poniedziałek, 11 lutego 2013

Chapter 20 – Wedding - End of the War


W sumie dopiero rozdział 20 a tu już ślub. Trochę szybko rozwinęłam fabułę ale niestety zbliża się koniec wielkimi krokami. Mam za to już w głowie nowy pomysł. Tylko nie jestem do końca pewna czy tam faktycznie ma być tylko SSxHG czy może wtrącić trochę więcej Dramione niż było tutaj. To zastanawia. W każdym razie to co Was czeka jeśli wytrwacie ze mną do końca End of the War będzie od tego o wiele lepsze! Zapraszam.



Chapter 20 – Wedding



Wkrótce Severus doszedł do siebie po tym przeziębieniu. Hermiona siedziała w swoich byłych komnatach na piątym piętrze, które obecnie zajmowała Ginny.

- Kurcze. Jesteś pewna? To musimy lecieć do Londynu. Czy może jednak Pokontna?

- Nie. Nie ma mowy. Chcę mugolską sukienkę z mugolskiego sklepu – powiedziała z iskierkami w oczach Hermiona.

- W takim razie, kiedy wyruszamy? – zapytała ruda.

- Muszę porozmawiać z Minerwą. Nie wiem jeszcze kiedy i czy w ogóle ślub się odbędzie. Myślę że w niedziele będzie najlepiej. Chyba że masz już jakieś plany? – uśmiechnęła się ciepło. Rozejrzała się dookoła i na myśl o blondynie i miejscu w którym się znajdowała, przed oczami stanął jej moment gdy zsuwała się po drzwiach, zalewając się krwią.

- Nie wymyślaj. Skoro nietoperz w ogóle się na to zgodził to już nie przesadzaj że się rozmyśli. W niedzielę mi pasuje. W sobotę jestem umówiona na obiad w domu. George ma przyjechać. Podobno Cho jest w ciąży. Ale to pewnie plotka – głos Ginny, zmienił się w plotkarski szept.

- To ja idę porozmawiać z McGonagall, a potem ustalę jeszcze coś z Severusem – podniosła się z fotela i stojąc w drzwiach, pomachała przyjaciółce i wyszła.



*



- Przykro mi ale w tą niedzielę mamy zebranie. Nie mogę dać tobie i Ginewrze przepustek, zwłaszcza że panna Weasley wychodzi w sobotę – powiedziała chłodno Minerwa.

- Ale bardzo o to proszę. To jest bardzo ważne wyjście – Hermiona nie dawała za wygraną. Bardzo zależało jej na tym wyjściu, zwłaszcza że miała zamiar namówić Severusa na ustalenie daty ślubu na za dwa tygodnie.  Wprawdzie nic jeszcze nie zostało ustalone. Nie wiedziała gdzie odbędzie się wesele. Nie miała wielkiego ogrodu, ani pieniędzy na wynajęcie Sali.

- Co może być ważniejsze od naszego zebrania? Jakieś zakupy?! – McGonagall najwyraźniej nie była w dobrym humorze. Co gorsza, była ostro wkurzona.

- Właściwie… - Granger założyła kosmyk niesfornych włosów za swoje ucho, pokazując dyskretnie pierścionek, który nosiła – to muszę kupić sukienkę – wyjąkała ale dyrektorka weszła w jej słowo.

- Nic już nie mów. Załatwione – burknęła i odwróciła się w stronę okna.

- Pani dyrektor. Czy wszystko w porządku? – zapytała delikatnie, zanim wyszła.

- Tak. Nie martw się. Możesz iść – prychnęła. Hermiona pośpiesznie wyszła z gabinetu. Nie miała pojęcia co gryzło jej przełożoną ale było to coś poważnego. Nigdy jeszcze nie widziała jej w takim stanie. Powróciła myślami do rozmyślań na temat miejsca wesela. Nie chciała prosić o to państwa Weasley’ów, ponieważ zrobili dla niej zbyt wiele. Tak samo głupi było prosić o to Lunę, mimo że wiedziała że Neville chętne się zgodzi. Na Spinner’s End nie było miejsca. Aby ślub urządzić w Hogwarcie szybko wybiła sobie z głowy. Był środek roku szkolnego i nie było na to szans.

Wtedy wpadła na pewien pomysł. Malfoy mannor. Wiedziała że Narcyza i Lucjusz mają dług u Severusa, więc dlaczego nie mogliby go spłacić w ten sposób?

Wróciła do lochów z uśmiechem na twarzy. Weszła do komnat i podeszła do czytającego coś Snape’a. schyliła się i ucałowała jego policzek.

- Co czytasz? – zapytała spoglądając na niego. Była radosna i rozpromieniona. Pokazał jej okładkę książki, której wcześniej nie widziała – Możemy porozmawiać o ślubie? – usiadła naprzeciwko niego i spojrzała w jego oczy. Mistrz Eliksirów oderwał wzrok od lektury i pytająco uniósł brew.

- Słucham.. – wymamrotał chłodno, czekając aż rozwinie temat.

- Otóż czy mógłby się odbyć za dwa tygodnie w sobotę? – zapytała delikatnie. Nie chciała aby się rozmyślił, a sam nie wspomniał o ceremonii co sprawiało że się denerwowała.

- To zależy.. – mruknął tajemniczo.

- Od czego? – zapytała zdziwiona szukając odpowiedzi w jego oczach.

- Odpowiem ci dopiero jutro – nadal był tajemniczy co irytowało Hermionę coraz bardziej.

- W takim razie, chodźmy już spać – wstała i pociągnęła go za nadgarstek. Severus odłożył książkę na fotel, który przed chwilą zajmował. Energiczne popchnął ją na łóżko, zrzucił z siebie pelerynę i wpełzł pod kołdrę, całując jej skórę, od stóp do głów.



*



Gdy Hermiona w pośpiechu ubierała szaty, a ostre promienie słońca raziły ją w oczy, przez jedyne małe okienko w sypialni, Snape spoglądał z błogim uśmiechem. Szczęściarz nie miał zajęć po śniadaniu, więc nie miał zamiaru wstawać na nie.

- Bardzo zabawne – wychrypiała pędząc do drugiego pomieszczenia.

- Bądź na obiedzie – parsknął w jej stronę, zanim wyszła z komnat z trzaskiem drzwi. Znów przybrał tajemniczy ton, ale tym razem za bardzo się śpieszyła żeby jej to przeszkadzało.



*



Mistrz Eliksirów chwycił niespodziewanie jej dłoń i aportowali się w jakieś miejsce. Nie wiedziała gdzie są. Nigdy wcześniej tam nie była. Przynajmniej tak jej się wydawało.

- Severusie, gdzie jesteśmy? – wyszeptała, rozglądając się dookoła.

- To Dolina Godryka – odpowiedział prowadząc ją wzdłuż ulicy. A jednak. Była tam wcześniej z Harry’m gdy szukali horkruksa. To była ciężka wycieczka dla niego. Był przy grobie rodziców. No i w domu gdzie to wszystko się stało.

- Co tu robimy? – zapytała, gdy mogła już coś powiedzieć.

- Idziemy do naszego domu – odpowiedział. Nie był już tajemniczy. Mówił wszystko wprost, tylko nieco zwięźle. Kupił dom w Dolinie Godryka? Nie mogła w to uwierzyć. To musiał być sen.

I faktycznie. Zasnęła na biurku w Sali zaklęć. Usłyszała gwar na korytarzu. Czyżby zajęcia miały się już zaczynać? Wszyscy już zjedli? Hermiona była jeszcze bardziej ciekawa dlaczego Severus był taki tajemniczy.

Skończyła pierwsze zajęcia i poszła przejść się po dziedzińcu. Natknęła się na tego o którym myślała. Wysoki, chudy mężczyzna spoglądał na nią z góry. Kąciki jego ust drgnęły, a oczy się zaświeciły.

- Jeszcze nie ma obiadu. A raczej go nie było. Ale może zlitujesz się nade mną i powiesz mi o co chodzi? – zapytała, rozglądając się dookoła. Mimo niskiej temperatury mnóstwo uczniów przeciskało się wokół nich.

- Niech ci będzie – powiedział niskim głosem i wystawił dłoń w jej kierunku. Chwyciła ją i oboje aportowali się, ku zdziwieniu Hermiony, na Spinner’s End.

- Co tutaj robimy? – zapytała rozglądając się w holu.

- Mamy mało czasu. Wyjdź przez drzwi w salonie – rozkazał, stojąc nieruchomo. Dziewczyna rozglądając się niepewnie przeszła przez szklane drzwi. Stała teraz w wielkim ogrodzie, który kończył się na horyzoncie. Severus zaczarował swoje mieszkanie i to miejsce. Teraz wiedziała gdzie urządzi wesele. Uśmiechnęła się szeroko i wróciła do środka, gdzie natknęła się na sprawcę tego zajścia, który przeszedł z holu do salonu.

- To co, dasz radę zorganizować ślub i wesele w dwa tygodnie, w tej zimowej scenerii? – zapytał, zamykając za nią drzwi.

- Myślę że gdyby nie magia to nie dałabym rady. Ale że mam to na pewno  - podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. Przylgnęła do niego, stanęła na palce i zaczęła delikatnie, uwodzicielsko całować jego usta.

- Wracamy – warknął i aportował ich. Ucałował pośpiesznie jej czoło i zniknął w mgnieniu oka.



*



W niedzielę o poranku, w centrum handlowym w Londynie Hermiona oczekiwała swojej rudowłosej przyjaciółki. Tak jak myślała, aportowała  się na widoku ale na szczęście prawie nikogo nie było.

- Tutaj Ginny! – pomachała do niej. Ruda przyszła, uważnie rozglądając się. Nigdy nie była w takim miejscu, dlatego wszystko było dla niej dziwne.

- Dlaczego tutaj gra muzyka? Po co tym mugolom takie oświetlenie w środku dnia? – pytała, nie przestając oglądać witryn i budynku.

- Właściwie to nie wiem – odparła zdziwiona Hermiona – chodźmy – wskazała na sklep z czarną witryną i białymi sukienkami na wystawie.

Weszły do środka, a dwie ekspedientki od razu do nich podeszły.

- Witam panie. W czym mogę pomóc? – zapytała jedna, uśmiechając się szeroko. Była wysoką blondynką o pełnych kształtach i talii osy. Druga była niższa ale równie atrakcyjna. Miała związane mocno, czarne włosy.

- Szukam sukienki na ślub – powiedziała Granger, odwzajemniając uśmiech.

- Ma pani określone wymagania? – zapytała niższa kobieta, a Hermiona wymieniła spojrzenie z Ginny.

- Ma być duża, okazała i z detalami. Koniecznie bez ramiączek, z gorsetem, który nie wyróżniałby się za bardzo – ruda zrobiła wielkie oczy, gdy jej przyjaciółka rozgadała się na dobre.

- Zapraszam panią do przebieralni, a panię tutaj na sofę – pokazała ręką blondynka. Weasley usadowiła się wygodnie i z uśmiechem oczekiwała Miony. Obserwowała wszystko co się działo w sklepie i poza nim. Nadal część zachowań ją dziwiło.

Niższa ekspedientka podała Hermionie dwie sukienki, które wyglądały jak balowe suknie księżniczek. Po chwili przyjaciółka wyszła w białej, długiej sukni z taftowanym  wykończeniem i gorsetem, który uwydatniał jej walory. Wyglądała ślicznie. Była dobrze dopasowana, była dla niej stworzona.

-        Bierz ją! – krzyknęła ruda, zanim Granger zdołała zapytać. Ponieważ Hermiona przez całe dzieciństwo dostawała kieszonkowe w postaci mugoslkich pieniędzy, zebrała się pokaźna suma, dlatego mogła sobie pozwolić na zakup tej sukienki.



*



-        Roześlesz je? Na pewno? - pytała jeszcze ale ruda popchnęła ją.

-  Tak. Do wszystkich z listy, prawda? - zapytała Ginny

-        Tak. Dziękuję! - Hermiona z wielką torbą weszła do kominka i po chwili zniknęła. Wyszła w Spinner's End i pośpiesznie schowała pakunek do szafy.

-        Co tam masz? - z kuchni wyszedł zainteresowany Severus.

-        Nie twój interes – mruknęła – masz namiot, kwiaty? - zapytała pośpiesznie. Był tydzień przed weselem. Stresowała się czy wszystko zdążą zrobić.

-        Namiot jest na strychu. Kwiaty załatwi się za tydzień. Tylko ile kolorów? - Hermiona jeszcze nigdy nie widziała aby tak się czymś przejmował.



*



Artur Weasley miał poprowadzić ceremonię. Po raz pierwszy został o to poproszony. Stał w wyznaczonym miejscu, na środku namiotu.

Duży, prostokątny namiot, był zaczarowany tak aby gościom było ciepło w środku. Całość ozdobiona różnokolorowymi, kwiatami, których zapach unosił się w powietrzu.

Severus stał przed Arturem w szatach wyjściowych, do których sam się zmusił. Ginny i Luna stały po prawej ręce pana Weasley'a. Wszyscy czekali na pannę młodą.

I wtedy weszła, a Ronowi ścisnęło się serce z zazdrości. Hermiona promieniowała szczęściem. Z delikatnym, subtelnym uśmiechem. W długiej, białej sukni wyglądała prześlicznie. Powoli weszła do namiotu i stanęła przed Severusem i Arturem.

Dopiero teraz dostrzegła jego lekki uśmiech ale też lekkie zdziwienie. Lustrował ją wzrokiem od góry do dołu. Molly załkała z zachwytu. Fleur pokazywała palcem sukienkę Granger, Gabrielle.

-        Jesteś pewna że chcesz zmarno... - zaczął cicho Snape, ale jego ukochana niemal zabiła go wzrokiem.

-        Nawet się nie waż tego mówić – warknęła, a Luna spojrzała na nią z troską. Ceremonia przebiegła bez zakłóceń. Wesele zaczęło się z hukiem fajerwerków. Pierwszy taniec należał do pary młodej, ale wyprzedziła ich Ginny z Malfoyem. A wszystko przez to że Hermiona przylgnęła do swojego męża i namiętnie się z nim całowała. Snape objął ją, a między pocałunkami wyszeptał:

-        Wreszcie tylko moja – i z jeszcze większym pożądaniem, zachłanniej atakował jej wargi.

-        Nie wierze że kiedykolwiek mogłeś wątpić – odparła mu i poprowadził ją na parkiet.

Ron siedział przy stole załamany. Nadal drażnił go Snape. Nadal nie potrafił pojąć że ona za niego wyszła. Był od niej starszy, był okropny i obleśny. Był i zawsze będzie. I nigdy go nie polubi. Gabrielle podeszła do niego i z uśmiechem wyciągnęła go na parkiet.

-        Mam dla ciebie niespodziankę – wyszeptał Severus, nadal tańcząc z Hermioną. Nie zdążył powiedzieć nic, bo wysoki blondyn porwał jego żonę.

Pierwsze o czym pomyślała to to że Snape się wkurzy i zaraz wpadnie w furię ale poprosił Lunę do tańca. To było dla niej miłym zaskoczeniem.

-        Teraz się już od niego nie uwolnisz – wymruczał do jej ucha.

-        I bardzo się cieszę – uśmiechnęła się szeroko.

-        Nie wiem czy jesteś wszystkiego świadoma. Granger, ty  taka inteligentna, rozważna. I wyszłaś za starego nietoperza. Nie spodziewałem się... - był taki jak kiedyś. Złośliwy arogancki.

-        Wolałbyś żebym za ciebie wyszła – zakpiła Hermiona. Nic nie było w stanie zepsuć jej tego dnia. Po Draconie, Ron poprosił ją do tańca. Wcześniej przybity, teraz wesoły i rozgadany. Wypił pół butelki ognistej.

-        Tęsknie za Harry'm – powiedziała cicho, a z jego twarzy znikł uśmiech.

-        Ja też... - odparł i stanęli. Oboje ze spuszczoną głową. Snape dalej tańczył z Luną, wyraźnie kłócąc się o coś. Zapewne blondynka starała się go przekonać do swojego zdania. Ale gdy spojrzał na swoją żonę i zostawił partnerkę, stanął między przyjaciółmi.

-        Nie lubię słyszeć o Potterze – wysyczał i pociągnął Hermionę za sobą, zostawiając Rona samego.

-        Po prostu wyobraziłam sobie go, między nami, bawiącego się.. - powiedziała jeszcze ale Severus zmierzył ją morderczym spojrzeniem.

5 komentarzy:

  1. troche taki dziwny ten rozdział.. pomieszane wątki.. i wszystko tak szybko się dzieje

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy rozdział na antiquus-hostis-dramione.blogspot.com

    Zapraszam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczytałam wszystko. cudowne. tylko nadal nie mogę sobie tego wyobrazić - Snape z Hermioną. :D
    podoba mi się Twój styl pisania. taki lekki. przyjemnie się czyta.

    jak najbardziej Dramione może być. wg mnie to jest najlepszy parring :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dramione!! :D
    Jejku, uwielbiam twój styl pisania <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakim cudem Artur zostal po raz pierwszy poproszony o poprowadzenie slubu skoro prowadzil go u Georga i Cho? Strasznie gubisz sie w tym opowiadaniu. Jest srednio spujne i tak na prawde to zaczelam zastanawiac sie co tutaj robie....



    N.
    [stupid-girl-granger.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń