Był
ciepły majowy poranek. Słońce rozpoczynało wędrówkę. Nad
ziemią unosiła się lekka rosa. Zamek był otoczony lasami
spowitymi gęstą mgłą. Powietrze było jak po burzy, wilgotne i
pełne ozonu. Na niebie chmury uciekały przed coraz cieplejszymi
promieniami słonecznymi. Panowała wszędobylska cisza, ze względu
na godzinę i dzień. Była przecież niedziela, dzień odpoczynku od
nauki. A jeszcze konkretniej outemy właśnie się skończyły.
Siedmioroczni opuścili szkołę Magii i Czarodziejstwa. Zostali
tylko młodsi uczniowie. Rok dobiegał końca, zostały jedynie dwa
tygodnie.
Zmęczony
Mistrz Eliksirów, miał już dosyć tego roku. Wojna, którą
przeżył dzięki Vita Secundo, które podała mu przeklęta Granger.
To było przeznaczone dla Pottera. Chłopca, który jednak drugi raz
już nie przeżył. To było przykre. Miał nieodparte wrażenie, że
on przeżył kosztem znienawidzonego ucznia. I miał racje, dokładnie
tak było. Dlaczego po raz kolejny musi żyć z poczuciem winy?
Dlaczego zawsze jego to spotyka? Wszystko zepsuła, głupia
dziewucha. Zniszczyła plan Dumblerdore’a.
Skończył
wypisywać oceny końcowe na pergamin. Odłożył pióro i kałamarz
i zerknął za okno. Jedne okno w całych lochach.
Mgła
przesuwała się po ziemi. Zastanawiał się dlaczego właśnie jego
wybrała, a nie swojego najlepszego przyjaciela. Gdy rok się
skończył, wrócił na Spinner’s End, gdzie spędził całkowicie
samotne wakacje. Jego matka, z którą dotychczas mieszkał, poznała
czarodzieja w swoim wieku, wyszła za niego za mąż i wyjechali do
Bułgarii.
Dobrze się zapowiada. Idę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuń