sobota, 26 stycznia 2013

Chapter 17 – Po moim trupie! - End of the War

Strasznie dużo dialogów mi się wydaje, ale może raz na jakiś czas tak powinno być? Zaczynam pisać 20 tak więc, muszę nadrabiać bo zostało mi tylko 3 różnicy!



Chapter 17 – Po moim trupie! 



Ostatnie dni lata. Ostatnie dni wakacji. Wszystko minęło tak szybko, że kolejny rok szkolny był już za pasem.

 Hermiona siedziała z Ginny w trawie nad małym jeziorkiem.
- Nie chce mi się wracać do szkoły. Mogłabym tak leżeć na słońcu cały czas – wyciągnęła się i wystawiła twarz ku ciepłu.
- A ja muszę znaleźć pracę. Nie mogę kolejny rok być na czyjejś głowie – szepnęła jakby do siebie – A nawet nie ukończyłam Hogwartu – wszystko przez wojnę która przerwała naukę jedynej córce państwa Weasley. Później wpadła w sidła Dracona i nie zdołała już wrócić.
- Co z Malfoyem? Odezwał się? - zmieniła temat Hermiona.
- Pisałam z nim ostatnio. Wahał się czy wracać do szkoły – odparła spokojnie Ginny.
- Nie dziwię się. Po tym co zrobił.. - prychnęła Granger.
- A co zrobił?! - oburzyła się uda.
- Zapomniałam że nic nie wiesz – odparła z zażenowaną miną.
- Już powiedz. Już trudno... - powiedziała spokojnie przyjaciółka. Była przygotowana na najgorsze.
- Przeleciał szóstoklasistkę, tyle widziałam. Nie wiem czy tylko ją.. - zrezygnowana Granger odpowiedziała nie patrząc w oczy dziewczyny.
- Taki już jest Draco – mruknęła trochę smutno – wiedziałam o jego zdradach, bo sam się przyznawał w chwilach słabości – opowiedziała, przypominając sobie zapłakanego blondyna.
- Nie wiedziałam.. - Hermiona zawiesiła głos.
- No to już wiesz – powiedziała szybko i uśmiechnęła się.
- Dlatego nie chcesz z nim znów być? - zapytała delikatnie.
- Nie. Po prostu nie wiem czego chcę. Nie sądziłam że Dean będzie wstanie posunąć się do czegoś takiego. Żałuję że nie poznałam takiego Kruma, jak ty.. - rozmarzyła się rudowłosa.
- Nie masz czego zazdrościć. Z nim nie da się rozmawiać. Jedyne o czym chce i jest dość wylewny to Quiddich – i wtedy zrozumiała. Jej przyjaciółka kochała tą grę, więc na pewno miałaby o czym rozmawiać z Wiktorem. Więc może warto by było przedstawić ich sobie i poznać ich bliżej?
- No właśnie. A w dodatku nadal gra. Dogadałabym się z nim.. chociaż z drugiej strony Draco... trochę tęsknię za nim – wbiła wzrok w brzeg jeziora.
- Pogadaj z nim na spokojnie. A potem możesz napisać do Wiktora. Nic ci nie zaszkodzi – powiedziała rozważnie Wiem-To-Wszystko.
- Masz pewnie rację, ale ja działam pochopnie. Nie potrafię tak rozważnie jak ty – mruknęła Ginny.


*

- Ginny proszę. Myślałem że go zabiję. Zrozumiałem że ciągle mi zależy. Proszę.. - jęczał Draco.
- Ja też dużo myślałam. I trochę za tobą tęsknie. Ale zrozum, że twój ojciec mnie nienawidzi. Presja twojej rodziny. I twoje zdrady. Przychodzisz do mnie gdy jest źle, a jak jest dobrze to puszczasz się a ja przestaje istnieć – zmierzała do tego że już czas wyznaczyć jakieś zasady.
- Myślę że to nie powinno się nigdy wydarzyć. Ale teraz naprawdę mi zależy. Chcę obronić cię przed wszystkim – powiedział poważnie i podszedł bliżej. Stali na Pokontnej, między Madam Malkin a sklepem z kociołkami. Ginny nie cofnęła się. Uśmiechnęła się na jego słowa.
- Draco ja sama nie wiem – nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Miała ochotę przytulić się do niego i spędzić w jego ramionach wieczność. Ruda nie wiedziała czy kochała Malfoya ale wiedziała czego chce. Nic nie odpowiedział. Podszedł do niej i objął ją. Nie protestowała. Również wtuliła się w niego, chłonąc jego zapach.
- Może chciałabyś ubiegać się o stanowisko nauczyciela i sędziego Quiddicha w szkole? - zaproponował jej.
- Dlaczego? - zapytała nie puszczając go.
- Bo chciałbym mieć cię zawsze obok – wyszeptał do jej ucha. Właściwie, dlaczego nie? Lubiła to, a poza tym faktycznie mogliby spędzać więcej czasu razem.



*



Hogwart Express o godzinie 11 odjechał z peronu 9 i 3/4 z nowymi uczniami. Hermiona siedziała w wielkiej sali, spoglądając na puste pomieszczenie.

Nikogo nie było. Była sama. Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła się zastanawiać jak będzie wyglądać ten rok. Ginny będzie trochę bliżej. Z Snape'em nie powinno być większych problemów. Część rzeczy była wyjaśniona,a to sprawiało że czuła się pewniej. Nie musiała na każdym kroku zastanawiać się czy po tym co zrobi on wyrzuci ją za drzwi.

Minerwa dobrze wiedziała co się między nimi działo dlatego połączyła lochy Severusa i komnaty Hermiony siecią fiuu. To było bardzo miłe z jej strony. Wcale nie musiała tego robić.

 Do przyjazdu uczniów było jeszcze kilka godzin. Granger nadal była w wielkiej sali, do której właśnie wszedł Severus. Stanął w drzwiach i zawahał się chwilę. Podszedł do stołu nauczycieli pewnym krokiem.
- Powinnaś odpoczywać, zanim banda niewyżytych małp wkroczy za bramy – wybełkotał stojąc przed nią.
- Jakieś propozycje? - uśmiechnęła się szeroko na jego widok. Gdy stał przed nią, obserwowała uważnie każdy jego ruch.
- Po prostu idź spać – prychnął w jej stronę. Oczywiście że się martwił, ale okazywał to na swój, specyficzny sposób.
- Wiesz że nie zasnę bez ciebie – zachichotała wesoło.
- Zaraz zwymiotuję. To takie przesłodzone, obleśne... - syknął w jej stronę.
- Wprowadzam się do twoich komnat – odparła spokojnie, nie zwracając uwagi na jego złośliwy komentarz.
- Po moim trupie. Zaburzysz mój spokój! - odskoczył oburzony.
- Znowu musimy przez to przechodzić? Przemilcz to a będzie dobrze  – uśmiechnęła się i wymijając Mistrza Eliksirów wyszła z wielkiej sali.

Warknął gdy przechodziła obok niego. Z uśmiechem na ustach i wysoko podniesioną głową wyszła. Zaczarowała swoje rzeczy tak aby znalazły się w komnatach mężczyzny.



*



Gdy kolejne rozpoczęcie roku się skończyło, Hermiona w pośpiechu udała się do komnat Severusa aby być tam przed nim. I udało jej się to. Usiadła w jednym z fotelów przy kominku i rozpaliła w nim. Podkuliła nogi pod brodę i oparła się o nie.

Snape wszedł spokojnym ale pewnym krokiem do komnat. Widząc Hermionę która dziwnym trafem zasnęła w jego ulubionym fotelu, wykrzywił usta. Nie miał wyjścia, bo sam chciał w nim posiedzieć i przeczytać kilkanaście stron książki, czy gazetę. Wziął ją na ręce, jakby była lekka jak piórko. Przeniósł ją na swoje jedyne w komnatach łóżko. Przykrył kocem i wyszedł.

Nie był zły na nią że faktycznie przeniosła się do niego, ale na siebie że dał jej się usidlić.

Usiadł przed kominkiem i wyciągnął Proroka Codziennego. Przeczytał artykuł o odbudowującym się ministerstwie Magii i zasnął.



*



 Następnego dnia na pierwszym śniadaniu dyrektor Minerwa McGonagall ogłosiła informację o jesiennym balu.
- Jeżeli ktoś będzie chciał udać się na Pokątną na zakupy których nie zrobił wcześniej, proszę poinformować pana Filcha lub opiekunów domu – zakończyła siadając. Wszyscy zaczęli rozmawiać na temat balu oraz jedli posiłek po którym odbywały się lekcje. Severus nie odzywał się do Granger od rozmowy przed rozpoczęciem roku. Mijali się. Hermiona czuła że na balu wydarzy się coś przyjemnego. Wiedziała że ją zaskoczy. Dlatego przez większość czasu go unikała. Prowadziła swoje lekcje. Gdy jednocześnie byli w jego komnatach, wymijali się, czasem o coś ktoś kogoś prosił.

Zazwyczaj pierwsza wracała wieczorem do lochów, kładła się spać a on zastawał ją śpiącą więc kładł się obok i również szedł spać. Ona z kolei gdy przychodziła, a Severus już spał przyglądała mu się, gładziła jego głowę. Cieszyła się jego spokojną twarzą i tym że mogła na niego bezkarnie patrzeć.

To kompletnie nie było w jej stylu. Dziewczyna była gadatliwa. Ciągle się zgłaszała, była promienna. Ale przez zachowanie Snape'a jakby zaczęła się zachowywać tak jak on. Beznadziejna i toksyczna dla nich sytuacja. Było pewne że to Hermiona pierwsza się podda i zrobi awanturę. Gdy wycieczka jej domu i Slytherinu, do Londynu miała odbyć się w spokoju, akurat tam wybuchła. Miała pod opieką cztery dziewczyny i dwóch chłopaków, dwa razy mniej niż Severus.

 Gdy mieli czas wolny na Pokątnej, chwyciła Severusa za nadgarstek i wzięła go na stronę.
- Czy ty chcesz mnie wykończyć? - syknęła złowrogo przeszywając go lodowatym spojrzeniem. Dokładnie takim samym on patrzył na innych.
- O czym mówisz? - udawał że nie ma zielonego pojęcia o czym mówi.
- O tym że od dwóch tygodni męczysz mnie psychicznie. Omijasz, ignorujesz i nie rozmawiasz ze mną – wydyszała. Brakowało jej tylko piany z ust bo wyglądała na chorą na wściekliznę.
- Chyba jesteś przewrażliwiona – odparł powstrzymując rozbawienie.
- Przestań się ze mną droczyć! - krzyknęła mierząc się z jego spojrzeniem. Patrzyła na niego z pogardą, wściekłością i niezrozumieniem. Miała ochotę go spoliczkować, ale z drugiej strony obawiała się jego reakcji na to.
- To ty bezczelnie zajęłaś połówkę mojego łóżka. To ty wparowałaś ze swoimi ciuchami do mojej szafy i wzięłaś połowę wieszaków. To ty zakłócasz mój spokój wiercąc się i przewracając ciągle. To ty kazałaś mi to przemilczeć – wychrypiał, spoglądając z zaciekawieniem na jej reakcję.
- Sam doskonale wiesz, że gdyby nie ja to nie mógłbyś spokojnie spać. Więc nie narzekaj żę to przeze mnie się nie wysypiasz. Wątpię abyś chciał żebym zniknęła tylko znowu chcesz postawić na swoim, tworząc między nami przepaść ! - mówiła coraz głośniej, coraz szybciej, oddychając nerwowo. W środku już dawno wybuchła tylko na zewnątrz starała się trzymać fason.
- Nie przesadzaj. Bariera zawsze była, tylko czasem sprawiam że jest niewidzialna – dodał z rozbawieniem. Lubił gdy była zła, gdy biła się z myślami. Stali w wąskiej uliczce, przez którą nikt nie przechodził. Severus zrobił kilka kroków naprzód i Hermiona oparła się o ścianę.
- Nienawidzę twojej gry aktorskiej – oburzyła się jeszcze, ale on pożerał ją wzrokiem nie słysząc co mówi. Starała się nie zwracać na to uwagi. Jednak to było trudniejsze do zrobienia niż się wydawało.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - wymruczał niskim głosem z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- Skądże profesorze Snape – zachichotała. Mężczyzna pobladł, po czym zrobił się czerwony. Uderzył pięścią w ścianę, łamiąc kilka kości.
- Tyle razy cię prosiłem abyś... - syknął z bólu gdy dziewczyna dotknęła jego opuchniętej już ręki – tak do mnie nie mówiła, bo czuję się jak pedofil – dokończył.
- Złamana – wydała werdykt, patrząc na niego z przerażeniem.
- Daj mi szalik – poprosił spokojnym głosem. Pomogła mu umieścić rękę na stabilizatorze w postaci gryfońskiego szalika. Wyglądał jakoś inaczej. Dziwnie wyglądał opiekun Slytherinu w szaliku naturalnego rywala.  

 O wyznaczonej godzinie, przed jedną z latarni zebrali się młodzi ślizgoni i gryfoni.
- Wracamy do zamku. Wszyscy wszystko mają? - zapytała Hermiona, patrząc na uczniów.

 Dzieci pokiwały głowami, więc wszyscy udali się do Dziurawego Kotła aby za pomocą sieci fiuu wrócić do zamku. Po powrocie wszyscy wrócili do swoich pokoi wspólnych. Hermiona pobiegła do skrzydła szpitalnego i poprosiła Poppy o napój na zrost kości. Otrzymała go i wróciła do lochów.
- Wypij – poprosiła, ale odmówił.
- Samo przejdzie – prychnął złośliwie.
- Ale tak będzie szybciej – wymamrotała co w rezultacie przyniosło akceptację i skutkowało wypiciem mikstury.
- Niech ci będzie – prychnął przez zaciśnięte zęby.

7 komentarzy:

  1. dziwne.. Hermiona wpychająca się do czyjegoś "mieszkania" :D ale podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  2. chichoczący Snape?! hahahahha kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam, uwielbiam i uwielbiam. tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Tu dalej nic?

    OdpowiedzUsuń
  5. no właśnie... gdzie notka????

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochane moje, Beta ma 18 rozdział w swoich sidłach i czekam aż go ulepszy coby lepiej się czytało :)
    Bądźcie cierpliwe, mam nadzieje że już niedługo sie ukaże :D

    OdpowiedzUsuń