknami było już ciemno,
Granger niechętnie zaczęła się ubierać.
- Zostań – szepnął prawie
bezgłośnie. Nie miała tego słyszeć, ale usłyszała. Nie
spodziewała się że będzie kiedyś zdolny do wypowiedzenia takich
słów. Uśmiechnęła się i odrzuciła to co założyła, na ziemię
ponownie wtulając się w Snape’a. nie sądził że usłyszała co
powiedział. Ale została i leżała nadal obok niego. W ciągu roku
szkolnego nie będzie mógł się nią nacieszyć. Tyle obowiązków.
Postanowił na zapach wdychać jej zapach i całować ją najczęściej
jak się dało.
*
Hermiona wróciła do Nory aby zabrać
swoje rzeczy. Była bardzo wdzięczna Weasley’om za to że mogła
tak długo z nimi przebywać ale musiała dać im odpocząć.
- Tylko pamiętaj. Jutro musisz być
od rana. Druhna według tradycji ma dużo do roboty w dzień ślubu
– powiedziała na pożegnanie pani Weasley.
- Oczywiście, będę –
powiedziała poważnie lecz niechętnie – Dziękuję za
wszystko. To na zawsze będzie mój dom – powiedziała trochę
ze smutkiem. Miała aportować się na Spinner’s End ale wróciła
do Hogwartu. Musiałaby być na łasce kolejnej osoby. Miała być
samodzielna, a stała się zależna od innych. Weszła do swojej
komnaty i uchyliła okno aby wywietrzyć pokój. Otworzyła szafę w
której oprócz codziennych szat i ubrań wisiały dwie sukienki.
Błękitna i zielona. Błękitna przywoływała wspomnienia
pierwszego wesela magicznego na jakim była, druga przypomniała
kolację z Draconem oraz jak wygłupiali się na wewnętrznym
dziedzińcu.
Postanowiła przerobić zieloną
suknię. Wyciągnęła różdżkę i zmieniła jej kolor na bardzo
delikatny róż. Wpadał nieco w beż. Rękawy postanowiła skrócić
z przedramion do krótkich wychodzących trochę za barki. Materiał
w ich miejscu zmieniła w bordową koronkę. Szpilki, czarne które
stały pod wieszakami zmieniła na bordowe. Tylko torebka została
czarna, ale nie chciała jej specjalnie zmieniać. W takim kolorze
też pasowała.
Zadowolona z siebie przymierzyła swoje
dzieło. Zastanawiała się co dokładnie ma zrobić z włosami.
Zakręciła wokół nich różdżką tak by na końcówkach pojawiły
się schludne loki. Przebrała się w piżamę i wsunęła się pod
kołdrę. Miała wrażenie że bierze ją przeziębienie. Wyjęła
mugolską książkę i zaczęła czytać. Jak zawsze, jak to
Wiem-To-Wszystko.
*
Severus zauważając wydłużającą
się nieobecność Hermiony aportował się do Hogwartu. Musiał
przedyskutować coś z Minerwą. Stanął przed gargulcem, mruknął
coś pod nosem. Zapomniał że za czasów McGonagall hasło nie
obowiązywało. Dotknął posągu a przed nim ukazały się kamienne
schody. Wspiął się po nich i zapukał do wielkich drzwi. Odczekał
chwilę i wszedł bez pozwolenia do gabinetu.
- Jesteś pewna Minerwo że chcesz
wprowadzać nową tradycję?- zapytał od razu stając przy
regale z książkami.
- W Hogwarcie nie było balu od
ostatniego turnieju trójmagicznego – powiedziała pewnym
głosem – jestem pewna że bal dobrze zrobi uczniom. Zresztą to
będzie w październiku. Nie zaszkodzi. Pogoda powinna być ładna,
więc nie będzie problemu ze scenerią. Myślę, że wielka sala
jest na to gotowa o każdej porze roku – dodała jeszcze.
