poniedziałek, 7 stycznia 2013

Chapter 5 - Prezent świąteczny - End of the War


Jeden z moich ulubionych. Bardzo go lubię, bo Snape wyszedł tutaj taki filgarny z tymi gaciami, a jednocześnie zrezygnowany bo nie udało mu się wygrać z nią! Moje gg: 43187352

Chapter 5 Prezent świąteczny

Ginny siedziała z otwartą buzią i wpatrywała się w przyjaciółkę.
-        Chcesz mi powiedzieć, że... żee? - wyjąkała. Hermiona kiwnęła głową twierdząco – oszalałaś? To były śmierciożerca! A w dodatku, stary, obleśny.. - została właśnie zmierzona wzrokiem.
-        Ty mówisz o śmierciożercach? Ty która zostanie Ginny Malfoy? - prychnęła Granger, wpatrując się w rudowłosą ze złością.
-        Masz rację, no ale.. ale jak chcesz to rozegrać? Chcesz się go pozbyć czy przekonać do siebie? - zapytała nadal nie mogąc pojąć sympatii do Mistrza Eliksirów.
-        Nie wiem, ale przekonywać do siebie go nie muszę... - mruknęła i położyła się na łóżku.

*

Pierwsza lekcja zaklęć po świętach właśnie się zaczynała. Hermiona obserwowała jak jej uczniowie robią notatki z podręczników. Wszystko wyglądało normalnie, do momentu gdy do sali wtargnął Severus. Przeszedł przez całą klasę, staną naprzeciwko niej. Na palcu wskazującym trzymał parę czerwonych, koronkowych majtek. Skąd je miał? Należały do niej, ale skąd je do cholery wziął?! Hermiona zrobiła się czerwona, pod kolor bielizny.
-        Hermiono, następnym razem zabieraj ode mnie wszystko. Tyle razy ci to powtarzałem – powiedział dość łagodnie, ale ona dostrzegła szyderczy uśmiech na jego ustach. Nie wiedziała co powiedzieć. Jednak od razu do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Przesunęła rękę w jego kierunku.
-        Tak jak mnie prosiłeś miałam ci zostawić coś swojego. Taki prezent świąteczny – prychnął i pośpiesznie wyszedł z klasy. Szkoda że wszystko działo się na oczach trzecioklasistów – ktokolwiek się zaśmieje, odejmę 100 punktów i dostanie miesięczny szlaban – zagroziła i usiadła za swoim biurkiem.
Mistrz Eliksirów wpadł do lochów. Był wściekły, miał ochotę coś rozwalić. Jego plan zemsty nie zadziałał. Co gorzej znowu zrobiła z niego błazna. Nie dość, że zaraz cała szkoła będzie myśleć że ze sobą sypiają to Jeszce wyszło na to że ma jakiś fetysz. Na obiedzie Minerwa uśmiechnęła się do niego.
-        Nie sądziłam, że aż tak weźmiesz sobie do serca moje rady. Ale bardzo się cieszę – powiedziała z uznaniem – gratuluję Hermiono – spojrzała teraz na nauczycielkę zaklęć. Ta oblała się lekkim rumieńcem.
-        Dziękuję. Severusie, czy mógłbyś podać mi sok. Nie sięgam – udała że ma za krótkie ręce.
-        Jestem pewien że sama dosięgniesz, Granger – prychnął.
-        Jak ty się wyrażasz Severusie? Nie musisz się już kryć – wtrąciła się Minerwa.
-        Przepraszam cię kochanie. Już ci podaję żabko. Proszę – gdy tylko to usłyszała parsknęła śmiechem i omal się nie udławiła.
-        Minerwo to była tylko gra. W życiu bym nie chciała takiego nietoperza – zwróciła się do dyrektorki.
-        Teraz się mnie wypierasz? - syknął – pożałujesz tego później – uśmiechnął się szyderczo.
Faktycznie, wieczorem zjawił się pod jej komnatami. Zapukał głośno, a gdy tylko drzwi się otworzyły wtargnął do środka.
-        po co? - zaczęła Hermiona, cofając się nieco. Nie dał jej nic powiedzieć. Wpił się w jej usta, muskając je zachłannie. Na początku się opierała, ale później objęła go i otworzyła nieco usta. Wdarł się w nie językiem i zaczął pieścić jej podniebienie. Wrodził rękami po jej drącym ciele. Ścisnął jej udo, całował coraz zachłanniej. Gdy tylko się od niej oderwał nie spojrzał w jej oczy. Nic nie powiedział, tylko wyszedł trzaskając drzwiami. Stała wpatrując się w drzwi. Nie mogła przywrócić myśli do chwili obecnej. Myślała cały czas o tym jak cudownie ją całował.
Wplotła dłoń w swoje włosy i westchnęła ciężko. Co miała robić dalej? Zrobił to czego chciała. Poczuła jego aksamitne wargi. Problem był w tym, że chciała teraz bardziej i więcej. Przebrała się w piżamę i wsunęła się pod kołdrę. Była zmęczona wszystkimi emocjami. Przymknęła oczy i zasnęła w mgnieniu oka.

*

Pędziła właśnie do Hogsmeade na spotkanie z Ginny. Stała pod miodowym królestwem kilka minut jednak nigdzie nie było śladu rudowłosej. Zamiast niej pojawił się wysoki blondyn.
-        Dracon, co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona. Zmieniła nastawienie do niego. W momencie gdy przyznała się Weasley że podoba jej się Mistrz Eliksirów i gdy porównywała ich sytuacje.
-        Nie będziesz zadowolona – mruknął pod nosem – Ginny źle się czuje i wysłała mnie abym podniósł cię na duchu po tym jak potraktował cie mój ojciec chrzestny – przez głowę Hermiony przeszła myśl, że może zwierzanie się Mlafoyowi wcale nie jest takie złe. Nie miała konaku z Ginny. Była sama, a musiała wreszcie komuś powiedzieć. W końcu kto zna Snape'a lepiej niż Draco?
-        Cieszę się że cię widzę – powiedziała wreszcie, przytulając się do niego. Był trochę zdziwiony jednak odwzajemnił uścisk i starał się uśmiechać – co ja mam robić, co mam myśleć? - mruknęła siadając na kamiennym murku.
-        Ginewra wpadła na pewien pomysł, jednak wątpię czy się na niego zgodzisz – odpowiedział, krzywiąc się.
-        Jestem zdesperowana – syknęła prosząc by kontynuował.
-        Powiedziała że wypożycza ci mnie abyś wywołała u niego zazdrość. Nie wiem czy zadziała, ale być może. Jeśli powiedział ci że jesteś jego własnością to jak najbardziej – a więc Ginny wypaplała mu wszystko?
-        Jesteś gotowy na starcie z nim? W ogóle ja nie wiem co miałby oznaczać pewien pocałunek – zapytała wprost, patrząc na reakcję rozmówcy.
-        Pocałował cię drugi raz?! - krzyknął blondyn.
-        Uhm, tak – mruknęła nie wiedząc czy wróży to coś dobrego. Dracon uśmiechnął się przebiegle.
-        No to mamy go w garści – syknął siadając obok niej – musisz tylko znieść moje towarzystwo na jego oczach będziemy musieli być blisko – powiedział odgarniając jej włosy za ucho.
-        Tak. Postaram się nie spieprzyć – mruknęła znowu. Chciała zabrać pośpiesznie jego rękę, jednak musiała się przyzwyczajać. Tego dnia Hermiona miała wrażenie że ponownie zasta Severusa pod jej drzwiami.
-        Draco, śpisz dzisiaj u mnie – powiedziała głosem przepełnionym irytacją. Nie zapytał nawet dlaczego. Po prostu skinął głową na znak że się zgadza. Przeszli korytarzem do błoni. Wtedy Malfoy chwycił ją za rękę. Była zmieszana bo wcale ale to wcale nie miała na to ochoty, a wręcz przeciwnie.
Snape podążał właśnie korytarzem w pobliżu piątego piętra. Miał ochotę znowu się na nią natknąć, zabić wzrokiem a potem wycałować. Jak poprzednio. Gdy zerknął na drzwi wejściowe do komnat Granger poczuł lodowate ukłucie w sercu. Zobaczył scenę, w której Malfoy niemal dopierał się do niej, gdy ta próbowała otworzyć drzwi. Ale pozwalała mu na to. Pozwalała by mruczał do jej ucha i rozpinał szatę. Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły pośpiesznie udał się do swoich komnat. Położył się do łóżka. Nie mógł zasnąć, więc wstał i udał się do barku. Przez całą noc wypił cztery butelki ognistej.
Gdy Draco pośpiesznie zatrzasnął drzwi, oboje odetchnęli z ulgą.
-        Dziękuje – powiedziała z uznaniem.
-        Zasłużył na szczęście. A nikt inny go nie chce i trzeba jakoś go do tego przekonać – syknął by przypadkiem nie stać się kimś innym.
Rano Mistrz Eliksirów nie był w stanie wstać ze swojego fotela za pierwszym razem. Udało mu się to dopiero za trzecim podejściem. Gdy powolnym chwiejnym krokiem wszedł do wielkiej sali, wszyscy wstrzymali oddech. Hermiona i Dracon wymienili spojrzenia. Usiadł na swoim miejscu po czym spojrzał przepitymi oczami w stronę Granger.
-        Nie sądziłem że się puszczasz. Żałosne. Widać że nikt nie chce na stałe takiej szlamy – wybełkotał. Był całkowicie pijany, a z jego ust dało się wyczuć alkohol. Tym razem nie dała mu wygrać i nie przejęła się jego słowami. Ale Malfoy uprzedził jej słowa.
-        Nie uważasz, że nie wypada okazać nieco szacunku? Myślałem że to ty mnie tego uczyłeś – prychnął. Severus spojrzał na niego spode łba.
-        Co ty sobie myślisz? Nie wstyd ci pieprzyć taką szlamę? - burknął w kierunku blondyna.
-        Wystarczy! Severusie idź doprowadzić się do porządku. Nie mam zamiaru jeść w takim towarzystwie – uniosła się McGonagall.
-        Chyba przegięliśmy – szepnął Draco do dziewczyny.
-        Chyba? Przecież on pił całą noc. Nie tak miało to wyglądać – opowiedziała kładąc sobie jedzenie na talerz.
Snape dawno się ulotnił, położył się do swojego łóżka. Czas odespać poprzednią noc i zastanowić się jak sobie wszystko poukładać. Dlaczego właściwie zrobił z siebie idiotę? Przecież ta dziewczyna to tylko zwykła szlama która ma ma moce. To tylko szlama. To tylko jedyna w swoim rodzaju Wiem-To-Wszystko.
Siedział teraz w swoim fotelu i dumał. Rozmyślał nad tym dlaczego teraz kręciła się z Draconem. Przecież on był z Ginewrą, z tego co pamiętał.
I wtedy wszystko poukładało mu się jak puzzle. Przecież to wszystko było ukartowane. Zrobiła to by wyszedł na głupca. By był zazdrosny i żeby przyznał że pragnie jej bardziej niż posadę obrony nauczyciela przed czarną magią kiedyś.
Zmarszczył brwi. Zastanawiał się co by na to poradzić. Jak miał się odegrać? Na pewno nie w ten sam sposób. Od razu domyśliłaby się. Nie mógł tego tak zostawić. Gdyby wpadł na to od razu, największą zemstą byłoby zlekceważenie tego. Ale teraz gdy już pokazał że jednak mu się nie podobało... nie wiedział co robić.

1 komentarz: