Szukam bety.
Pierwsze
zajęcia w poniedziałek zaczynały się od 8. I jak łatwo
przewidzieć to eliksiry były tymi pierwszymi, ku nieszczęściu
Hermiony. Musiała wstać co najmniej godzinę wcześniej niż Ron i
Harry, którzy mieli staż u Remusa Lupina. Zlitował się nad nimi i
ze względu na wakacje poprosił dyrektora aby przesunąć
rozpoczęcie 3godzinnej serii lekcji i wykładów na godzinę
dziewiątą.
Śniadanie
było podane już od siódmej trzydzieści i wydawałoby się że to
idealna godzina żeby wstać, zdążyć coś przegryźć i nie
spóźnić się do starego nietoperza, gdyż to groziło szlabanem.
Jednak
Granger nie miała zamiaru się spieszyć dlatego wstała dużo
wcześniej. Z gryfonek, oprócz niej na wakacje zostały tylko
Parvati i Padma. Reszta wyjechała.
Zmieniła
piżamę, na schludne, czyste szaty. Biała koszula z krawatem w
kolorach gryffindoru zawiązanym pod szyje, spódnica przed kolana,
podkolanówki. Zabrała różdżkę z szafki nocnej i wsadziła ją
do specjalnej kieszeni, po wewnętrznej stronie szaty.
Zabrała
zniszczoną skórzaną torbę, w której trzymała podręcznik
'eliksiry dla zaawansowanych' oraz trzy inne, które tematyką
również wiązały się z eliksirami, a konkretnie 'spis
ingrediencji - poziom rozszerzony', 'Silne eliksiry' którą
wypożyczyła z biblioteki oraz 'Wszelkie trucizny i antidotum'*.
Stresowała się jak przed każdą lekcją w lochach. Traciła tam co
najmniej 10 pkt dla gryfonów, z byle powodu. Chociażby dlatego ze
zgłosiła się gdy Snape nie zadał pytania.
Wyszła
przez obraz z pokoju wspólnego i skierowała kroki ku wielkiej sali.
Weszli do środka i usiadła przy środkowym stole. Ułożyła na
talerzu dwa tosty, nalała sobie soku z dyni i poczęstowała się
jajkiem sadzonym i odrobiną bekonu. Zaczęła jeść, przeglądając
jedną z książek.
Luna
w podskokach weszła na śniadanie. W wakacje nie obowiązywał
podział na stoły, zupełnie jak w przerwie świątecznej. Blondynka
rozglądając się z uśmiechem po sali postanowiła usiąść koło
Hermiony. Nałożyła sobie na talerz dżem i dwa tosty, które w nim
maczała.
-
Ty też nie mogłaś zasnąć? - odezwała się, patrząc głęboko w
oczy gryfonki - Nigdy jeszcze nie spędzałam wakacji w zamku. Mam
nadzieje że będzie milo - uśmiechnęła się i ugryzła kolejny
kęs pieczywa.
Granger
odwzajemniła uśmiech ale się nie odezwała. Wypiła końcówkę
soku dyniowego i odsunęła od siebie naczynia. Przysunęła książkę
bliżej siebie i czytała recepturę któregoś z wywarów.
Czas
nie ubłagalnie pędził i do zajęć zostało im zaledwie dziesięć
minut. Wystarczająco aby przemknąć przez puste korytarze do
lochów. Przed wejściem do sali eliksirów spotkała Malfoya. Pansy,
Zabini, Luna i Crabbe już dawno siedzieli w środku, ale mistrza
eliksirów nie było w pobliżu.
-
Granger. Widzę że przyszłaś się podlizywać - syknął blondyn.
-
Ile razy mam ci powtarzać, że twoje zaczepki na mnie nie działają
- powiedziała z politowaniem i weszła z podniesioną głową do
sali. Usiadła obok Luny. Wyciągnęła swój podręcznik.
Drzwi
zatrzasnęły się i przed nimi stal już Severus Snape.
-
Schowajcie podręczniki. Piszecie przez trzy godziny, rolkę
pergaminu na temat najbardziej trujących eliksirów, jak się je
sporządza, jak wyleczyć ofiarę - rozdał im pergamin i wrócił za
biurko, gdzie usiadł i uważnie patrzył na uczniów.
*
Tymczasem
Ron budził właśnie swoje dormitorium.
-
Wstawajcie! - krzyczał rozespany. Dean, Seamus i Harry poderwali się
niemal jednocześnie z łóżek.
-
Co jest?! Przecież są wakacje.. - wymruczał Thomas, kładąc się
z powrotem.
-
Mamy śniadanie zaraz - powiedział Potter, wstając flegmatycznie z
łóżka. Chciał się wyspać ale nie miał na to szans. Cała
czwórka przebrała się w świeże szaty i wyszła z dormitorium.
Weszli
do wielkiej sali, śmiejąc się głośno. Usiedli przy prawym stole
od wejścia i zaczęli nakładać sobie mnóstwo jedzenia na talerze.
Po
skończonym posiłku odeszli od stołu, najedzeni do pełna i udali
się na drugie piętro do sali obrony przed czarną magią. W niej
było już mnóstwo puchonów i krukonów. W sumie było ich około
15.
-
Witam was ponownie. Mam nadzieje że wasi rodzice zostali
poinformowani że zajęcia będą prowadzone ze mną. Na początek
dostajecie ode mnie test sprawdzający waszą wiedze. Ponieważ mamy
tutaj osoby z różnych domów musze sprawdzić poziom waszej wiedzy.
Nie jest to na ocenę. Nasze zajęcia w ogóle nie będą oceniane.
Liczę że mimo to będzie panować dyscyplina. Macie trzy godziny na
ukończenie testu. Powodzenia! - powiedział uśmiechnięty Lupin i
machnięciem różdżki rozdał im pergamin z testami.
*
Hermiona
zestresowana ostrym spojrzeniem Snape'a, starała się przypomnieć
sobie wszystko co powtarzała. Znała odpowiedź na temat. Chciała
tylko napisać to jak najlepiej. Nawet jeżeli by jej się to udało,
nietoperz znalazł by błąd w jej sprawdzianie i nigdy, przenigdy
nie pozwoliłby sobie na pochwałę dla niej.
Była
w połowie i miała jeszcze polowe czasu. Sprawdzała pięć razy
napisane przez siebie zdanie. Rozejrzała się nerwowo po klasie.
Malfoy skrobał coś na pergaminie, ale wyglądał na wyluzowanego.
Pansy mierzyła Lunę wzrokiem. Zabini szeptał sobie odpowiedzi z
Crabbem, a Luna spoglądała z uśmiechem w sufit. Jakby czytała z
niego odpowiedzi. Granger spojrzała na Mistrza Eliksirów, który
czytał Proroka Codziennego, nie zwracając uwagę na oszukujących
ślizgonów. Zmierzyła Zabiniego wzrokiem i wróciła do pisania.
*
Remus
przechadzał się między ławkami, przyglądając się skwaszonym
minom uczniów.
-
Dobra. Dajmy sobie spokój - powiedział po 30 minutach od
rozpoczęcia pisania. Wszyscy zaczęli wznosić gwizdy i okrzyki
radości - Ale zajęcia się odbędą. Myślę że na początek
powinniście nauczyć się rozpoznawać wilkołaki... - zaczął,
uśmiechając się do wpatrujących się w niego oczu.
-
Profesorze Lupin, jest pan pewien że chce pan poruszać ten temat? -
zapytał Harry. W jego głosie słychać było wyraźna troskę.
-
Tak Harry. Musicie się tego nauczyć, a jest to jeden z łatwiejszych
tematów jakie chce z wami przerobić - powiedział pewny siebie
Lupin i wrócił do biurka.
*
Tymczasem
w skrzydle szpitalnym Neville i same dziewczyny, głownie krukonki i
puchonki ale także bliźniaczki Padma i Parvati - rozmawiali z Madam
Pomfrey na temat zagadnień które muszą umieć. Miała zamiar
przybliżyć im wywary, napoje i eliksiry które leczyły głębokie
i płytkie rany. Również te niewidoczne. Longbottom czuł się
trochę dziwnie w gronie samych dziewczyn. Bardzo chciał pracować z
profesorem Lupinem ale nie było już miejsc, a obiecał sobie że
nie da się sterroryzować przez mistrza eliksirów.
*
Hermiona
napisała ostatnie zdanie, przy samym koniuszku pergaminu.
Przeczytała całość trzy razy i odłożyła pióro. Zwinęła
pergamin i jako pierwsza wstała. Podeszła pospiesznym korkiem do
biurka Snape'a. Podała mu wprost do ręki zwój papieru i odeszła
aby spakować resztę swoich rzeczy.
Pióro
i podręcznik wpakowała do torby.
-
Mówiłem że się podlizujesz, Granger - syknął Malfoy.
-
Odwal się! - burknęła i usiadła na swoim miejscu.
-
Panno Granger. Jednak nie jesteś aż tak mądra, jak sadzą
niektórzy skoro odważyłaś się podpowiadać Draconowi -
Powiedział złośliwie - Szlaban. Dzisiaj o 20 przed moim gabinetem
- dodał - kto skończył może wyjść - krzyknął. Hermiona
pośpiesznie wyszła z klasy. stała przed wejściem. Była czerwona
i kipiała ze złości. Czekała na kogoś. Na Lunę, aby narzekać
na Snape'a czy..
-
Malfoy! - krzyknęła i popchnęła go na ścianę. Swoją różdżkę
wbiła w jego policzek.
-
Uuu. Widzę że się wykurzyłaś! - powiedział sarkastycznie.
-
Nienawidzę cię! Rozumiesz?! Mam cię dosyć! - nie opuszczała
swojej różdżki. Jej twarz stawała się coraz bardziej czerwona.
Dracon zaczął się śmiać i nic nie odpowiedział.
Z
klasy wyszła Pansy Parkinson i stanęła żeby przyglądać się
zajściu.
-
Malfoy! - krzyknęła - Widzę że szlama się w tobie podkochuje -
wybuchła głośnym śmiechem ślizgonka.
-
Chcielibyście! - odpowiedziała Hermiona i opuściła różdżkę.
Odeszła szybkim krokiem, omijając Zabiniego po drodze.
-
Hermiona! - Blaise podbiegł za nią.
-
Czego?! Ty też wymyśliłeś sobie jakąś historyjkę żeby Snape
dał mi szlaban, żeby się ze mnie pośmiać i mi dokopać?! -
wydarła się na niego i poszła przed siebie.
-
Nie.. - powiedział spokojnie, ale nie mogła już tego słyszeć, bo
była wysoko na schodach prowadzących do głównego holu. Blaise nie
miał zamiaru jej nawet obrazić, był jedynym ślizgonem który
nigdy nie nazwał ją szlamą. W towarzystwie Malfoya nie wyrażał
na jej temat opinii, ale prawda była taka że od co najmniej roku
Granger cholernie mu się podobała.
Hermiona
zła jak osa, że kolejny wieczór musi spędzić z nietoperzem,
weszła po schodach i stanęła przed obrazem grubej damy.
-
Pióro w kałamarzu - powiedziała głośno i przeszła za obrazem.
Usiadła przed kominkiem i rzuciła torbę na ziemie. Oddychała
głęboko, a jej twarz nadal była buraczkowa.
Niecałą
godzinę później Harry, Ron i Seamus weszli do pokoju wspólnego.
Zobaczyli nadal wkurzona Hermione.
-
Hej! Było aż tak źle? - zapytał Ron i razem z Potterem stanęli
naprzeciwko niej.
-
Az tak źle?! Dostałam kolejny szlaban! Przez Malfoya! Aa.. No i
jeszcze dowiedziałam się że się w nim podkochuje! - krzyknęła i
wstała energicznie z fotela.
-
A podkochujesz? - zapytał zestresowany rudzielec.
-
Czy ciebie do reszty pogięło Ron?! - krzyknęła jeszcze głośniej
niż poprzednio.
-
Spokojnie Hermiono. Może, może jednak zrezygnuj? Przecież to nie
znaczy ze jesteś gorsza od innych. Wszyscy wiedzą że jesteś
najlepsza! - zaproponował Harry, cofając się. Wiedział że zaraz
dostanie w odpowiedzi jeszcze większy atak furii Granger. Ale się
mylił. Dziewczyna ponownie usiadła w fotelu.
-
Może masz racje.. - mruknęła. Po co miała się męczyć dwa
miesiące z Malfoyem, Parkinson, Snape'em i eliksirami? Skoro mogła
wrócić do domu, do rodziców. Zastanawiając się nad przyszłością
i odpoczywać przez prawie całe dwa miesiące. jeśli nie więcej.
-
Nie mam racji - poprawił się Potter - Byłem przekonany że się
nie poddasz. że powiesz że musisz pokonać to wszystko i postawić
na swoim! Prawda Ron? - zwrócił się do Weasley'a, który stał po
drugiej stronie fotela.
-
Tak. Jasne - przytaknął, kiwając głową.
-
Chodźmy na obiad - odezwał się Seamus który nie odszedł od
wejścia więcej niż na krok.
-
Masz racje Seamus - uśmiechnęła się Hermiona i wstała. Piątka
gryfonów wyszła z pokoju wspólnego. Po drodze wpadli na Deana
Thomasa, który wracał z biblioteki i Lunę. Wszyscy razem weszli do
wielkiej sali. Hermiona z Luną szły w środku grupki chłopców,
więc ani Draco, ani Parkinson nie zdołali dostrzec że dziewczyna
wchodzi na stołówkę.
Po
posiłku w tym samym składzie wyszli na zewnątrz. Udali się na
dzieciniec wewnętrzny. słońce mocno świeciło w to czerwcowe
popołudnie.
Hermiona,
Ron i Dean usiedli na kamiennej ławce, a Harry, Luna i Seamus stali
naprzeciwko nich.
-
Hermiono, dlaczego podpowiadałaś Draconowi? To znaczy, wiem ze tego
nie robiłaś ale.. To było dość jasne że każde słowo Malfoy
wykorzysta przeciwko tobie. Gdybyś... - mówiła Lovegood, ale
Weasley i Granger posłali jej marzące krew w żyłach spojrzenie.
-
Dobrze wiem! Ale to nie zmienia faktu że są wakacje i profesor
Snape mógłby ograniczyć rozdawanie szlabanów. Zwłaszcza że po
wakacjach już nas tu nigdy nie będzie! - temat powrócił, a z nim
czerwona twarz dziewczyny. Nie miała nic przeciwko blondynce, ale
niektóre komentarze mogłaby sobie darować.
Na
nieszczęście dla gryfonów, ślizgoni również wyszli na
dziedziniec.
-
Jak tam twój wilczek, Potter? - usłyszeli od blondyna, który
dumnie podążał ze swoim 'gangiem'.
-
Hej szlamo, czerwienisz się tak na widok Dracona? - rzuciła Pansy,
do nadal czerwonej Hermiony. Tym razem ta nie pozostała jej dłużna.
-
A co? Czujesz się zagrożona?! - odkrzyknęła jej i wstała z
kamiennej ławki.
Dziewczyny
podeszła do siebie i mierzyły się wzrokiem, niczym dwie lwice
które miały zaraz na siebie naskoczyć. Stały nieruchomo przez
chwile. Ślizgoni i gryfoni z Luną obserwowali w milczeniu. Do
momentu aż Blaise podszedł do nich i je rozdzielił.
-
Hej, Granger uważaj bo jeszcze wszyscy pomylą że to co mowila
Pansy jest prawdą - ślizgoni zaczęli się śmiać, ale również
Lovegood zrozumiała żart. Malfoy nie przepadał za Parkinson. Miał
jej serdecznie dość, bo robiła wszystko na pokaz a poza tym latała
za nim non stop. Crabbe robił wszystko co Draco, wiec śmiał się z
tego samego powodu. A Zabini? Oprócz tego że chciał nieco poprawić
humor gryfonce, Pansy odrzuciła go trzy lata temu, dlatego od tamtej
pory delikatnie i subtelnie mścił się na niej.
Oburzona
ślizgonka uniosła nos do góry i odsunęła się.
-
Chodź Draco. Zostawmy ta szlame - powiedziała do blondyna, ale ten
się nie ruszył. Spoglądał ze zdziwieniem na Granger. Dopiero po
chwili odszedł.
Hermiona
uśmiechnęła się subtelnie do Blaise'a i odwróciła się do
gryfonów.
-
Jej! Myślałem że ją zabijesz! - skomentował Ron, ale szybko
wycofał się i zamilkł.
*
Po
kilku godzinach spędzonych na zewnątrz, grupa gryfonów i krukonka
wrócili do zamku.
-
Idę do biblioteki, czy ktoś chciałby się wybrać ze mną? -
zapytała Luna, gdy stanęli w głównym holu. Chłopcy popatrzyli po
sobie.
-
Wybacz, ale idę się mentalnie przygotować do szlabanu -
powiedziała Hermiona przepraszająco i odeszła w kierunku schodów.
Dean i Seamus zwinęli się za Granger.
-
Jaaa... Pojdę jej pomóc - powiedział pospiesznie Weasley i pobiegł
za gryfonami.
-
Ja z tobą pójdę Luno - uśmiechnął się Harry i oboje skierowali
się do biblioteki.
Przeszli
korytarz i otworzyli duże mahoniowe drzwi. Pani Pince siedziała za
swoim biurkiem z wesołym wyrazem twarzy. Miała dobry humor co
zdarzało się rzadko.
Weszli
głębiej, między regały z książkami. Harry usiadł na parapecie,
a Luna oglądała uważnie okładki książek. Wkrótce dołączyła
do nich Cho.
-
Cześć Harry - uśmiechnęła się niepewnie i nie wiedziała czy ma
podejść bliżej i zagadnąć czy usunąć się.
-
Hej Cho - uśmiechnął się do niej - Jak tam ci idzie u pani
Pomfrey? - zapytał. Dziewczyna uśmiechnęła się pewniej i
podeszła głębiej, miedzy regały. Usiadła obok niego na
parapecie.
-
Trzeba zapamiętać kilka ważnych rzeczy, ale poza tym jest całkiem
przyjemnie. Neville spisuje się wspaniale. Widać że mu zależy -
powiedziała z ognikami w oczach, po czym przeniosła wzrok na Lunę.
Dziewczynę której nie lubiła, mimo ze były z jednego domu.
-
Witaj Cho - powiedziała blondyna, nie odwracając wzroku od
grzbietów książek.
-
Tak. Cześć Luno - przewróciła oczami i wróciła do Harry'ego - A
co słychać u profesora Lupina? - zapytała, aby dalej ciągnąc
temat.
-
Nieźle. Jest fenomenalny i mam nadzieje że nauczy nas sporo nowych
rzeczy - uśmiechnął się i spojrzał na regały. Po blondynce nie
było śladu. Bez słowa wstał i zaczął jej szukać.
-
Harry! Gdzie idziesz? - krzyknęła Chang, a pani Pince skarciła ją
wzrokiem.
-
Obiecałem Lunie, że poszukam z nią pewnej książki - odpowiedział
i przeszukał trzy kolejne korytarze między książkami. Znalazł ją
w ostatnim.
-
Właśnie miałam po ciebie wrócić. - powiedziała z wielkim
uśmiechem i wskazała na książkę w ręce - znalazłam ją! -
podeszli wspólnie do biurka bibliotekarki, która zaznaczyła sobie
ze wypożycza książkę krukonce i opuścili sale.
Szli
w milczeniu korytarzami. Potter odprowadził ją pod schody
prowadzące do pokoju wspólnego Ravenclawu.
-
Dlaczego nie lubisz Cho? - zapytał nagle, patrząc ze zdziwieniem na
dziewczynę.
-
Wcale jej, nie nie lubię - uśmiechnęła się ciepło.
-
Wiec, czemu ona nie lubi ciebie? - drążył temat, ale poczuł ze to
pytanie było nieco bezczelne.
-
Malo osób w tej szkole mnie lubi. Nie winie ich za to - uśmiechnęła
się ostatni raz i wspięła się po schodach - do jutra Harry! -
powiedziała i zniknęła gdzieś na górze.
-
Miona, proooosze cię - mruczał Ron, siedząc pod drzwiami do pokoju
prefekta.
-
Odczep się Ron. Chce odpocząć - krzyknęła. Leżała na swoim
łóżku i wpatrywała się w sufit. Starała się ukoić swoje
nerwy, żeby przypadkiem nie dać Snape'owi powodu na kolejny
szlaban.
-
Przecież możesz odpoczywać na dole, z nami - nie dawał za
wygrana.
-
Przestań już. Daj mi spokój - Harry akurat wchodził po schodach
do dormitorium.
-
Co się dzieje? - zapytał rudzielca, który kipiał pod drzwiami
dziewczyny.
-
Hermiona zamknęła się u siebie i.. - zamilkł bo dziewczyna wyszła
ze swojej sypialni. Minęła gryfonów i wyszła z pokoju wspólnego.
Zostało jej niecałe pięć minut do dwudziestej. Musiała zejść
do lochów, wiec gnała schodami jak najszybciej. Równiutko o 20
stanęła zdyszana przed gabinetem Snape'a i czekała aż wyjdzie do
niej.
Kilka
sekund po jej przybyciu, wyłonił się zza drzwi.
Wyszedł
z zadowolona mina.
-
Tym razem popamiętasz mnie Granger. I może nauczysz się że nie
należy pomagać innym. Tak jak nie powinnaś była pomagać
Longbottomowi, w trzeciej klasie - prychnął w jej stronę.
-
Pamięta pan to? - zdziwiła się. Spojrzała na niego, a przez jej
twarz przeszedł cień uśmiechu i rozbawienia.
-
Owszem Granger. Jak można zapomnieć tak impertynenckie zachowania!
To mi się śni po nocach ze rozwalasz moja lekcje! - krzyknął
oburzony, mówiąc w napadzie wściekłości kilka słowa za dużo -
A teraz! Na klęczkach umyjesz cala podłogę w sali eliksirów! -
wychrypiał. Miała nadzieje że zapomni dodać 'oddaj różdżkę' i
że go przechytrzy. Ale niestety się pomyliła - Aha.. I jeszcze.
Oddawaj różdżkę Granger. Masz na to godzinę i bez żadnej magii
do cholery! - zupełnie jakby czytał w jej myślach, bo powtarzała
sobie 'nie zakazał magii, nie zakazał magii' - Jasne?! - wydarł
się na koniec.
-
Tak profesorze - wymruczała pod nosem - gdzie znajdę narzędzia? -
zapytała wchodząc do klasy.
Wskazał
palcem w kat sali, w którym stało żółte wiaderko z gąbka i
kawałkiem szmaty.
-
Wiadro samo się wypełnia czysta woda, gdy jest brudna - powiedział
na odchodnym i już zamykał się w gabinecie gdy usłyszał cichy
szept Hermiony:
-
Ale miało nie być magii - trzasnął drzwiami głośniej niż
zwykle. Spojrzała na lewy nadgarstek, na którym spoczywał srebrny
zegarek na czarnym pasku. Miała dokładnie 58 minut. Rozejrzała się
po podłodze. To było nie wykonalne, żeby wyczyścić taki syf w
godzinę. Podeszła do wiaderka i razem z gąbką i szmata przeniosła
je przy pierwszy stół. czyściła każdy kafelek w posadzkę
najdokładniej i najszybciej jak potrafiła. Gdy nietoperz wyszedł z
gabinetu nie skończyła myc nawet polowy.
-
Widzę ze nie jesteś nawet punktualna Granger. W takim razie,
posiedzisz tu do północy. może zmądrzejesz i nabierzesz manier -
powiedział uszczypliwie i ponownie zniknął za drzwiami. Hermiona
zawyła w duszy. Do północy?! Czy on oszalał?! Zaczęła szorować
kolejne kafle, kawałek dalej od poprzednich. Przykładała się do
swojej pracy i zaczynała mieć wrażenie ze Snape daje jej szlabany,
bo wykonuje zlecone zadania lepiej niż elfy domowe, czy Filch i..
Nie. To nie możliwe żeby lepiej niż on sam.
Hermiona
pucowała ostatnie dwadzieścia kafli, tuz przy drzwiach prowadzących
do gabinetu mistrza Eliksirów.
Spojrzała
na zegarek. Północ wybiła. I wtedy poczuła uderzenie w głowę.
Przeleciała przez jedna czwartą sali i uderzyła głową o ścianę.
-
Uważaj Granger. Bo jeszcze cala twoja wiedza wyparuje z twojej głowy
- uśmiechnął się złośliwie i zamknął drzwi za sobą. Widząc
ogłuszoną dziewczynę, która nadal trzymała się za głowę
podszedł bliżej. Dostrzegł kilka kropel krwi z tylu jej głowy.
Idealna kopia kant drzwi. Rozejrzał się po sali - Gratulacje!
Szkoda ze trzy godziny po czasie - syknął jadowicie. Ale Hermiona
nadal zwijała się z bólu pod ściana - Nie udawaj Granger i do
siebie! - prychnął w jej stronę. Pozbierała się, nie odrywając
lewej ręki od tylu głowy i ze łzami zmieszanymi z ogniem w oczach
wybiegła z sali.
Nie
wiedziała czy ma iść do skrzydła szpitalnego czy wracać do
siebie. Postanowiła jednak wrócić do wieży gryffindoru. Przeszła
przez obraz. Harry i Ron dyskutowali o czymś. Chciała przemknąć
się miedzy nimi aby nie zauważyli lekkiego draśnięcia, ale Potter
od razu się zorientował.
-
Co ci zrobił?! - rzucił głośno, z nienawiścią w glosie. Machnął
kilka razy różdżką i rana dziewczyny zaczęła się goić.
-
Kazał mi myc podłogę - odparła spokojnie, wycierając rękę z
krwi w szatę.
-
To dlaczego krew tryskała ci z głowy?! - oburzył się Ron, wstając
z fotela.
-
Bo zaryłam głową w otwierające się drzwi. A teraz, jeśli
pozwolicie idę spać. jeśli jutro zaspie.. On oberznie mnie ze
skory! - powiedziała przejęta - dzięki - rzuciła jeszcze do
Harry'ego i wspięła się po schodach.
Niestety.
Miała racje. Zupełnie się nie wyspała. Co gorsza. Zaspała.
Zamiast o szóstej, wstała równo o ósmej. Bez śniadania, z torba
pod pacha zbiegła po wielkiej ilości schodów. Przebiegła przez
polowe lochów i wbiegła do sali eliksirów.
-
Granger. Niepunktualna jak zawsze - prychnął Snape - Masz... -
zaczął.
-
Szlaban? To już nie robi na mnie wrażenia. To przez pana wczorajszy
szlaban za spalam. Wiec jeśli chce pan dalej napędzać to blednę
koło to proszę bardzo. Ale niech pan nie zrzuca winy na mnie! -
powiedziała z przekąsem i usiadła w ławce koło Luny.
Szczeka
mu nieco opadła, ale starał się tego nie ukazywać. Nie za bardzo
wiedział co ma z nią zrobić.
-
Przedyskutujemy to po zajęciach - syknął.
-
uuu. Widzę Granger ze lubisz starszych! - rzucił Malfoy w jej
stronę.
-
Nie sprowokujesz mnie - uśmiechnęła się w jego stronę i zaczęła
słuchać wykładu mistrza eliksirów, o jej i Lovegood
niezadowalających wynikach. Ślizgoni napisali dobrze, ale mogło
być lepiej. No przecież. Jakby inaczej. Nawet jeśli nie ma ocen i
rywalizacji i tak faworyzuje byłych podopiecznych.
-
Jesteś pewna? - zapytał z niedowierzaniem a jednocześnie pewny
siebie.
Nie
spojrzała już na niego. Siedziała z nosem w książkach. Snape
rozprawiał o antidotach, których jeszcze nie znali. I o tym ze nie
ma zamiaru uczyć ich ważenia trucizn bo nie upadł na głowę. Gdy
trzy godziny tej męczarni się skończyły, wszyscy opuścili sale
eliksirów. Wszyscy oprócz Hermiony, która miała rozmawiać z
mistrzem eliksirów o jej szlabanie.
-
Czego jeszcze chcesz Granger? - zapytał zdziwiony, ze dziewczyna
czeka posłusznie przy biurku.
-
Kazał pan zostać mi po lekcji... - zaczęła ale skarcił ja
wzrokiem.
-
Po prostu się stad wynos! - krzyknął a ona pospiesznie wybiegła z
klasy. Przy wyjściu natknęła się na Zabiniego.
-
Dostałaś ten szlaban? - zagadnął. Gryfonka wzięła to za kolejny
przytyk ze strony slizgonów.
-
Nie. Mam tajne sposoby aby udobruchać profesora Snape'a. Lec
rozgadać innym - prychnęła, ale widząc zdziwienie Blaise'a
zatrzymała się na chwile.
-
Ja... Ee... - zaczął ale ona tylko uśmiechnęła się do niego
szerzej niż zwykle i odeszła.
Nie
wróciła do pokoju wspólnego gryffindoru tylko pospiesznie poszła
na obiad. Jej burczący brzuch było słychać z polowy korytarza.
Harry i Ron doszli pół godziny później.
-
Jak było tym razem? - zapytał Ron.
-
Jest kolejny szlaban? - dodał Potter.
-
Nie ma - powiedziała uradowana Hermiona i uśmiechnęła się
szeroko do przyjaciół - przynajmniej na razie.. - zaśmiała się
wesoło.
*wszystkie
trzy dodatkowe tytuły zostały wymyślone przez autorkę na potrzeby
rozdziału.
Czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńja też ! :3
OdpowiedzUsuń