poniedziałek, 14 stycznia 2013

Chapter 13 – Szczęście - End of the War

Bardzo króciutkie co nie co. Miłego czytania :)



Chapter 13 – Szczęście 



Bez słowa wyszedł z budynku i osunął się po ścianie. Było mu tak źle, gdy zrozumiał że już nigdy nie poczuje jej ciepłych rąk, ani zapachu jej perfum.

Nie płakał, ale coś w nim w środku pękło. Czuł się tak pusty w środku. Wrócił i przeszukał kredens. Znalazł pudełko o którym pisała. Schował je do kieszeni, by nie wypadło i udał się do pokoju. Hermiona siedziała na wąskiej wersalce, poza nią w pokoju stała tylko szafa i fotel. Usiadł na nim bez słowa. Nie wiedział co ma robić. Iść spać czy zagadnąć? Bynajmniej nie zamierzał jej przepraszać. Zawsze tak był i powinna się do tego przyzwyczaić. Nigdy nie przepraszał, rzadko dziękował i nigdy ale to nigdy nie prosił. Te trzy słowa zhańbiły by go całkowicie. Zastygł w fotelu.



*



Hermiona nie była zła. Nie potrafiłaby w takich okolicznościach. Wiedziała że Severuowi jest bardzo ciężko bo stracił ukochaną osobę. Wyobraziła go sobie gdy dowiedział się o śmierci Lily. Jak wielki musiałby to być ból dla niego? Właśnie, Lily. Skoro kochał ją przez tyle lat to może to jest problemem między nimi? Może on nigdy nie będzie zdolny pokochać tak bardzo jak Evans. Postanowiła odejść. Zostawić go. Jednak nie teraz, bo to go by dobiło. Zamierza zrobić to gdy otrząśnie się po śmierci matki. Gdy będzie znowu silny. Była w nim zakochana po uszy, spała z nim ale tylko raz, mimo to chciałaby być z nim zawsze. Ale nie mogłaby, myśląc o jego uczuciu do matki Harry’ego.

- O czym myślisz? – usłyszała nagle jego głos. Wcześniej pomyślałabym że użył legilimencji, a teraz sprawdza co powie ale to był Severus. Nie posunąłby się do takich kroków.

- O… - zaczęła ale on zmarszczył brwi i jej przerwał.

- Znowu o Potterze? Przestań się zadręczać bo to do niczego nie prowadzi

- Nie myślałam o Harry’m – wtrąciła nagle. Nie miała pojęcia jak skłamać, ale jakoś musiała.

- To o czym? Zazwyczaj ciągle gadasz, więc skąd ta cisza? – oho. Wrócił stary Snape. Zaczyna się dogryzanie.

- Myślałam o tym że jesteś bardzo silny, ale ta nieuprzejmość i obwinianie Billa była nie na miejscu – wyjąkała pouczająco.

- Nie będziesz mi mówić, co jest na miejscu a co nie Granger – syknął. Jej świat się zawalił. Teraz była pewna że wcale jej nie chce. Skoro tak się do niej odzywał i to nie pierwszy raz. Skoro nie wypowiadał jej imienia.



*



Żałobnicy byli w całym domu. Przez kilka lat Eleein i Bill zdążyli się poznać z dużą ilością ludzi. Hermiona nie odzywała się do Mistrza Eliksirów. Była pewna że po pogrzebie aportuje się do Anglii. Rozumiała że Severusowi nie było łatwo, ale znowu stworzył między nimi barierę.

Obrządek odbył się na pobliskim cmentarzu. Kilka osób powiedziało miłe słowa o pani Prince, a następnie złożyli kondolencje Billowi i Severusowi. Na końcu ogonka stała Hermiona. Gdy dotarła do Billa odparła:

- Panie Rosenberg, muszę uciekać. Proszę się trzymać. Gdyby pan potrzebował pomocy to tutaj jest mój adres, proszę pisać – uśmiechnęła się wpychając mu kopertę do ręki.

- Bardzo dziękuję panno Granger. Bardzo dziękuję. Do widzenia – zawołał jeszcze. Nie pożegnała się ze Snape’em. Wiedziała że jeszcze będzie musiała wyjaśnić mu dlaczego on z nią nie może być i dlaczego odchodzi, że więcej nie musi się fatygować. Przeszła przez ulicę i zniknęła w lesie. Wróciła do swoich komnat w Hogwarcie. Zapragnęła jednak rozmowy z doświadczoną kobietą. Z Minerwą. Przeszła korytarzem do jej gabinetu. Dotknęła gargulca i wspięła się po schodach.

- Minerwo czy mogę zająć chwilę? – zapytała wchodząc do połowy, do gabinetu.

- Oczywiście moja droga. W czym problem? – zapytała uśmiechając się ciepło do dziewczyny.

- Otóż – zająknęła sięi zamilkła. Jak miała zacząć opowiadać tą historię? Tak prosto z mostu?

- Tak? – nieco naciskała dyrektorka aby pomóc jej zacząć.

- Chodzi o Severusa – wyrzuciła to wreszcie z siebie.

- Rozumiem – odkładnie tak jak domyślała się kobieta.

- Byłam z nim na pogrzebie matki i zrozumiałam tam, że w jego sercu nigdy nie zajmę tyle miejsca co Lily Evans – odparła spokojnie, wpatrując sięw ksiązku ułożone w stosik na biurku.

- Wiedziałam że to stanie się przeszkodą. Przeczuwałam to – wyjąkała zmartwiona McGonagall.

- Ja na prawdęjestem nim zainteresowana, ale wiem że nawet jakby chciał to nie będzie w stanie być – powiedziała jeszcze sięopanowaując ale głos łamał jej się coraz bardziej.

- Gdy Albus opowiedział mi jego historię, byłam w szoku że ten człowiek jest zdolny do uczuć. Ale myliłam się. To bardzo wrażliwy facet, który bardzo dużo przeżył. Nie znam go na tyle by poznać że tamto uczucie wygasło dlatego nie do końca wiem co powinnaś robić moja droga – odrzekła Minerwa, uśmiechając się przepraszająco.

- Ja muszę zrobić to czego bardzo nie chce. Muszę to zrobić, bo inaczej będę się oszukiwać – w jej oczach pojawiły się łzy – uratowałam go bo wierzyłam że jest zdolny do bycia szczęśliwym. Wcale nie myślałam wtedy o sobie. Ale jak… - rozpłakała się bardziej – ten człowiek może być szczęśliwy jeśli jego miłość zginęła. A on nadal cierpi – w jej głosie nie było obwinienia ani pretensji. Chciała tylko go uszczęśliwić.

-Przykro mi. Ale jeśli to jedyne wyjście –podała jej chusteczkę higieniczną. Szlochała jeszcze chwilę na losem jej ukochanego po czym wróciła do swoich komnat gdzie położyła się do łóżka i zaczęła sobie układać tekst w głowie.

4 komentarze:

  1. Dlaczego tu wciąż nie ma nic nowego???? ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooooooo nie! tu dalej nic nie ma?!

    OdpowiedzUsuń
  3. już sześć dni minęło, a tu dalej nic! :(

    OdpowiedzUsuń