Strasznie dużo dialogów mi się wydaje, ale może raz na jakiś
czas tak powinno być? Zaczynam pisać 20 tak więc, muszę nadrabiać
bo zostało mi tylko 3 różnicy!
Chapter 17 – Po moim trupie!
Ostatnie dni lata. Ostatnie dni wakacji. Wszystko minęło tak
szybko, że kolejny rok szkolny był już za pasem.
Hermiona siedziała z Ginny w trawie nad małym jeziorkiem.
- Nie chce mi się wracać do szkoły. Mogłabym tak leżeć na
słońcu cały czas – wyciągnęła się i wystawiła twarz ku
ciepłu.
- A ja muszę znaleźć pracę. Nie mogę kolejny rok być na
czyjejś głowie – szepnęła jakby do siebie – A nawet
nie ukończyłam Hogwartu – wszystko przez wojnę która
przerwała naukę jedynej córce państwa Weasley. Później wpadła
w sidła Dracona i nie zdołała już wrócić.
- Co z Malfoyem? Odezwał się? - zmieniła temat Hermiona.
- Pisałam z nim ostatnio. Wahał się czy wracać do szkoły –
odparła spokojnie Ginny.
- Nie dziwię się. Po tym co zrobił.. - prychnęła Granger.
- A co zrobił?! - oburzyła się uda.
- Zapomniałam że nic nie wiesz – odparła z zażenowaną
miną.
- Już powiedz. Już trudno... - powiedziała spokojnie
przyjaciółka. Była przygotowana na najgorsze.
- Przeleciał szóstoklasistkę, tyle widziałam. Nie wiem czy
tylko ją.. - zrezygnowana Granger odpowiedziała nie patrząc w
oczy dziewczyny.
- Taki już jest Draco – mruknęła trochę smutno –
wiedziałam o jego zdradach, bo sam się przyznawał w chwilach
słabości – opowiedziała, przypominając sobie zapłakanego
blondyna.
- Nie wiedziałam.. - Hermiona zawiesiła głos.
- No to już wiesz – powiedziała szybko i uśmiechnęła
się.
- Dlatego nie chcesz z nim znów być? - zapytała delikatnie.
- Nie. Po prostu nie wiem czego chcę. Nie sądziłam że Dean
będzie wstanie posunąć się do czegoś takiego. Żałuję że nie
poznałam takiego Kruma, jak ty.. - rozmarzyła się rudowłosa.
- Nie masz czego zazdrościć. Z nim nie da się rozmawiać. Jedyne
o czym chce i jest dość wylewny to Quiddich – i wtedy
zrozumiała. Jej przyjaciółka kochała tą grę, więc na pewno
miałaby o czym rozmawiać z Wiktorem. Więc może warto by było
przedstawić ich sobie i poznać ich bliżej?
- No właśnie. A w dodatku nadal gra. Dogadałabym się z nim..
chociaż z drugiej strony Draco... trochę tęsknię za nim –
wbiła wzrok w brzeg jeziora.
- Pogadaj z nim na spokojnie. A potem możesz napisać do Wiktora.
Nic ci nie zaszkodzi – powiedziała rozważnie
Wiem-To-Wszystko.
- Masz pewnie rację, ale ja działam pochopnie. Nie potrafię tak
rozważnie jak ty – mruknęła Ginny.
*
- Ginny proszę. Myślałem że go zabiję. Zrozumiałem że ciągle
mi zależy. Proszę.. - jęczał Draco.
- Ja też dużo myślałam. I trochę za tobą tęsknie. Ale
zrozum, że twój ojciec mnie nienawidzi. Presja twojej rodziny. I
twoje zdrady. Przychodzisz do mnie gdy jest źle, a jak jest dobrze
to puszczasz się a ja przestaje istnieć – zmierzała do tego
że już czas wyznaczyć jakieś zasady.
- Myślę że to nie powinno się nigdy wydarzyć. Ale teraz
naprawdę mi zależy. Chcę obronić cię przed wszystkim –
powiedział poważnie i podszedł bliżej. Stali na Pokontnej,
między Madam Malkin a sklepem z kociołkami. Ginny nie cofnęła
się. Uśmiechnęła się na jego słowa.
- Draco ja sama nie wiem – nie potrafiła powstrzymać
uśmiechu. Miała ochotę przytulić się do niego i spędzić w
jego ramionach wieczność. Ruda nie wiedziała czy kochała
Malfoya ale wiedziała czego chce. Nic nie odpowiedział. Podszedł
do niej i objął ją. Nie protestowała. Również wtuliła się w
niego, chłonąc jego zapach.
- Może chciałabyś ubiegać się o stanowisko nauczyciela i
sędziego Quiddicha w szkole? - zaproponował jej.
- Dlaczego? - zapytała nie puszczając go.
- Bo chciałbym mieć cię zawsze obok – wyszeptał do jej
ucha. Właściwie, dlaczego nie? Lubiła to, a poza tym faktycznie
mogliby spędzać więcej czasu razem.
*
Hogwart Express o godzinie 11 odjechał z peronu 9 i 3/4 z nowymi
uczniami. Hermiona siedziała w wielkiej sali, spoglądając na puste
pomieszczenie.
Nikogo nie było. Była sama. Uśmiechnęła się do siebie i zaczęła
się zastanawiać jak będzie wyglądać ten rok. Ginny będzie
trochę bliżej. Z Snape'em nie powinno być większych problemów.
Część rzeczy była wyjaśniona,a to sprawiało że czuła się
pewniej. Nie musiała na każdym kroku zastanawiać się czy po tym
co zrobi on wyrzuci ją za drzwi.
Minerwa dobrze wiedziała co się między nimi działo dlatego
połączyła lochy Severusa i komnaty Hermiony siecią fiuu. To było
bardzo miłe z jej strony. Wcale nie musiała tego robić.
Do przyjazdu uczniów było jeszcze kilka godzin. Granger nadal była
w wielkiej sali, do której właśnie wszedł Severus. Stanął w
drzwiach i zawahał się chwilę. Podszedł do stołu nauczycieli
pewnym krokiem.
- Powinnaś odpoczywać, zanim banda niewyżytych małp wkroczy za
bramy – wybełkotał stojąc przed nią.
- Jakieś propozycje? - uśmiechnęła się szeroko na jego
widok. Gdy stał przed nią, obserwowała uważnie każdy jego ruch.
- Po prostu idź spać – prychnął w jej stronę. Oczywiście
że się martwił, ale okazywał to na swój, specyficzny sposób.
- Wiesz że nie zasnę bez ciebie – zachichotała wesoło.
- Zaraz zwymiotuję. To takie przesłodzone, obleśne... -
syknął w jej stronę.
- Wprowadzam się do twoich komnat – odparła spokojnie, nie
zwracając uwagi na jego złośliwy komentarz.
- Po moim trupie. Zaburzysz mój spokój! - odskoczył
oburzony.
- Znowu musimy przez to przechodzić? Przemilcz to a będzie dobrze
– uśmiechnęła się i wymijając Mistrza Eliksirów wyszła
z wielkiej sali.
Warknął gdy przechodziła obok niego. Z uśmiechem na ustach i
wysoko podniesioną głową wyszła. Zaczarowała swoje rzeczy tak
aby znalazły się w komnatach mężczyzny.
*
Gdy kolejne rozpoczęcie roku się skończyło, Hermiona w pośpiechu
udała się do komnat Severusa aby być tam przed nim. I udało jej
się to. Usiadła w jednym z fotelów przy kominku i rozpaliła w
nim. Podkuliła nogi pod brodę i oparła się o nie.
Snape wszedł spokojnym ale pewnym krokiem do komnat. Widząc
Hermionę która dziwnym trafem zasnęła w jego ulubionym fotelu,
wykrzywił usta. Nie miał wyjścia, bo sam chciał w nim posiedzieć
i przeczytać kilkanaście stron książki, czy gazetę. Wziął ją
na ręce, jakby była lekka jak piórko. Przeniósł ją na swoje
jedyne w komnatach łóżko. Przykrył kocem i wyszedł.
Nie był zły na nią że faktycznie przeniosła się do niego, ale
na siebie że dał jej się usidlić.
Usiadł przed kominkiem i wyciągnął Proroka Codziennego.
Przeczytał artykuł o odbudowującym się ministerstwie Magii i
zasnął.
*
Następnego dnia na pierwszym śniadaniu dyrektor Minerwa McGonagall
ogłosiła informację o jesiennym balu.
- Jeżeli ktoś będzie chciał udać się na Pokątną na zakupy
których nie zrobił wcześniej, proszę poinformować pana Filcha
lub opiekunów domu – zakończyła siadając. Wszyscy zaczęli
rozmawiać na temat balu oraz jedli posiłek po którym odbywały
się lekcje. Severus nie odzywał się do Granger od rozmowy przed
rozpoczęciem roku. Mijali się. Hermiona czuła że na balu wydarzy
się coś przyjemnego. Wiedziała że ją zaskoczy. Dlatego przez
większość czasu go unikała. Prowadziła swoje lekcje. Gdy
jednocześnie byli w jego komnatach, wymijali się, czasem o coś
ktoś kogoś prosił.
Zazwyczaj pierwsza wracała wieczorem do lochów, kładła się spać
a on zastawał ją śpiącą więc kładł się obok i również
szedł spać. Ona z kolei gdy przychodziła, a Severus już spał
przyglądała mu się, gładziła jego głowę. Cieszyła się jego
spokojną twarzą i tym że mogła na niego bezkarnie patrzeć.
To kompletnie nie było w jej stylu. Dziewczyna była gadatliwa.
Ciągle się zgłaszała, była promienna. Ale przez zachowanie
Snape'a jakby zaczęła się zachowywać tak jak on. Beznadziejna i
toksyczna dla nich sytuacja. Było pewne że to Hermiona pierwsza się
podda i zrobi awanturę. Gdy wycieczka jej domu i Slytherinu, do
Londynu miała odbyć się w spokoju, akurat tam wybuchła. Miała
pod opieką cztery dziewczyny i dwóch chłopaków, dwa razy mniej
niż Severus.
Gdy mieli czas wolny na Pokątnej, chwyciła Severusa za nadgarstek i
wzięła go na stronę.
- Czy ty chcesz mnie wykończyć? - syknęła złowrogo
przeszywając go lodowatym spojrzeniem. Dokładnie takim samym on
patrzył na innych.
- O czym mówisz? - udawał że nie ma zielonego pojęcia o
czym mówi.
- O tym że od dwóch tygodni męczysz mnie psychicznie. Omijasz,
ignorujesz i nie rozmawiasz ze mną – wydyszała. Brakowało
jej tylko piany z ust bo wyglądała na chorą na wściekliznę.
- Chyba jesteś przewrażliwiona – odparł powstrzymując
rozbawienie.
- Przestań się ze mną droczyć! - krzyknęła mierząc się
z jego spojrzeniem. Patrzyła na niego z pogardą, wściekłością
i niezrozumieniem. Miała ochotę go spoliczkować, ale z drugiej
strony obawiała się jego reakcji na to.
- To ty bezczelnie zajęłaś połówkę mojego łóżka. To ty
wparowałaś ze swoimi ciuchami do mojej szafy i wzięłaś połowę
wieszaków. To ty zakłócasz mój spokój wiercąc się i
przewracając ciągle. To ty kazałaś mi to przemilczeć –
wychrypiał, spoglądając z zaciekawieniem na jej reakcję.
- Sam doskonale wiesz, że gdyby nie ja to nie mógłbyś spokojnie
spać. Więc nie narzekaj żę to przeze mnie się nie wysypiasz.
Wątpię abyś chciał żebym zniknęła tylko znowu chcesz postawić
na swoim, tworząc między nami przepaść ! - mówiła coraz
głośniej, coraz szybciej, oddychając nerwowo. W środku już
dawno wybuchła tylko na zewnątrz starała się trzymać fason.
- Nie przesadzaj. Bariera zawsze była, tylko czasem sprawiam że
jest niewidzialna – dodał z rozbawieniem. Lubił gdy była
zła, gdy biła się z myślami. Stali w wąskiej uliczce, przez
którą nikt nie przechodził. Severus zrobił kilka kroków naprzód
i Hermiona oparła się o ścianę.
- Nienawidzę twojej gry aktorskiej – oburzyła się jeszcze,
ale on pożerał ją wzrokiem nie słysząc co mówi. Starała się
nie zwracać na to uwagi. Jednak to było trudniejsze do zrobienia
niż się wydawało.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - wymruczał niskim głosem z
triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- Skądże profesorze Snape – zachichotała. Mężczyzna
pobladł, po czym zrobił się czerwony. Uderzył pięścią w
ścianę, łamiąc kilka kości.
- Tyle razy cię prosiłem abyś... - syknął z bólu gdy
dziewczyna dotknęła jego opuchniętej już ręki – tak do
mnie nie mówiła, bo czuję się jak pedofil – dokończył.
- Złamana – wydała werdykt, patrząc na niego z
przerażeniem.
- Daj mi szalik – poprosił spokojnym głosem. Pomogła mu umieścić
rękę na stabilizatorze w postaci gryfońskiego szalika. Wyglądał
jakoś inaczej. Dziwnie wyglądał opiekun Slytherinu w szaliku
naturalnego rywala.
O wyznaczonej godzinie, przed jedną z latarni zebrali się młodzi
ślizgoni i gryfoni.
- Wracamy do zamku. Wszyscy wszystko mają? - zapytała
Hermiona, patrząc na uczniów.
Dzieci pokiwały głowami, więc wszyscy udali się do Dziurawego
Kotła aby za pomocą sieci fiuu wrócić do zamku. Po powrocie
wszyscy wrócili do swoich pokoi wspólnych. Hermiona pobiegła do
skrzydła szpitalnego i poprosiła Poppy o napój na zrost kości.
Otrzymała go i wróciła do lochów.
- Wypij – poprosiła, ale odmówił.
- Samo przejdzie – prychnął złośliwie.
- Ale tak będzie szybciej – wymamrotała co w rezultacie
przyniosło akceptację i skutkowało wypiciem mikstury.
- Niech ci będzie – prychnął przez zaciśnięte zęby.
dziwne.. Hermiona wpychająca się do czyjegoś "mieszkania" :D ale podoba mi się
OdpowiedzUsuńchichoczący Snape?! hahahahha kocham :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam, uwielbiam i uwielbiam. tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Tu dalej nic?
OdpowiedzUsuńno właśnie... gdzie notka????
OdpowiedzUsuńKochane moje, Beta ma 18 rozdział w swoich sidłach i czekam aż go ulepszy coby lepiej się czytało :)
OdpowiedzUsuńBądźcie cierpliwe, mam nadzieje że już niedługo sie ukaże :D
to czekanie jest złe... :(
Usuń