Bardzo
króciutkie co nie co. Miłego czytania :)
Chapter 13 – Szczęście
Bez
słowa wyszedł z budynku i osunął się po ścianie. Było mu tak
źle, gdy zrozumiał że już nigdy nie poczuje jej ciepłych rąk,
ani zapachu jej perfum.
Nie
płakał, ale coś w nim w środku pękło. Czuł się tak pusty w
środku. Wrócił i przeszukał kredens. Znalazł pudełko o którym
pisała. Schował je do kieszeni, by nie wypadło i udał się do
pokoju. Hermiona siedziała na wąskiej wersalce, poza nią w pokoju
stała tylko szafa i fotel. Usiadł na nim bez słowa. Nie wiedział
co ma robić. Iść spać czy zagadnąć? Bynajmniej nie zamierzał
jej przepraszać. Zawsze tak był i powinna się do tego
przyzwyczaić. Nigdy nie przepraszał, rzadko dziękował i nigdy ale
to nigdy nie prosił. Te trzy słowa zhańbiły by go całkowicie.
Zastygł w fotelu.
*
Hermiona
nie była zła. Nie potrafiłaby w takich okolicznościach. Wiedziała
że Severuowi jest bardzo ciężko bo stracił ukochaną osobę.
Wyobraziła go sobie gdy dowiedział się o śmierci Lily. Jak wielki
musiałby to być ból dla niego? Właśnie, Lily. Skoro kochał ją
przez tyle lat to może to jest problemem między nimi? Może on
nigdy nie będzie zdolny pokochać tak bardzo jak Evans. Postanowiła
odejść. Zostawić go. Jednak nie teraz, bo to go by dobiło.
Zamierza zrobić to gdy otrząśnie się po śmierci matki. Gdy
będzie znowu silny. Była w nim zakochana po uszy, spała z nim ale
tylko raz, mimo to chciałaby być z nim zawsze. Ale nie mogłaby,
myśląc o jego uczuciu do matki Harry’ego.
-
O
czym myślisz?
– usłyszała nagle jego głos. Wcześniej pomyślałabym że użył
legilimencji, a teraz sprawdza co powie ale to był Severus. Nie
posunąłby się do takich kroków.
-
O…
- zaczęła ale on zmarszczył brwi i jej przerwał.
-
Znowu o Potterze? Przestań się zadręczać bo to do niczego nie
prowadzi
-
Nie
myślałam o Harry’m
– wtrąciła nagle. Nie miała pojęcia jak skłamać, ale jakoś
musiała.
-
To
o czym? Zazwyczaj ciągle gadasz, więc skąd ta cisza?
– oho. Wrócił stary Snape. Zaczyna się dogryzanie.
-
Myślałam
o tym że jesteś bardzo silny, ale ta nieuprzejmość i obwinianie
Billa była nie na miejscu
– wyjąkała pouczająco.
-
Nie
będziesz mi mówić, co jest na miejscu a co nie Granger
– syknął. Jej świat się zawalił. Teraz była pewna że wcale
jej nie chce. Skoro tak się do niej odzywał i to nie pierwszy raz.
Skoro nie wypowiadał jej imienia.
*
Żałobnicy
byli w całym domu. Przez kilka lat Eleein i Bill zdążyli się
poznać z dużą ilością ludzi. Hermiona nie odzywała się do
Mistrza Eliksirów. Była pewna że po pogrzebie aportuje się do
Anglii. Rozumiała że Severusowi nie było łatwo, ale znowu
stworzył między nimi barierę.
Obrządek
odbył się na pobliskim cmentarzu. Kilka osób powiedziało miłe
słowa o pani Prince, a następnie złożyli kondolencje Billowi i
Severusowi. Na końcu ogonka stała Hermiona. Gdy dotarła do Billa
odparła:
-
Panie
Rosenberg, muszę uciekać. Proszę się trzymać. Gdyby pan
potrzebował pomocy to tutaj jest mój adres, proszę pisać
– uśmiechnęła się wpychając mu kopertę do ręki.
-
Bardzo
dziękuję panno Granger. Bardzo dziękuję. Do widzenia
– zawołał jeszcze. Nie pożegnała się ze Snape’em. Wiedziała
że jeszcze będzie musiała wyjaśnić mu dlaczego on z nią nie
może być i dlaczego odchodzi, że więcej nie musi się fatygować.
Przeszła przez ulicę i zniknęła w lesie. Wróciła do swoich
komnat w Hogwarcie. Zapragnęła jednak rozmowy z doświadczoną
kobietą. Z Minerwą. Przeszła korytarzem do jej gabinetu. Dotknęła
gargulca i wspięła się po schodach.
-
Minerwo
czy mogę zająć chwilę?
– zapytała wchodząc do połowy, do gabinetu.
-
Oczywiście
moja droga. W czym problem?
– zapytała uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
-
Otóż
–
zająknęła sięi zamilkła. Jak miała zacząć opowiadać tą
historię? Tak prosto z mostu?
-
Tak?
– nieco naciskała dyrektorka aby pomóc jej zacząć.
-
Chodzi o Severusa
– wyrzuciła to wreszcie z siebie.
-
Rozumiem
– odkładnie tak jak domyślała się kobieta.
-
Byłam
z nim na pogrzebie matki i zrozumiałam tam, że w jego sercu nigdy
nie zajmę tyle miejsca co Lily Evans
– odparła spokojnie, wpatrując sięw ksiązku ułożone w stosik
na biurku.
-
Wiedziałam
że to stanie się przeszkodą. Przeczuwałam to
– wyjąkała zmartwiona McGonagall.
-
Ja
na prawdęjestem nim zainteresowana, ale wiem że nawet jakby chciał
to nie będzie w stanie być
– powiedziała jeszcze sięopanowaując ale głos łamał jej się
coraz bardziej.
-
Gdy
Albus opowiedział mi jego historię, byłam w szoku że ten człowiek
jest zdolny do uczuć. Ale myliłam się. To bardzo wrażliwy facet,
który bardzo dużo przeżył. Nie znam go na tyle by poznać że
tamto uczucie wygasło dlatego nie do końca wiem co powinnaś robić
moja droga
– odrzekła Minerwa, uśmiechając się przepraszająco.
-
Ja
muszę zrobić to czego bardzo nie chce. Muszę to zrobić, bo
inaczej będę się oszukiwać – w
jej oczach pojawiły się łzy –
uratowałam go bo wierzyłam że jest zdolny do bycia szczęśliwym.
Wcale nie myślałam wtedy o sobie. Ale jak… -
rozpłakała się bardziej –
ten człowiek może być szczęśliwy jeśli jego miłość zginęła.
A on nadal cierpi
– w jej głosie nie było obwinienia ani pretensji. Chciała tylko
go uszczęśliwić.
-Przykro
mi. Ale jeśli to jedyne wyjście
–podała jej chusteczkę higieniczną. Szlochała jeszcze chwilę
na losem jej ukochanego po czym wróciła do swoich komnat gdzie
położyła się do łóżka i zaczęła sobie układać tekst w
głowie.
Aż się płakać chce.. :(
OdpowiedzUsuńDlaczego tu wciąż nie ma nic nowego???? ^^
OdpowiedzUsuńooooooooo nie! tu dalej nic nie ma?!
OdpowiedzUsuńjuż sześć dni minęło, a tu dalej nic! :(
OdpowiedzUsuń