Dotarłam do epilogu. Wiem że wiele
osób będzie niezadowolonych. Bardzo mi przykro z tego powodu.
Przepraszam Was że tak wyszło. Że zrobiłam to co musiałam. Nie
mam pomysłu na przygody Hermiony i Severusa, w otoczeniu jakie im
stworzyłam.
Był i jest to jeden z pierwszych
prawdziwych FF jakie napisałam i które się w miarę do czegoś
nadawały. Jestem bardzo wdzięczna osobą które dotrwały do
końca. Jest mi miło że spodobała Wam się moja twórczość.
Kolejną wiadomością jest to, że
wraz z epilogiem wstawiam również pierwszy, premierowy rozdział
czegoś innego. Jedyne co zdradzę dla tych którzy czują się
zniechęceni, że jest to trochę inna rzeczywistość i patrzę na
Hogwart trochę innym okiem, niż jak zaczynałam pisać End of the
War. Dojrzałam, mimo że pisanie tego zajęło mi tylko dwa
miesiące. Są to tylko 24 rozdziały razem z epilogiem i prologiem.
Ale przez ten czas bardzo się rozwinęłam. Mam lepszą wyobraźnię
i potrafię więcej opisywać. To co będzie czekało na tych którzy
dalej chcieliby czytać moją twórczość to trochę śmiechu,
zagadek, może tajemnic. Nadal nie określiłam konkretnego parringu.
Na pewno będą elementy Sevmione i Dramione. Oprócz tego być może
pojawi się Luna/Neville. Zaczynam wszystko również z pobocznym
Hinny, ale zobaczę co wyjdzie w praniu. Jeśli znudzi mi się ta
para to znajdę coś innego.
Dziękuję za
wszystko i liczę że ktoś będzie czytać moje nowe wypociny
*smutek* ♥
Epilog
- Hermiono… Hermiono proszę.. –
mówił Ron błagalnym głosem. Ginny stała obok niego.
- Nie! Nie przeniosę się do Nory –
powtarzała cichym ale stanowczym głosem Granger.
- Miona proszę. Nie chcę żebyś była
sama… - ruda postanowiła przemówić, widząc że wykłady jej
brata są na nic. Jej przyjaciółka była blada, zgarbiona, jej oczy
były bez życia, wiecznie napuchnięte.
- Bez niego już zawsze będę sama.
Jasne?! – podniosła głos, ale chwilę później znowu wycierała
w rozpaczy nos.
- Przyjdziesz chociaż w niedzielę na
obiad? Mama cię zaprasza – wtrącił się z rezygnacją Weasley.
Dał za wygraną. Hermiona była zrozpaczona. Ale rozumiał że
chciała być sama i potrafił to uszanować. Nie to co jego siostra.
- Hermiono proszę, chociaż na dwa
dni… - trzymała się swojego, mówiąc spokojnym, aksamitnym
głosem.
- Nie! Nie! Powiedziałam że nie! –
zaczęła krzyczeć, a echo rozniosło się po pustym cmentarzu na
którym się znajdowali.
- Odzywaj się. Przyjdę do ciebie. W
środę – mruknęła ruda i poddała się. Odeszli kawałek i
aportowali się do Nory. Hermiona nadal siedziała przy grobie
ukochanego. Nie potrafiła pojąć dlaczego jej się to przytrafiło.
Dlaczego gdy wszystko już się ułożyło, gdy już miało być
dobrze to zaczęło być źle. Zaczęła przypominać sobie jak
pierwszy raz się z nim całowała, gdy tańczyli razem na jesiennym
balu, gdy się kłócili. Przed oczami stanął jej ich ślub, a
zaraz później jego twarz, która zasnęła na wieki. Żałowała że
tak dużo czasu zmarnowali na kłótnie, niedopowiedziane słowa i
fochy. Jak dwa tygodnie się do siebie nie odzywali. Ile oddałaby
teraz aby żył jeszcze dwa tygodnie.
Wróciła do mieszkania na Spinner’s
End, w którym mieszkali po ślubie, w którym chorował, w którym
umarł.
Usiadła za biurkiem i dostrzegła stos
listów, które przyszły podczas jej nieobecności. Wiele
kondolencji, mnóstwo listów od martwiącego się George’a,
kolejnych kilka od Ginny i dwa od Billa. Wszyscy się o nią
martwili. Bali się że zrobi sobie coś. A ona czytając to wszystko
rozklejała się coraz bardziej. Chciała wypić wodę ze szklanki
stojącej na biurku, ale wypadła jej z ręki i roztłukła się.
Granger rozpłakała się jeszcze bardziej. Weszła do łóżka w
którym jeszcze tak niedawno leżeli. Objęci. Mimo jego stanu.
Tęskniła za jego zapachem. Za silnymi ramionami. Za ironią, która
non stop płynęła z jego ust. Usta. Za ciepłymi wargami kojącymi
każdy ból. Była bezbronna i bezradna. Okryła się kołdrą i
zamknęła oczy, z który bez przerwy płynęły łzy. Nie było
momentu w którym by nie płakała. Miłość jej życia odeszła.
Zostawił ją. Samą. Nie wiedziała jak dać ukojenie i upust bólowi
serca, który rozdzierał je na milion małych kawałków. Każde
wspomnienie wzmagało ból. Przy łóżku miała jedno ich wspólne
zdjęcie z wesela, gdy brał ją na ręce. Nic nie jadła od
dłuższego czasu. Nie chciała. Nie miała na nic siły. Ne
potrafiła normalnie żyć bez niego.
Gdy w końcu sen przyszedł aby ukoić
napuchnięte oczy, aby mogła na chwilę nie myśleć. Ale sen
pogorszył wszystko. Severus w swoich codziennych szatach pojawił
się przed jej oczami.
Obiecywał że zawsze będzie z nią,
żeby przestała się mazgaić i dziękował za to że za nim tęskni.
Obudziła się po ponad dobie snu. Rozejrzała się dookoła, mając
nadzieję że fakt że Snape umarł nie ma miejsca. Ale nigdzie go
nie było. Zrozpaczona schowała się pod kołdrę. Wszystko w jej
głowie wirowało. Miała ochotę wtulić się w silne ramię Mistrza
Eliksirów. Ale jego już nie było. Musiała pokonywać trud
codzienności z dodatkowym obciążeniem – bez niego.
Była sama i nic nie mogła na to
poradzić. Siedziała pod kołdrą i miała wrażenie że słyszy
jego głos, który każe jej wyjść i się ogarnąć.
Tak bardzo za nim tęskniła. Chciała
chociaż na chwilę móc widzieć jego czarne oczy, które unikały
jej spojrzenia. Poczuć jego ręce na swoich ramionach.
Nawet nie zwróciła uwagi, że za
oknem zrobiło się ciemno. Do drewnianych drzwi ktoś pukał.
Podniosła się z łóżka i zajrzała przez wizjer. Przed drzwiami
stał wysoki mężczyzna. Otworzyła je ocierając wcześniej oczy.
- Hermiono… - powiedział aksamitnym,
niskim głosem. Podszedł bliżej i nie musiał długo czekać, bo
dziewczyna przylgnęła do jego ciała i rozpłakała się – Ci…
- podszedł za drzwi i zamknął je za nimi.
- Bill. Jego nie ma… dlaczego…? –
szlochała.
- Chodź. Cii.. Spokojnie…- nie
wiedział jak i co miał jej powiedzieć. Zobaczył brudne stosy
naczyń w kuchni, brudne ubrania na ziemi. Otworzył lodówkę, a w
niej nic nie było. Machnął różdżką i zapełniła się.
Zaczarował naczynia i pozbierał ubrania – Jadłaś coś? –
zapytał z kuchni ale nie usłyszał odpowiedzi. Pokroił chleb,
posmarował masłem, przykrył sałatą, pomidorem i serem żółtym.
- Dziękuję – wyszeptała i zaczęła
jeść. Weasley jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie.
Przyszło mu na myśl że ona nigdy nie da sobie rady sama. Napisał
sowę do Fleur, że zostaje aby się nią zająć.
- Hermiono, proszę. Musisz gdzieś
wychodzić. Może wrócisz do Hogwartu? – zapytał siadając
naprzeciwko niej. Nie odpowiedziała. Skończyła kanapki i odłożyła
talerz na szafkę, jednak rudzielec zabrał go do kuchni. Wrócił i
przysunął się do niej.
- Dlaczego go nie ma… Tęsknie za
nim… - powtarzała Granger wpatrując się smutno w podłogę.
- Potrzebujesz czegoś? – zapytał
omijając jej szlochanie.
- Nie.. – mruknęła smutno, nadal
patrząc pod nogi.
- Proszę zacznij trochę myśleć o
sobie – powiedział troskliwie obejmując ją. Położyła głowę
na jego ramieniu nadal tępo patrząc w dół.
- Nie rozumiesz… nikt nie rozumie..
byłam jego ostatnią szansą. A on moją. Teraz wszystko stracone.
Już zawsze będę sama – powiedziała stanowczo, przenosząc wzrok
na niego – Rozumiesz? Sama. Więc możesz wracać do Fleur -
prychnęła, ale po chwili rozpłakała się ponownie.
- Ciii – głaskał ją po głowie –
nie płacz. Nauczysz się żyć bez niego. Tylko daj sobie czas –
powiedział do niej, ale wcale słuchała. Trzymała się jedną ręką
jego koszuli, płakała mu w ramię, mocząc materiał.
- Ale ja chcę żyć z nim. Tylko nie
wiem jak mogłabym.. – Bill zmierzył ją wzrokiem pełnym troski
ale i złości.
- Nawet nie myśl o takich rzeczach. Bo
będę musiał zostać dłużej i codziennie ktoś będzie z tobą,
bo nikt z nas nie chce aby coś ci się stało. Więc proszę, musisz
się pogodzić z tym co się stało – powiedział surowo, ale
widząc jej smutne oczy, złagodniał.
- Kiedy ja za nim bardzo tęsknie. Był
dla mnie wszystkim – szlochała.
- Idź już spać – powiedział
głaszcząc ją po głowie – no już, już – popędził, a
Hermiona wpełzła pod kołdrę. Weasley otulił ją i przygasił
światło.
- Zostań.. – poprosiła i złapała
go za rękę. Przymknęła powieki. Uspokoiła oddech.
Gdy ocknęła się rano za rękę nadal
trzymał ją rudzielec ale nie był to Bill.
- Jak się czujesz? – zapytał, a gdy
przetarła oczy dojrzała że przy niej siedzi George, brat
poprzedniego gościa.
- George? Co tu robisz? Przecież
musisz być z Cho, ona.. przecież.. – ale z jej kuchni wyszła
Chang z delikatnym uśmiechem na twarzy. Oboje wiedzieli jak to jest
stracić najbliższą osobę. Dlatego Hermionie ich towarzystwo
pomagało najbardziej.
- Spokojnie. A teraz wstawaj. Bo
śniadanie już czeka – powiedziała czarnowłosa podając jej
rękę. Granger wstała i rozprostowała ubranie.
- Chyba muszę się umyć –
powiedziała z przepraszającą miną. Weszła do łazienki i usiadła
pod ścianą starając się opanować histerię. Kolejny ranek bez
Severusa. Nie wiedziała dlaczego poranki i wieczory były najgorsze.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku? – to był
głos George’a.
- Tak – starała się powiedzieć jak
najzwyczajniej. Podniosła się. Rozebrała i weszła pod prysznic.
Wyszła po 20 minutach, a George naprowadził ją do kuchni, gdzie
Chang podała jej talerz pełen jedzenia.
- Smacznego – uśmiechnęła się
szeroko. Weasley objął swoją żonę.
- Bardzo wam dziękuję. Ale poradzę
już sobie – przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.
- Jeszcze nie. Nie możesz być sama.
Nie teraz. Minął dopiero miesiąc. Ale wierze że nauczysz się żyć
bez niego – powiedziała Cho. Wymawianie jego imienia nie było
dobrym pomysłem, zwłaszcza w obecności jego żony.
- Ale… - Hermiona otworzyła usta,
ale dziewczyna kontynuowała.
- Powinnaś wrócić do Hogwartu. Może
od drugiego semestru? Musisz się czymś zająć. Musisz mieć za co
żyć – żona Georga poruszała bardzo trudny lecz ważny temat.
Miała rację. Musi się czymś zająć ale bez Severusa w Hogwarcie
nie będzie tak samo.
- Wiem, masz rację – powiedziała
spokojnie i spojrzała na zatroskanego Weasley’a.
- No dobra. My się zwijamy –
powiedział rudowłosy i pomógł ubrać się Cho.
- Bardzo dziękuję – powiedziała
Granger.
- Zaraz przyjdzie Ginny, Draco i Ron –
oznajmiła jeszcze zanim wyszli. I faktycznie. Nie minęło 10 minut
i w drzwiach stał blondyn. Widząc Hermionę z tak smutnym
spojrzeniem, objął ją i przycisnął mocno do siebie. Nie układało
mu się z Weasley. Nie potrafili się dogadać. Rozeszli się ale ich
towarzystwo nie krępowało ich nawzajem. Malfoy obejmował ją i
gładził dłonią jej włosy. Był blisko. Dopiero gdy Ron odciągnął
go, opanował się.
- Jak się czujesz? – zapytał
rudzielec, a po chwili Ginny przytulała przyjaciółkę.
- Lepiej. Dzięki Cho właściwie… -
odpowiedziała siadając w sypialni. Dobrze że jej przyjaciele
przyszli. Bez nich nie dałaby rady. Przecież gdyby Severus żył,
chciałby żeby była szczęśliwa. Bała się żyć bez niego. Nie
chciała tego. Chciała tylko być szczęśliwa. Szczęśliwa z nim.
A jego już nie było. Więc nie sądziła że jeszcze kiedyś jej
się to uda.
*
Hermiona wróciła do Hogwartu. Zajęła
swoje stare stanowisko i dostała komnaty w lochach, w których
mieszkała z Severusem.
Stała się silniejsza. Płakała
wieczorami, ale nie zawsze. Było jej ciężko ale dawała sobie
radę. Była skupiona na pracy. Stała się pewniejsza siebie, bardzo
surowa i stanowcza. Uczniowie mimo to ją lubili. Zadawała dużo.
Chciała nawet zacząć jakieś studia dodatkowe ale rozmyśliła
się.
Wokół niej kręcił się Draco. Był
dla niej oparciem, mimo że miał nadzieję że może go pokocha i
będzie mógł sprawić że będzie szczęśliwa. Znowu. Ale nie
naciskał na nią. Był rozważny i starał się być na uboczu.
Ginny pogodziła się z Deanem, który wyjaśnił jej że wtedy
kłamał i od razu do siebie wrócili.
*
- Posłuchaj mnie… - powiedział
Malfoy, dokładnie dwa lata po śmierci Severusa. Hermiona siedziała
naprzeciwko niego, wpatrując się w niego z lekkim uśmiechem.
- Tak? – zapytała, szukając dalszej
części zdania, które zaczął w jego oczach.
- Chcę żebyś była szczęśliwa.
Chcę dać ci to szczęście – powiedział, podszedł do niej
bliżej i kucnął przed nią.
- Zrozum ja już nigdy nie będę
szczęśliwa. Bez niego nie dam rady. Przepraszam że to powiem ale
nie zastąpisz go – powiedziała odwracając wzrok od blondyna.
- Gdybyś tylko pozwoliła mi abym mógł
sprawić że będziesz… - odpowiedział jej. Zaczęli się kłócić.
Hermiona rozpłakała się – Zrozum. Zachowujesz się jak on. Po
śmierci Lily twierdził że już nigdy nie będzie szczęśliwy.
Powiedziałaś mu wtedy że go kochasz, ale że jeśli nadal ją
kocha to to się nigdy nie uda – słysząc słowa Dracona
zrozumiała jak musiał się czuć, gdy kazała mu decydować. Gdy
kazała mu zapomnieć o Lily. Gdy Minerwa opowiedziała jej że
przemówiła mu do rozumu – On nie żyje. Widzisz, masz wybór.
Kochać trupa, albo spróbować szczęścia ze mną. Zastanów się –
wykrzyczał. Nie była aż tak silna. Lubiła Dracona, bardziej jej
pomógł niż zaszkodził ale nie wiedziała czy to w ogóle jest
dobry pomysł.
- Więc myślisz, że on jest teraz
szczęśliwy? Z Lily? Czy Lily nadal jest duszą z James’em? To
mnie przerasta… Ale pewnie masz rację. Muszę dać nam szansę,
tak jak on dał ją mi i jemu – powiedziała, ocierając policzki z
łez. Malfoy spojrzał jej głęboko w oczy.
- Spróbujmy – wyszeptał. Przytulił
ją mocno do siebie i nie puszczał. Sam musiał zrozumieć że
pamięć
O Severusie Snape’ie będzie zawsze
między nimi, że będzie przez nią pielęgnowana. Ale musiał to
uszanować i sprawić żeby była szczęśliwa.
KONIEC
Nie podoba mi się
OdpowiedzUsuńNIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!! Jak mogłaś go zabić potworze!
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM. Mimo, że zabiłaś Snape. Ale i tak za nim nigdy nie przepadałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Kurde Kurde Kurde ! Przez Ciebie płacze ! :( Jestem zrozpaczona tym że zabiłaś Severusa, czuję do ciebie żal, że tak skończyłaś swoją historię, ale mimo wszystko tak pięknie ujęłaś te powikłania i jego śmierć, iż wybaczam Ci . Każda historia ma swoje zakończenie, nie zawsze wszystko kończy się Happy Endem tak jak w bajkach. Takie jest życie ...
OdpowiedzUsuń~~Rose
W sumie.. I tak jest to jakiś happy end... Tylko Dramione ;)
OdpowiedzUsuń33 year old Data Coordiator Nikolas Gudger, hailing from Beamsville enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Scrapbooking. Took a trip to Boyana Church and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. odkryj wiecej
OdpowiedzUsuń