piątek, 11 stycznia 2013

Chapter 8 – Czy ślizgon może być miły? - End of the War


Czas na znienawidzony przeze mnie rozdział. Nienawidze go bo troche go zepsułam. ALE spokojnie, udało mi się to zgrabnie naprawić i zamaskować ale dopiero w następnych częściach. Nie miejcie mi tego za złe. Pisane było pod wpływem natchnienia więc jest wszystko z dupy i nagle i w ogóle.

Chapter  8 – Czy ślizgon może być miły?

Hermiona obudziła się na wielkim łożu, na którym poprzedniego dnia i nocy kochała się z Severusem. Leżała w objęciach owego profesora. Czuła jego wspaniały zapach, który całkowicie ją ogarnął. Musieli wstawać, ponieważ dzisiaj już nie mieli wolnego. Czas wracać do pracy.
- Severusie – mruknęła mu do ucha, zaraz potem muskając jego usta.
- Wiem, już czas. Ale… jeszcze chwilę… - odpowiedział i przycisnął ją do siebie.
- Jesteś idealny – szepnęła i zaczęła zachłannie całować Mistrza Eliksirów.
- Granger, pleciesz bzdury – parsknął śmiechem i spojrzał głęboko w jej brązowe oczy.
- Teraz to Granger tak?! A gdy tylko chciałeś mnie przelecieć to było Hermiono – zachichotała wesoło, całując czubek jego wielkiego nosa.
- Dobrze wiesz, że nie zrobiłem tego tak po prostu. Jednak nie zapomnij kim jestem i jaki mam charakter – odparł, okrywając się bardziej kołdrą. Podniósł się i teraz siedział oparty o łóżko. Hermiona położyła głowę na jego kolanach i zaczęła wpatrywać się w jego smutną twarz.
- Oh, już się tak nie broń. Jak chcesz to potrafisz być miły. Tylko ta twoja skorupa ci na to nie pozwala. Ale czasami mógłbyś z niej wychodzić. Czy to byłby problem? – zapytała.
- Panno Granger ty chyba nieco się zapominasz. I nie mam żadnej przeklętej skorupy. Przecież zawsze jestem miły – syknął wprost w jej twarz.
- Panno Granger? Przypominam Severusie że w tej chwili nie jesteś już moim profesorem, a ja twoją uczennicą. Jesteśmy kolegami z pracy i … - wyjąkała, nie wiedząc jak określić to co między nimi było.
- Kochankami? To chciałaś powiedzieć, Granger? Mylisz się.. – już miał wybuchnąć, nakrzyczeć, odrzucić ją od siebie ale ugryzł się w język, widząc na twarzy jej smutek. Usiadła na drugim końcu łóżka – chodź tu… - mruknął litościwym tonem, a dziewczyna usiadła bliżej. Objął ją. Przytulił do piersi. Powoli  gładził jej głowę – teraz będzie wszystko inne. Ale zrozum, że na zewnątrz  nic się nie zmieni – dodał. Ucałował ją w czoło i poniósł się aby się ubrać – trzeba wracać do zamku – mruknął i podał jej ubrania, który leżały porozrzucane po całym namiocie.
- Masz rację – szepnęła do siebie i zaczęła się ubierać.

Stali na słonecznej polanie, na tej samej której aportowali się poprzedniego dnia.
- Kocham cię – powiedziała Hermiona, dostatecznie głośno aby na pewno usłyszał. Aportowali się do Sali zaklęć. Severus wyszedł pośpiesznie bez słowa. Na cholere to głupie wyznanie? Po co to zrobiła? Aby zniszczyć mu życie? Nie mógł na nią patrzeć. Nie potrafił. Nie odpowiedział. Wbiegł do Sali eliksirów i rozpoczął przygotowywanie lekcji.

Nadeszły cieplejsze majowe dni. Znowu. W drzwiach Hogwartu stanęła rudowłosa dziewczyna. Ginny Weasley. Spokojnym krokiem, przeszła korytarzami udając się do komnaty na piątym piętrze. Przez ostatnie miesiące nie czuła się najlepiej. Od tamtego wyznania Severus nie odezwał się do niej ani razu. Nie mogła poczuć jego zapachu. Jego bliskości.
- Ginny – przyjaciółka objęła rudowłosą i przycisnęła mocno do siebie – Sowy to nie to samo, co mieć cię tu – wymamrotała.
- Muszę ci opowiedzieć wszystko. Rozstałam się z Dragonem. Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś mi że tak bardzo się różnimy? – powiedziała całkiem poważnie – Rozmawiałam z Deanem i chciałby spróbować jeszcze raz – obie usiadły na niewielkiej kanapie.
- Ginny, ciesze się – powiedziała Hermiona uśmiechając się ciepło.

Rozmawiały o starych czasach, o tym co zaszło między nią a Snape’em. Dlaczego Weasley rozstała się z Malfoyem. Brakowało im tego obu.

Dwa tygodnie po tym, do komnat nauczycielki zaklęć zapukał wysoki blondyn w czarnym stroju.
- Słucham? – zapytała, otwierając drzwi. Ujrzała Dracona z bukietem kwiatów.
- Czy zjesz ze mną kolację, Hermiono? – zapytał czarująco. To było nie do pomyślenia. Kiedyś ślizgom wyzywał ją od szlam, a teraz zapraszał na kolację.
- A czy ty jesteś pewny że dobrze trafiłeś? – zapytała z niedowierzaniem. Był czarujący. Na ustach miał nieśmiały uśmiech.
- Nie kpij ze mnie. Mówię poważnie. Nie daj się prosić – odpowiedział – Zabiorę cię do Londynu, do bardzo miłej restauracji, zupełnie mugolskiej – dodał po chwili. Malfoy w mugolskiej restauracji?! To nie możliwe.
- Mam się przebrać? – zapytała dając za wygraną. Miała na sobie dżinsy i sweter – raczej tak – odpowiedziała sama sobie. Wprowadziła go do środka i  zniknęła w łazience. Po chwili wyszła w zielonej sukience przed kolana, lekko rozszerzanej z dużym dekoltem.
- Wyglądasz ślicznie – mruknął i wystawił ramię, by mogli już ruszyć na kolację.

Przeszli przez błonia, później przez bramę Hogwartu. Wyszli poza granicę szkoły. Aportowali się do Londynu, przed restaurację w której miała odbyć się kolacja. Weszli do środka. Odwiesili szaty wierzchnie.
- Malfoy, mam rezerwację – powiedział do kelnera, który ich obsługiwał.
- Proszę za mną – odpowiedział po sprawdzeniu rezerwacji i danych. Sala była kameralna. Ozdobiona firanami i obrazami. Usiedli przy stoliku, a kelner od razu podał im karty.
- Dziękuję – uśmiechnęła się Hermiona do kelnera, otrzymując kartę. Wybrali potrawy. Draco milczał. Miała nadzieję, że może trochę się zainteresuje albo wytłumaczy jej to zaproszenie. Podano potrawy i w milczeniu zjedli. W restauracji był też pakiet do tańczenia, gdzie leciała spokojna muzyka.
- Mogę cię prosić? – zapytał podając jej rękę.
- Oczywiście – wstała a Draco poprowadziłich na parkiet. Jedną rękę ułożył na jej talii, drugą chwycił jej dłoń, przyciągając bliżej siebie.
- Draco, ja nie rozumiem… - szepnęła mu do ucha. spojrzała w jego niebieskie oczy. Nie odpowiedział, przymknął oczy i musiał jej usta swoimi. Hermiona automatycznie zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
- A teraz? – spojrzał na nią z nieśmiałym uśmiechem. Zachichotała. Przestała myśleć o Severusie i o tym jak bardzo wszystko zepsuła.
- Wracamy do zamku? – zapytała z uśmiechem, gdy utwór się skończył.
- Jasne – poszedł do kelnera, zapłacił mugolskimi pieniędzmi i wyszli z restauracji. Aprotowali się na błonia. Przechadzali się po wewnętrznym dziedzińcu.

Sverus wyszedł z lochów i słysząc hałas i śmiechy na dziedzińcu udał się w jego kierunku. Wściekły wyszedł i już miał krzyknąć że mają miesięczny szlaban za szlajanie się po nocy po zamku. Zobaczył całującą się Hermionę z Draconem. Tym razem poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Widać było że to nie było udawane. Że coś naprawdę się między nimi dzieje. Wyglądała pięknie. Zielona sukienka, idealnie eksponowała jej cudowną figurę. Odwrócił się na pięcie i poszedł do lochów.

Hermiona oderwała się od Malfoya, słysząc kroki. Ale przycichły. Uśmiechnęła się.
- Muszę już iść – powiedziała stanowczo, ucałowała jego policzek i szybkim krokiem weszła do zamku. Udała się schodami do swojej komnaty. Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia. Przecież niedawno Draco był narzeczonym Ginny, jej najlepszej przyjaciółki. A ona teraz tak bez pytania dobrze się z nim bawi. A do tego przyszły jej do głowy myśli o Mistrzu Eliksirów. Miała nadzieję że Weasley nie obrazi się na nią, za to że była bliżej blondyna niż zwykle. Położyła się do łóżka, bo zostało jej kilka godzin snu a rano od razu miała zajęcia. Miała dodatkowe lekcje z siedmiorocznymi, ze względu na owutemy.

Weszła do wielkiej Sali, zajęła swoje miejsce i nałożyła sobie kanapki. Draco skończył rozmawiać z Minerwą i podszedł do Hermiony.
- Cześć – ucałował delikatnie jej usta – Wyspałaś się? – zapytał troskliwie. Poczuła się dziwnie. Severus nigdy taki nie był. Nie afiszował się po ich upojnej nocy, wręcz przeciwnie. A Draco? Był uroczy, troskliwy i taki normalny. Nie musiała się z nim przekomarzać. Ale po czasie miała wątpliwości, czy to na pewno jej odpowiada. Wszyscy uczniowie plotkowali o profesor Granger i Malfoy. Bo wszyscy wiedzieli.
- Cześć, tak tak – odparła wesoło. Skończyła posiłek i poszła na lekcje, mając naprawdę dobry humor.

- Jesteś pustą, puszczalską idiotką – mruknął Severus opryskliwie gdy wpadł pewnego dnia na nią.
- Jak śmiesz się do mnie tak odzywać? – krzyknęła, spoglądając głęboko w jego czarne, smutne oczy.
- A ty? Puszczasz się na prawo i lewo – syknął tonem pełnym jadu. Zabolało ją.
- A co cię to obchodzi? Przecież mnie olałeś. Zlekceważyłeś to co do ciebie czuje(nadal hihihihi). Odszedłeś. I co miałam robić? Męczyć się? Chciałam tylko zapomnieć i poczuć się spełniona i szczęśliwa. Nie umiesz tego zrozumieć? – wykrzyknęła mu prosto w oczy. Była zła. Oddychała nerwowo – poświęciłam przyjaciela, aby ratować ciebie. A ty to po prostu olałeś – zalała się łzami. Wyglądało to jak moda na sukces. Ale ona nie wiedziała już co ma myśleć i robić.
- Prosił cię ktoś o poświęcenie? O ratowanie mojego życia? NIE! Nie prosiłem. Chciałem umrzeć w spokoju, ale ty musiałaś bohatersko uratować i spieprzyć wszystko. Zdajesz sobie sprawę co ja przeżyłem? Najpierw w szkole, prześladowany przez Pottera, Blacków i Lupina. Potem bycie śmierciożercą. Zabijanie ludzi. Torturowanie. Płacz dzieci gdy je zabijałem. Wiesz jaki to horror? A na koniec, resztę życia którą poświęciłem żeby ratować Pottera, wszystko na marne bo ty go nie uratowałaś. Co było częścią tego planu – jego głos całkowicie się zmienił. Z ciężkiego, agresywnego i oskarżycielskiego w pełen bólu, spokoju i smutku.
- Chciałam cię uratować więc to zrobiłam. I nigdy nie będę tego żałować. Będę tylko żałować że nie uratowałam was obu. Przedstawiłam ci mojeg stanowisko w tej sprawie. Rób z tym co chcesz tylko nie zmarnuj szansy którą ci dałam. I nie jesteś moim dłużnikiem. Możesz spać spokojnie – powiedziała jeszcze nerwowo, widziała ten ból w jego oczach. Nie chciała tak się czuć, ale nie wiedziała jak ma to zrobić inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz