Drugi rozdział. Łatwo mi się pisało. Nie jest zadowalający.
Ale może się spodoba. Miłego czytania :3
Chapter 2 – Trudna Prawda
-
Słucham, dyrektorze – powiedział chłodno
Severus, stając przez biurkiem swojej zwierzchniczki.
-
Nie
podoba mi się sposób i stosunki w jakich jesteś z panną Granger. Nie uważam
abyś musiał być miły, jednak odpowiedni szacunek należy się kobiecie, koleżance
z pracy, a tym bardziej osobie która uratowała ci życie – odpowiedziała
stanowczo.
-
Nie
uważasz Minerwo, że jest to sprawa między mną, a Granger i nie powinnaś się w
to wtrącać – burknął obrażony.
-
Owszem,
wasza sprawa. Jednak widziałam jak ona na ciebie dzisiaj patrzyła. Więc proszę,
bądź po prostu bardziej ludzki – gdy Severus to usłyszał jego źrenice
zrobiły się większe. Spojrzał blado na rozmówczynię. Nie wiedział co ma
odpowiedzieć.
-
Czyli
jak? - odchrząknął. Patrzył tępo w obraz Albusa Dumblerdoe'a.
-
Dobrze
wiesz jak. Liczę, że jednak potrafisz odmawiać lub sam dbać o swoje uczucia i
zrobisz co będzie należało.
Skinął głową i wyszedł z gabinetu. Udał się do swoich
lochów. Po drodze zastanawiał się czy to co powiedziała McGonagall może być
prawdą. To wyjaśniałoby dlaczego go uratowała. Szybko odstąpił od tych myśli,
przypominając sobie swoją odrażającą twarz.
Rano gdy Hermiona pędziła do wielkiej sali na śniadanie z
impetem wpadła na wychodzącego z sali Severusa. Zachichotała bo wydawało się
jej że to nieco rozładuje sytuację.
-
Przepraszam
– odparła nadal chichocząc.
-
Co się
szczerzysz Granger? - parsknął i ominął ją. Zmierzył ją jeszcze chłodnym
spojrzeniem i odszedł przyśpieszonym krokiem.
Zorientowała się jak niemiło ją potraktował. Weszła do sali
i zajęła swoje miejsce. Zjadła posiłek i pośpiesznie udała się do gabinetu, w
którym miała odbyć się jej pierwsza lekcjach. Gdy pierwszoroczni weszli do
sali, przypomniała sobie swoją pierwszą lekcję zaklęć i jak tłumaczyła Ronowi
odpowiednią wymowę. Przypomniała sobie że miała napisać sowę do Georga, aby
odwiedził ją w wolnym czasie w Hogsmeade.
Uczniowie zajęli swoje miejsca.
-
Dzisiaj
poznacie swoje pierwsze dwa zaklęcia – odparła lekko drżącym głosem, gdy
klasa się uciszyła. Wszyscy słuchali ją wpatrzeni w jej twarz. Przełknęła ślinę
i rozluźniła się – Pierwszym z nich
będzie Oculus Reparo, zaklęcie naprawiające okulary. Drugim będzie Wingardium
Leviosa, które unosi przedmioty. Są pytania? - ukończyła przedstawienie
tematu lekcji. Cisza w klasie panowała cały czas – w takim razie weźcie różdżki. Powtarzajcie ruch po mnie –
zademonstrowała obrót różdżką – jako że
nie ma na czym poćwiczyć, rozbijcie te okulary – powiedziała, rozkładając
za pomocą różdżki parę okularów na każdej ławce.
Uczniowie ćwiczyli i nic nie zakłócało jej pierwszej lekcji.
Gdy dobiegła końca, wszyscy wyszli z klasy razem z nią. To były jej jedyne
zajęcia w tym dniu. Wróciła do swojego pokoju. Wyciągnęła pióro, kałamarz i
pergamin.
Kochany Georgeu!
Bardzo tęsknie za naszym przesiadwyaniem przed Norą. Mam
za sobą swoją pierwszą lekcję. Nie było tak źle. Unikam Dracona, bo nie mogę
znieść tego że ukochana Ginny chce za niego wyjść. Neville ciągle przesiaduje w
cieplarni. Nie mam pojęcia co robić w wolnych chwilach.
Może wpadniesz do Hogsmeade? Urządzimy sobie spacer. Nie
możesz ciągle być sam. Daj znać.
Buziaki
Hermiona
Udała się do sowiarni i wręczyła list sowie.
-
Do Nory
– szepnęła do ptaka i patrzyła jak odlatuje. Wróciła do wnętrza zamku . Poszła
do biblioteki, aby poczytać coś czego dawno nie czytała. Weszła do sali,
skinęła kobiecie siedzącej przy biurku. Wyjęła książkę z regału i usadowiła się
przy stolik i pochłonęła ją lektura.
Do biblioteki wpadł Snape. Kłocił się przez chwilę z
bibliotekarką, po czym wyjął książkę z regału w dziale ksiąg zakazanych. Usiadł
trzy stoliki od dziewczyny i udawał że czyta. Wszystko było jak kiedyś.
Przesiadywał w bibliotece i przyglądał się Lily Evans, która pilnie odrabiała
lekcje. Teraz patrzył na Hermionę, która jeszcze nie zauważyła jego obecności. I
wtedy poczuł przesuwające się spojrzenie dziewczyny. Odłożyła książkę na
miejsce i zbliżyła się do niego.
-
Aktor
byłby z ciebie beznadziejny. Widać było, że wcale nie czytasz tej książki –
syknęła mu do ucha i wybiegła z biblioteki zadowolona z siebie.
*
Podczas kolacji przyleciała sowa do wielkiej sali. Rzuciła
na talerz dziewczyny. Siedziała obok Mistrza Eliksirów i czuła jego spojrzenie
przez ramię. Nic sobie z tego nie robiła i otworzyła list.
Kochana Hermiono!
Ja również tęsknie. Szkoda że nie masz tam z kim
porozmawiać. Słyszałem że Snape nieźle się na Tobie odgrywa. Nie przejmuj się,
na prawde nie ma kim.
Co do Twojej propozycji to chętnie, ale obecnie jadę do
Muszelki, podręczyć trochę Billa i Fleur. Dam znać jak będę w Hogsmeade.
Ucałowania
George
Poczuła że się rumieni. Spojrzała ze strachem na siedzącego
obok mężczyznę.
-
Czy ja ci
dopiekam, Granger? - warknął pytająco.
-
A czy ty
zawsze czytasz cudzą korespondencję ? - odparła, nie dając za wygrną.
-
Zauważyłem
swoje nazwisko co przykuło moją uwagę – wytłumaczył się – nie odpowiedziałaś – dodał po chwili.
Hermiona uniosła brew pytająco.
-
Jesteś
bezpodstawnie nie miły. Zwłaszcza że uratowałam ci życie. A ty się uwziąłeś
– rumieńce na jej policzkach czerwieniły się coraz bardziej. Nadal była nie przyzwyczajona
do mówienia mu po imieniu.
-
Czy ktoś
cię o to prosił? - burknął smutno – może
nie chciałem przeżyć? I to nie ja powinienem mieć wyrzuty sumienia, tylko ty.
To ty zabiłaś Pottera, zmarnowałaś Vita Secundo na mnie – prychnął widząc
że się czerwieni.
-
Severusie!
- wtrąciła się Minerwa.
-
Nie
wtrącaj się! - syknął Mistrz Eliksirów do swojej przełożonej.
-
Zginął bo
zabił go Voldemort – nie dawała za wygraną Hermiona.
-
Ten
eliksir był po to by przeżył! Ty go zabiłaś! - patrzył prosto w jej oczy.
Był zdeterminowany – dosyć oszukiwania
się – dodał, wracając do posiłku.
Hermiona wstała od stołu. Spojrzała na niego ostatni raz.
Zalała się łzami i pośpiecznie wyszła z wielkiej sali. Weszła do swojej
komnaty, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać.
Starała się sobie jakoś wytłumaczyć sobie śmierć przyjaciela, ale nie
pomyślała że to przez nią zginął. Ale teraz wszystko ułożyło się w całość. Ona
była niewinna jego śmierci. Wszystko wydarzyło się przez to, że stwierdziła że
należy uratować najpierw nauczyciela. Była zbyt rozważna w takiej chwili. Ale
gdy zobaczyła zakrwawione ciało Severusa coś w niej pękło. Chciała żeby
przeżył. Chciała móc znowu usłyszeć jego syknięcie, narzekanie. Chciała się z
niego nabijać i droczyć. Szlochała przez całą noc. Zapomniała że rano ma
zajęcia. Wyleciało jej z głowy, ze ma obowiązki i że nie jest już tylko
uczennicą. Nad ranem usłyszała pukanie do drzwi. Zebrała się z kocem z łóżka i
otworzyła drzwi. Nie miała ochoty nikogo widzieć, ale zawsze mógł być to jeden
z jej uczniów. Jej oczy były przekrwione i spuchnięte, włosy przypominały
gniazdo. Policzki nadal były mokre od łez, a jej usta spokojnie przymknięte
układały się w prostą linię.
Za drzwiami stała McGonagall z talerzem pełnym jedzenia.
-
Musi pani
coś zjeść. Odwołałam już pani
zajęcia. Niech się pani nie przejmuje, panno Granger – dziwny oficjalny ton
jej byłej profesor, wskazał na to że nie była sama.
-
Dziękuję –
zabrała talerz i położyła go na biurku, a zamiast Minerwy, w drzwiach stanął
Mistrz Eliksirów.
-
Nie ma
mowy. Nie będę z tobą rozmawiać – prychnęła, odwracając od niego wzrok.
Mimo że tamtego wieczora miał rację, nie była w stanie tego zaakceptować.
-
Ja też
wcale nie chce. Zostałem zmuszony – tutaj spojrzał na stojącą obok
dyrektor.
-
Severusie!
- skarciła go kobieta, słysząc to zdanie.
-
Granger,
przykro mi że zabolała cię prawda, jaką ode mnie usłyszałaś. Zrobiłaś to co
chciałaś. Teraz z tym żyj – powiedział obojętnie. Nawet na nią nie patrzył.
-
Nie będę
tego słuchać – powiedziała czując jak kolejne łzy napływają jej do oczu.
Mrugnęła kilka razy, ale nie mogła ich już dłużej powstrzymać. Gdy zobaczył łzy
spływające po jej policzkach, zrobił krok na przód. Chwycił dłonią jej policzek
i otarł łzy. Minerwa która do tej pory stała obok, zniknęła. Spojrzała w jego
oczy, jakby na coś czekając. Severus patrzył na nią z góry. Nie ruszał się a
jego ręka nadal spoczywała na jej policzku.
-
Taka jest
i już będzie. Ratując mnie, zabiłaś Pottera. Wojna jest brutalna – mruknął
nieco łagodniejszym tonem. Odsunął się i schował ręce do kieszeni. Patrzyła na
niego jeszcze chwilę. Snape odwrócił się na pięcie i odszedł korytarzem.
Pośpiesznie zamknęła drzwi i usiadła pod nimi. Wciąż miała w głowie jego
lodowaty głos: „Taka jest prawda”. To zdanie wirowało jej w głowie. Nie miała
ochoty nic jeść. Nie patrzyła na pełny talerz, który przyniosła dyrektorka.
Widziała błysk w oku Severusa gdy zobaczył jej łzy. To było najgorsze. Płacząca
dziewczyna. Mógł znieść wszystko. Tortury, krzyki, wszystko. Tylko nie płacz
młodej dziewczyny. Kobiety powinien pomyśleć.
Hermiona jest taka słodziutka z tymi chichotami! A Snape taki skurwiel, że aż miło. Niech on się tylko nie przyzna, że coś czuje, bo spieprzysz. :c
OdpowiedzUsuńA.