- Minerwo czy nie pamiętasz co się
działo podczas zimowego balu? Musiałem pilnować tych
nieodpowiedzialnych chłystków którzy zabierali się do siebie w
komnatach i powozach. Wyciągnąłem stamtąd z cztery pary, z czego
trzem panom musiałem zapinać rozporki – jęknął zażenowany.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale w
tym roku nie będzie przyjezdnych. Będą tylko klasy od 5 do 7
naszej szkoły. Severusie, wiesz że polegam na twoim zdaniu.
- Dobrze. Rób ten bal. Ale jeśli
potem będę musiał uczyć ciężarne uczennicę które będą
jęczeć że ojcowie ich dzieci ich nie chcą – prychnął i
wyszedł z gabinetu.
*
Hermiona była od rana w Norze.
- Cho! Nie ruszaj się! Bo włosy
wyjdą ci jak siano – pisnęła Ginny czesząc włosy pannie
młodej.
- Ale mnie ciągniesz Ginny –
jęknęła ciemnowłosa.
- A co mam robić? – wtrąciła
się Granger siedząc przy stole.
- Czy mogłabyś zmienić sukienkę
na białą? – zapytała Chang.
- Jasne – uśmiechnęła się
ciepło. Pobiegła schodami w górę. Zrobiła to o co ją prosiła i
wróciła do stołu w kuchni.
- Zrobione – powiedziała
opierając rękę o stół.
- Bardzo ci dziękuję –
odwzajemniła uśmiech Cho.
Hermiona miała jeszcze kilka drobnych
zadań. Wieczorem wszyscy byli odświętnie ubrani. Również ona w
swojej różowej sukience.
Ślubu udzielił im Artur Weasley,
najstarszy z gości ślubnych. Wszystko było spokojne ale wesołe.
Bez szaleństw i nieproszonych gości. Na wesele po raz kolejny
został zaproszony Wiktor Krum. Granger miała wrażenie że ktoś
chce ją z nim zeswatać. Wcale jej się nie podobało, mimo że była
miła dla Bułgara. Wkurzała ją jego uprzejmość. Być może był
to wpływ Severusa i jego opryskliwość. Lubiła w nim, że nie był
zwykły. Tylko z nim miała wiele nieprzyjemności ale czasami jego
gburowatość była po prostu oderwaniem od codzienności. Czymś
innym. Tak jak myślała Krum podszedł do niej z szerokim uśmiechem.
- Hermiona. Może tym razem uda się
tańczyć? – powiedziała wyciągając rękę w jej kierunku.
Tym razem nikt nie uratował jej przed tym.
- Chyba tak – szepnęła do
siebie. Westchnęła ciężko i przybrała uśmiech na twarz. Wiktor
przyciągnął ją do siebie, chwycił ją w talii i oparł jej brodę
na swoim ramieniu. Tańczyli przez dwie piosenki po czym z tego
milczącego horroru wyrwał ją Bill.
- Odbijany – krzyknął do
Kruma i przejął Hermionę.
- Dziękuję – wyszeptała mu
do ucha. Była mu bardzo wdzięczna.
- Widać było po minie –
zachichotał – że nie bardzo chce ci się z nim tańczyć –
odparł wesoło, uśmiechając się ciepło.
- Co u ciebie i Fleur? –
zmieniła sprawnie temat.
- Fleur męczy mnie o dziecko. A
ja.. chyba jeszcze tego nie chcę – powiedział trochę
poważniej.
- Bill. Jesteś Weasley’em.
Powinieneś mieć ogromną rodzinę – zachichotała
żartobliwie.
- Powinienem ale wcale mi się do
tego nie spieszy. Zwłaszcza że już teraz rodzina Fleur nawiedza
nas dwa razy w tygodniu – westchnął.
Jejkuuu, jak ja lubię twój styl^^ pisz dalej, pisz :D
OdpowiedzUsuńtrochę takie jakby niedokończone.. ale podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały
to tylko dwa dni a ja już myślę że co najmniej tydzień.. dodaj proszę notkę bo umrę z ciekawości ciągu dalszego!
OdpowiedzUsuń<3