W sumie dopiero rozdział 20 a tu już ślub. Trochę szybko
rozwinęłam fabułę ale niestety zbliża się koniec wielkimi krokami. Mam za to
już w głowie nowy pomysł. Tylko nie jestem do końca pewna czy tam faktycznie ma
być tylko SSxHG czy może wtrącić trochę więcej Dramione niż było tutaj. To
zastanawia. W każdym razie to co Was czeka jeśli wytrwacie ze mną do końca End
of the War będzie od tego o wiele lepsze! Zapraszam.
Chapter 20 – Wedding
Wkrótce Severus doszedł do siebie po tym przeziębieniu.
Hermiona siedziała w swoich byłych komnatach na piątym piętrze, które obecnie
zajmowała Ginny.
- Kurcze. Jesteś
pewna? To musimy lecieć do Londynu. Czy może jednak Pokontna?
- Nie. Nie ma mowy.
Chcę mugolską sukienkę z mugolskiego sklepu – powiedziała z iskierkami w
oczach Hermiona.
- W takim razie,
kiedy wyruszamy? – zapytała ruda.
- Muszę porozmawiać z
Minerwą. Nie wiem jeszcze kiedy i czy w ogóle ślub się odbędzie. Myślę że w
niedziele będzie najlepiej. Chyba że masz już jakieś plany? – uśmiechnęła
się ciepło. Rozejrzała się dookoła i na myśl o blondynie i miejscu w którym się
znajdowała, przed oczami stanął jej moment gdy zsuwała się po drzwiach,
zalewając się krwią.
- Nie wymyślaj. Skoro
nietoperz w ogóle się na to zgodził to już nie przesadzaj że się rozmyśli. W
niedzielę mi pasuje. W sobotę jestem umówiona na obiad w domu. George ma
przyjechać. Podobno Cho jest w ciąży. Ale to pewnie plotka – głos Ginny,
zmienił się w plotkarski szept.
- To ja idę
porozmawiać z McGonagall, a potem ustalę jeszcze coś z Severusem –
podniosła się z fotela i stojąc w drzwiach, pomachała przyjaciółce i wyszła.
*
- Przykro mi ale w tą
niedzielę mamy zebranie. Nie mogę dać tobie i Ginewrze przepustek, zwłaszcza że
panna Weasley wychodzi w sobotę – powiedziała chłodno Minerwa.
- Ale bardzo o to
proszę. To jest bardzo ważne wyjście – Hermiona nie dawała za wygraną.
Bardzo zależało jej na tym wyjściu, zwłaszcza że miała zamiar namówić Severusa
na ustalenie daty ślubu na za dwa tygodnie.
Wprawdzie nic jeszcze nie zostało ustalone. Nie wiedziała gdzie odbędzie
się wesele. Nie miała wielkiego ogrodu, ani pieniędzy na wynajęcie Sali.
- Co może być
ważniejsze od naszego zebrania? Jakieś zakupy?! – McGonagall najwyraźniej
nie była w dobrym humorze. Co gorsza, była ostro wkurzona.
- Właściwie… -
Granger założyła kosmyk niesfornych włosów za swoje ucho, pokazując dyskretnie
pierścionek, który nosiła – to muszę
kupić sukienkę – wyjąkała ale dyrektorka weszła w jej słowo.
- Nic już nie mów.
Załatwione – burknęła i odwróciła się w stronę okna.
- Pani dyrektor. Czy
wszystko w porządku? – zapytała delikatnie, zanim wyszła.
- Tak. Nie martw się.
Możesz iść – prychnęła. Hermiona pośpiesznie wyszła z gabinetu. Nie miała
pojęcia co gryzło jej przełożoną ale było to coś poważnego. Nigdy jeszcze nie
widziała jej w takim stanie. Powróciła myślami do rozmyślań na temat miejsca
wesela. Nie chciała prosić o to państwa Weasley’ów, ponieważ zrobili dla niej
zbyt wiele. Tak samo głupi było prosić o to Lunę, mimo że wiedziała że Neville
chętne się zgodzi. Na Spinner’s End nie było miejsca. Aby ślub urządzić w
Hogwarcie szybko wybiła sobie z głowy. Był środek roku szkolnego i nie było na
to szans.
Wtedy wpadła na pewien pomysł. Malfoy mannor. Wiedziała że
Narcyza i Lucjusz mają dług u Severusa, więc dlaczego nie mogliby go spłacić w
ten sposób?
Wróciła do lochów z uśmiechem na twarzy. Weszła do komnat i
podeszła do czytającego coś Snape’a. schyliła się i ucałowała jego policzek.
- Co czytasz? –
zapytała spoglądając na niego. Była radosna i rozpromieniona. Pokazał jej okładkę
książki, której wcześniej nie widziała – Możemy
porozmawiać o ślubie? – usiadła naprzeciwko niego i spojrzała w jego oczy.
Mistrz Eliksirów oderwał wzrok od lektury i pytająco uniósł brew.
- Słucham.. –
wymamrotał chłodno, czekając aż rozwinie temat.
- Otóż czy mógłby się
odbyć za dwa tygodnie w sobotę? – zapytała delikatnie. Nie chciała aby się
rozmyślił, a sam nie wspomniał o ceremonii co sprawiało że się denerwowała.
- To zależy.. –
mruknął tajemniczo.
- Od czego? –
zapytała zdziwiona szukając odpowiedzi w jego oczach.
- Odpowiem ci dopiero
jutro – nadal był tajemniczy co irytowało Hermionę coraz bardziej.
- W takim razie,
chodźmy już spać – wstała i pociągnęła go za nadgarstek. Severus odłożył
książkę na fotel, który przed chwilą zajmował. Energiczne popchnął ją na łóżko,
zrzucił z siebie pelerynę i wpełzł pod kołdrę, całując jej skórę, od stóp do
głów.
*
Gdy Hermiona w pośpiechu ubierała szaty, a ostre promienie
słońca raziły ją w oczy, przez jedyne małe okienko w sypialni, Snape spoglądał
z błogim uśmiechem. Szczęściarz nie miał zajęć po śniadaniu, więc nie miał
zamiaru wstawać na nie.
- Bardzo zabawne
– wychrypiała pędząc do drugiego pomieszczenia.
- Bądź na obiedzie
– parsknął w jej stronę, zanim wyszła z komnat z trzaskiem drzwi. Znów przybrał
tajemniczy ton, ale tym razem za bardzo się śpieszyła żeby jej to
przeszkadzało.
*
Mistrz Eliksirów chwycił niespodziewanie jej dłoń i
aportowali się w jakieś miejsce. Nie wiedziała gdzie są. Nigdy wcześniej tam
nie była. Przynajmniej tak jej się wydawało.
- Severusie, gdzie
jesteśmy? – wyszeptała, rozglądając się dookoła.
- To Dolina Godryka
– odpowiedział prowadząc ją wzdłuż ulicy. A jednak. Była tam wcześniej z
Harry’m gdy szukali horkruksa. To była ciężka wycieczka dla niego. Był przy
grobie rodziców. No i w domu gdzie to wszystko się stało.
- Co tu robimy? –
zapytała, gdy mogła już coś powiedzieć.
- Idziemy do naszego
domu – odpowiedział. Nie był już tajemniczy. Mówił wszystko wprost, tylko
nieco zwięźle. Kupił dom w Dolinie Godryka? Nie mogła w to uwierzyć. To musiał
być sen.
I faktycznie. Zasnęła na biurku w Sali zaklęć. Usłyszała
gwar na korytarzu. Czyżby zajęcia miały się już zaczynać? Wszyscy już zjedli?
Hermiona była jeszcze bardziej ciekawa dlaczego Severus był taki tajemniczy.
Skończyła pierwsze zajęcia i poszła przejść się po
dziedzińcu. Natknęła się na tego o którym myślała. Wysoki, chudy mężczyzna
spoglądał na nią z góry. Kąciki jego ust drgnęły, a oczy się zaświeciły.
- Jeszcze nie ma
obiadu. A raczej go nie było. Ale może zlitujesz się nade mną i powiesz mi o co
chodzi? – zapytała, rozglądając się dookoła. Mimo niskiej temperatury
mnóstwo uczniów przeciskało się wokół nich.
- Niech ci będzie
– powiedział niskim głosem i wystawił dłoń w jej kierunku. Chwyciła ją i oboje
aportowali się, ku zdziwieniu Hermiony, na Spinner’s End.
- Co tutaj robimy?
– zapytała rozglądając się w holu.
- Mamy mało czasu.
Wyjdź przez drzwi w salonie – rozkazał, stojąc nieruchomo. Dziewczyna
rozglądając się niepewnie przeszła przez szklane drzwi. Stała teraz w wielkim
ogrodzie, który kończył się na horyzoncie. Severus zaczarował swoje mieszkanie
i to miejsce. Teraz wiedziała gdzie urządzi wesele. Uśmiechnęła się szeroko i
wróciła do środka, gdzie natknęła się na sprawcę tego zajścia, który przeszedł
z holu do salonu.
- To co, dasz radę
zorganizować ślub i wesele w dwa tygodnie, w tej zimowej scenerii? –
zapytał, zamykając za nią drzwi.
- Myślę że gdyby nie
magia to nie dałabym rady. Ale że mam to na pewno - podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na
szyję. Przylgnęła do niego, stanęła na palce i zaczęła delikatnie,
uwodzicielsko całować jego usta.
- Wracamy –
warknął i aportował ich. Ucałował pośpiesznie jej czoło i zniknął w mgnieniu
oka.
*
W niedzielę o poranku, w centrum handlowym w Londynie
Hermiona oczekiwała swojej rudowłosej przyjaciółki. Tak jak myślała,
aportowała się na widoku ale na
szczęście prawie nikogo nie było.
- Tutaj Ginny! –
pomachała do niej. Ruda przyszła, uważnie rozglądając się. Nigdy nie była w
takim miejscu, dlatego wszystko było dla niej dziwne.
- Dlaczego tutaj gra
muzyka? Po co tym mugolom takie oświetlenie w środku dnia? – pytała, nie
przestając oglądać witryn i budynku.
- Właściwie to nie
wiem – odparła zdziwiona Hermiona – chodźmy
– wskazała na sklep z czarną witryną i białymi sukienkami na wystawie.
Weszły do środka, a dwie ekspedientki od razu do nich
podeszły.
- Witam panie. W czym
mogę pomóc? – zapytała jedna, uśmiechając się szeroko. Była wysoką
blondynką o pełnych kształtach i talii osy. Druga była niższa ale równie
atrakcyjna. Miała związane mocno, czarne włosy.
- Szukam sukienki na
ślub – powiedziała Granger, odwzajemniając uśmiech.
- Ma pani określone
wymagania? – zapytała niższa kobieta, a Hermiona wymieniła spojrzenie z
Ginny.
- Ma być duża,
okazała i z detalami. Koniecznie bez ramiączek, z gorsetem, który nie
wyróżniałby się za bardzo – ruda zrobiła wielkie oczy, gdy jej przyjaciółka
rozgadała się na dobre.
- Zapraszam panią do
przebieralni, a panię tutaj na sofę – pokazała ręką blondynka. Weasley
usadowiła się wygodnie i z uśmiechem oczekiwała Miony. Obserwowała wszystko co
się działo w sklepie i poza nim. Nadal część zachowań ją dziwiło.
Niższa ekspedientka podała Hermionie dwie sukienki, które
wyglądały jak balowe suknie księżniczek. Po chwili przyjaciółka wyszła w białej,
długiej sukni z taftowanym wykończeniem
i gorsetem, który uwydatniał jej walory. Wyglądała ślicznie. Była dobrze
dopasowana, była dla niej stworzona.
-
Bierz ją!
– krzyknęła ruda, zanim Granger zdołała zapytać. Ponieważ Hermiona przez
całe dzieciństwo dostawała kieszonkowe w postaci mugoslkich pieniędzy, zebrała
się pokaźna suma, dlatego mogła sobie pozwolić na zakup tej sukienki.
*
-
Roześlesz
je? Na pewno? - pytała jeszcze ale ruda popchnęła ją.
- Tak. Do wszystkich z listy,
prawda? - zapytała Ginny
-
Tak.
Dziękuję! - Hermiona z wielką torbą weszła do kominka i po chwili zniknęła.
Wyszła w Spinner's End i pośpiesznie schowała pakunek do szafy.
-
Co tam
masz? - z kuchni wyszedł zainteresowany Severus.
-
Nie twój
interes – mruknęła – masz namiot,
kwiaty? - zapytała pośpiesznie. Był tydzień przed weselem. Stresowała się
czy wszystko zdążą zrobić.
-
Namiot
jest na strychu. Kwiaty załatwi się za tydzień. Tylko ile kolorów? -
Hermiona jeszcze nigdy nie widziała aby tak się czymś przejmował.
*
Artur Weasley miał poprowadzić ceremonię. Po raz pierwszy
został o to poproszony. Stał w wyznaczonym miejscu, na środku namiotu.
Duży, prostokątny namiot, był zaczarowany tak aby gościom
było ciepło w środku. Całość ozdobiona różnokolorowymi, kwiatami, których
zapach unosił się w powietrzu.
Severus stał przed Arturem w szatach wyjściowych, do których
sam się zmusił. Ginny i Luna stały po prawej ręce pana Weasley'a. Wszyscy
czekali na pannę młodą.
I wtedy weszła, a Ronowi ścisnęło się serce z zazdrości.
Hermiona promieniowała szczęściem. Z delikatnym, subtelnym uśmiechem. W
długiej, białej sukni wyglądała prześlicznie. Powoli weszła do namiotu i
stanęła przed Severusem i Arturem.
Dopiero teraz dostrzegła jego lekki uśmiech ale też lekkie
zdziwienie. Lustrował ją wzrokiem od góry do dołu. Molly załkała z zachwytu.
Fleur pokazywała palcem sukienkę Granger, Gabrielle.
-
Jesteś
pewna że chcesz zmarno... - zaczął cicho Snape, ale jego ukochana niemal
zabiła go wzrokiem.
-
Nawet się
nie waż tego mówić – warknęła, a Luna spojrzała na nią z troską. Ceremonia
przebiegła bez zakłóceń. Wesele zaczęło się z hukiem fajerwerków. Pierwszy
taniec należał do pary młodej, ale wyprzedziła ich Ginny z Malfoyem. A wszystko
przez to że Hermiona przylgnęła do swojego męża i namiętnie się z nim całowała.
Snape objął ją, a między pocałunkami wyszeptał:
-
Wreszcie
tylko moja – i z jeszcze większym pożądaniem, zachłanniej atakował jej
wargi.
-
Nie
wierze że kiedykolwiek mogłeś wątpić – odparła mu i poprowadził ją na
parkiet.
Ron siedział przy stole załamany. Nadal drażnił go Snape.
Nadal nie potrafił pojąć że ona za niego wyszła. Był od niej starszy, był
okropny i obleśny. Był i zawsze będzie. I nigdy go nie polubi. Gabrielle
podeszła do niego i z uśmiechem wyciągnęła go na parkiet.
-
Mam dla
ciebie niespodziankę – wyszeptał Severus, nadal tańcząc z Hermioną. Nie
zdążył powiedzieć nic, bo wysoki blondyn porwał jego żonę.
Pierwsze o czym pomyślała to to że Snape się wkurzy i zaraz
wpadnie w furię ale poprosił Lunę do tańca. To było dla niej miłym
zaskoczeniem.
-
Teraz się
już od niego nie uwolnisz – wymruczał do jej ucha.
-
I bardzo
się cieszę – uśmiechnęła się szeroko.
-
Nie wiem
czy jesteś wszystkiego świadoma. Granger, ty
taka inteligentna, rozważna. I wyszłaś za starego nietoperza. Nie
spodziewałem się... - był taki jak kiedyś. Złośliwy arogancki.
-
Wolałbyś
żebym za ciebie wyszła – zakpiła Hermiona. Nic nie było w stanie zepsuć jej
tego dnia. Po Draconie, Ron poprosił ją do tańca. Wcześniej przybity, teraz
wesoły i rozgadany. Wypił pół butelki ognistej.
-
Tęsknie
za Harry'm – powiedziała cicho, a z jego twarzy znikł uśmiech.
-
Ja też...
- odparł i stanęli. Oboje ze spuszczoną głową. Snape dalej tańczył z Luną,
wyraźnie kłócąc się o coś. Zapewne blondynka starała się go przekonać do
swojego zdania. Ale gdy spojrzał na swoją żonę i zostawił partnerkę, stanął
między przyjaciółmi.
-
Nie lubię
słyszeć o Potterze – wysyczał i pociągnął Hermionę za sobą, zostawiając
Rona samego.
-
Po prostu
wyobraziłam sobie go, między nami, bawiącego się.. - powiedziała jeszcze
ale Severus zmierzył ją morderczym spojrzeniem.
troche taki dziwny ten rozdział.. pomieszane wątki.. i wszystko tak szybko się dzieje
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na antiquus-hostis-dramione.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam ! :)
przeczytałam wszystko. cudowne. tylko nadal nie mogę sobie tego wyobrazić - Snape z Hermioną. :D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Twój styl pisania. taki lekki. przyjemnie się czyta.
jak najbardziej Dramione może być. wg mnie to jest najlepszy parring :3
Dramione!! :D
OdpowiedzUsuńJejku, uwielbiam twój styl pisania <3
Jakim cudem Artur zostal po raz pierwszy poproszony o poprowadzenie slubu skoro prowadzil go u Georga i Cho? Strasznie gubisz sie w tym opowiadaniu. Jest srednio spujne i tak na prawde to zaczelam zastanawiac sie co tutaj robie....
OdpowiedzUsuńN.
[stupid-girl-granger.blogspot.com]