Czas na znienawidzony przeze mnie rozdział. Nienawidze go bo
troche go zepsułam. ALE spokojnie, udało mi się to zgrabnie naprawić i
zamaskować ale dopiero w następnych częściach. Nie miejcie mi tego za złe.
Pisane było pod wpływem natchnienia więc jest wszystko z dupy i nagle i w
ogóle.
Chapter 8 – Czy ślizgon może być miły?
Hermiona obudziła się na wielkim łożu, na którym
poprzedniego dnia i nocy kochała się z Severusem. Leżała w objęciach owego
profesora. Czuła jego wspaniały zapach, który całkowicie ją ogarnął. Musieli
wstawać, ponieważ dzisiaj już nie mieli wolnego. Czas wracać do pracy.
- Severusie –
mruknęła mu do ucha, zaraz potem muskając jego usta.
- Wiem, już czas.
Ale… jeszcze chwilę… - odpowiedział i przycisnął ją do siebie.
- Jesteś idealny
– szepnęła i zaczęła zachłannie całować Mistrza Eliksirów.
- Granger, pleciesz
bzdury – parsknął śmiechem i spojrzał głęboko w jej brązowe oczy.
- Teraz to Granger
tak?! A gdy tylko chciałeś mnie przelecieć to było Hermiono – zachichotała
wesoło, całując czubek jego wielkiego nosa.
- Dobrze wiesz, że
nie zrobiłem tego tak po prostu. Jednak nie zapomnij kim jestem i jaki mam
charakter – odparł, okrywając się bardziej kołdrą. Podniósł się i teraz
siedział oparty o łóżko. Hermiona położyła głowę na jego kolanach i zaczęła
wpatrywać się w jego smutną twarz.
- Oh, już się tak nie
broń. Jak chcesz to potrafisz być miły. Tylko ta twoja skorupa ci na to nie
pozwala. Ale czasami mógłbyś z niej wychodzić. Czy to byłby problem? –
zapytała.
- Panno Granger ty
chyba nieco się zapominasz. I nie mam żadnej przeklętej skorupy. Przecież
zawsze jestem miły – syknął wprost w jej twarz.
- Panno Granger?
Przypominam Severusie że w tej chwili nie jesteś już moim profesorem, a ja
twoją uczennicą. Jesteśmy kolegami z pracy i … - wyjąkała, nie wiedząc jak
określić to co między nimi było.
- Kochankami? To
chciałaś powiedzieć, Granger? Mylisz się.. – już miał wybuchnąć,
nakrzyczeć, odrzucić ją od siebie ale ugryzł się w język, widząc na twarzy jej
smutek. Usiadła na drugim końcu łóżka – chodź
tu… - mruknął litościwym tonem, a dziewczyna usiadła bliżej. Objął ją. Przytulił
do piersi. Powoli gładził jej głowę – teraz będzie wszystko inne. Ale zrozum, że
na zewnątrz nic się nie zmieni –
dodał. Ucałował ją w czoło i poniósł się aby się ubrać – trzeba wracać do zamku – mruknął i podał jej ubrania, który leżały
porozrzucane po całym namiocie.
- Masz rację –
szepnęła do siebie i zaczęła się ubierać.
Stali na słonecznej polanie, na tej samej której aportowali
się poprzedniego dnia.
- Kocham cię –
powiedziała Hermiona, dostatecznie głośno aby na pewno usłyszał. Aportowali się
do Sali zaklęć. Severus wyszedł pośpiesznie bez słowa. Na cholere to głupie
wyznanie? Po co to zrobiła? Aby zniszczyć mu życie? Nie mógł na nią patrzeć.
Nie potrafił. Nie odpowiedział. Wbiegł do Sali eliksirów i rozpoczął
przygotowywanie lekcji.
Nadeszły cieplejsze majowe dni. Znowu. W drzwiach Hogwartu
stanęła rudowłosa dziewczyna. Ginny Weasley. Spokojnym krokiem, przeszła
korytarzami udając się do komnaty na piątym piętrze. Przez ostatnie miesiące
nie czuła się najlepiej. Od tamtego wyznania Severus nie odezwał się do niej
ani razu. Nie mogła poczuć jego zapachu. Jego bliskości.
- Ginny –
przyjaciółka objęła rudowłosą i przycisnęła mocno do siebie – Sowy to nie to samo, co mieć cię tu –
wymamrotała.
- Muszę ci
opowiedzieć wszystko. Rozstałam się z Dragonem. Dlaczego wcześniej nie
powiedziałaś mi że tak bardzo się różnimy? – powiedziała całkiem poważnie –
Rozmawiałam z Deanem i chciałby
spróbować jeszcze raz – obie usiadły na niewielkiej kanapie.
- Ginny, ciesze się
– powiedziała Hermiona uśmiechając się ciepło.
Rozmawiały o starych czasach, o tym co zaszło między nią a
Snape’em. Dlaczego Weasley rozstała się z Malfoyem. Brakowało im tego obu.
Dwa tygodnie po tym, do komnat nauczycielki zaklęć zapukał
wysoki blondyn w czarnym stroju.
- Słucham? –
zapytała, otwierając drzwi. Ujrzała Dracona z bukietem kwiatów.
- Czy zjesz ze mną
kolację, Hermiono? – zapytał czarująco. To było nie do pomyślenia. Kiedyś
ślizgom wyzywał ją od szlam, a teraz zapraszał na kolację.
- A czy ty jesteś
pewny że dobrze trafiłeś? – zapytała z niedowierzaniem. Był czarujący. Na
ustach miał nieśmiały uśmiech.
- Nie kpij ze mnie.
Mówię poważnie. Nie daj się prosić – odpowiedział – Zabiorę cię do Londynu, do bardzo miłej restauracji, zupełnie
mugolskiej – dodał po chwili. Malfoy w mugolskiej restauracji?! To nie
możliwe.
- Mam się przebrać?
– zapytała dając za wygraną. Miała na sobie dżinsy i sweter – raczej tak – odpowiedziała sama
sobie. Wprowadziła go do środka i
zniknęła w łazience. Po chwili wyszła w zielonej sukience przed kolana,
lekko rozszerzanej z dużym dekoltem.
- Wyglądasz ślicznie
– mruknął i wystawił ramię, by mogli już ruszyć na kolację.
Przeszli przez błonia, później przez bramę Hogwartu. Wyszli
poza granicę szkoły. Aportowali się do Londynu, przed restaurację w której
miała odbyć się kolacja. Weszli do środka. Odwiesili szaty wierzchnie.
- Malfoy, mam
rezerwację – powiedział do kelnera, który ich obsługiwał.
- Proszę za mną –
odpowiedział po sprawdzeniu rezerwacji i danych. Sala była kameralna. Ozdobiona
firanami i obrazami. Usiedli przy stoliku, a kelner od razu podał im karty.
- Dziękuję –
uśmiechnęła się Hermiona do kelnera, otrzymując kartę. Wybrali potrawy. Draco
milczał. Miała nadzieję, że może trochę się zainteresuje albo wytłumaczy jej to
zaproszenie. Podano potrawy i w milczeniu zjedli. W restauracji był też pakiet
do tańczenia, gdzie leciała spokojna muzyka.
- Mogę cię prosić?
– zapytał podając jej rękę.
- Oczywiście –
wstała a Draco poprowadziłich na parkiet. Jedną rękę ułożył na jej talii, drugą
chwycił jej dłoń, przyciągając bliżej siebie.
- Draco, ja nie
rozumiem… - szepnęła mu do ucha. spojrzała w jego niebieskie oczy. Nie
odpowiedział, przymknął oczy i musiał jej usta swoimi. Hermiona automatycznie
zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
- A teraz? –
spojrzał na nią z nieśmiałym uśmiechem. Zachichotała. Przestała myśleć o
Severusie i o tym jak bardzo wszystko zepsuła.
- Wracamy do zamku?
– zapytała z uśmiechem, gdy utwór się skończył.
- Jasne – poszedł
do kelnera, zapłacił mugolskimi pieniędzmi i wyszli z restauracji. Aprotowali się
na błonia. Przechadzali się po wewnętrznym dziedzińcu.
Sverus wyszedł z lochów i słysząc hałas i śmiechy na
dziedzińcu udał się w jego kierunku. Wściekły wyszedł i już miał krzyknąć że
mają miesięczny szlaban za szlajanie się po nocy po zamku. Zobaczył całującą
się Hermionę z Draconem. Tym razem poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Widać było
że to nie było udawane. Że coś naprawdę się między nimi dzieje. Wyglądała pięknie.
Zielona sukienka, idealnie eksponowała jej cudowną figurę. Odwrócił się na
pięcie i poszedł do lochów.
Hermiona oderwała się od Malfoya, słysząc kroki. Ale przycichły.
Uśmiechnęła się.
- Muszę już iść –
powiedziała stanowczo, ucałowała jego policzek i szybkim krokiem weszła do
zamku. Udała się schodami do swojej komnaty. Zaczęły ją dręczyć wyrzuty
sumienia. Przecież niedawno Draco był narzeczonym Ginny, jej najlepszej
przyjaciółki. A ona teraz tak bez pytania dobrze się z nim bawi. A do tego
przyszły jej do głowy myśli o Mistrzu Eliksirów. Miała nadzieję że Weasley nie
obrazi się na nią, za to że była bliżej blondyna niż zwykle. Położyła się do
łóżka, bo zostało jej kilka godzin snu a rano od razu miała zajęcia. Miała dodatkowe
lekcje z siedmiorocznymi, ze względu na owutemy.
Weszła do wielkiej Sali, zajęła swoje miejsce i nałożyła
sobie kanapki. Draco skończył rozmawiać z Minerwą i podszedł do Hermiony.
- Cześć –
ucałował delikatnie jej usta – Wyspałaś się?
– zapytał troskliwie. Poczuła się dziwnie. Severus nigdy taki nie był. Nie afiszował
się po ich upojnej nocy, wręcz przeciwnie. A Draco? Był uroczy, troskliwy i
taki normalny. Nie musiała się z nim przekomarzać. Ale po czasie miała
wątpliwości, czy to na pewno jej odpowiada. Wszyscy uczniowie plotkowali o
profesor Granger i Malfoy. Bo wszyscy wiedzieli.
- Cześć, tak tak –
odparła wesoło. Skończyła posiłek i poszła na lekcje, mając naprawdę dobry
humor.
- Jesteś pustą,
puszczalską idiotką – mruknął Severus opryskliwie gdy wpadł pewnego dnia na
nią.
- Jak śmiesz się do
mnie tak odzywać? – krzyknęła, spoglądając głęboko w jego czarne, smutne
oczy.
- A ty? Puszczasz się
na prawo i lewo – syknął tonem pełnym jadu. Zabolało ją.
- A co cię to
obchodzi? Przecież mnie olałeś. Zlekceważyłeś to co do ciebie czuje(nadal
hihihihi). Odszedłeś. I co miałam robić?
Męczyć się? Chciałam tylko zapomnieć i poczuć się spełniona i szczęśliwa. Nie umiesz
tego zrozumieć? – wykrzyknęła mu prosto w oczy. Była zła. Oddychała nerwowo
– poświęciłam przyjaciela, aby ratować
ciebie. A ty to po prostu olałeś – zalała się łzami. Wyglądało to jak moda
na sukces. Ale ona nie wiedziała już co ma myśleć i robić.
- Prosił cię ktoś o
poświęcenie? O ratowanie mojego życia? NIE! Nie prosiłem. Chciałem umrzeć w
spokoju, ale ty musiałaś bohatersko uratować i spieprzyć wszystko. Zdajesz sobie
sprawę co ja przeżyłem? Najpierw w szkole, prześladowany przez Pottera, Blacków
i Lupina. Potem bycie śmierciożercą. Zabijanie ludzi. Torturowanie. Płacz dzieci
gdy je zabijałem. Wiesz jaki to horror? A na koniec, resztę życia którą
poświęciłem żeby ratować Pottera, wszystko na marne bo ty go nie uratowałaś. Co
było częścią tego planu – jego głos całkowicie się zmienił. Z ciężkiego,
agresywnego i oskarżycielskiego w pełen bólu, spokoju i smutku.
- Chciałam cię
uratować więc to zrobiłam. I nigdy nie będę tego żałować. Będę tylko żałować że
nie uratowałam was obu. Przedstawiłam ci mojeg stanowisko w tej sprawie. Rób z
tym co chcesz tylko nie zmarnuj szansy którą ci dałam. I nie jesteś moim
dłużnikiem. Możesz spać spokojnie – powiedziała jeszcze nerwowo, widziała
ten ból w jego oczach. Nie chciała tak się czuć, ale nie wiedziała jak ma to
zrobić inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz